• Strona główna
  • Kluby
  • Wydarzenia
  • Multimedia
  • Archiwum
  • Forum dyskusyjne
  • Kontakt
  • Terminy spotkań
  • Tragedia smoleńska-miesięcznice
  • Karta Klubów "GP"
  • Zjazdy
  • GALERIA
  • Fundacja Klubów "Gazety Polskiej"

-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------- ---- ARCHIWUM STAREJ STRONY - ZAPRASZAMY NA NOWĄ STRONĘ KLUBÓW GAZETY POLSKIEJ:                                                                 www.klubygazetypolskiej.pl
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Nasi eksterytorialni cudzoziemcy

Tomasz_Kowalczyk.jpg

Dziesiątego lutego jak zwykle poszedłem na Wawel, a potem pod Krzyż Katyński, by uczestniczyć w obchodach kolejnej miesięcznicy katastrofy nad Smoleńskiem. Ponieważ obowiązki fotoreportera odciągały mnie chwilami od centrum naszej grupy, zauważyłem dwóch młodych ludzi, przechodzących ulicą Grodzką; jeden z nich, patrząc w stronę Krzyża powiedział tonem luzackim: "Ty, popatrz, jacy idioci".

W pierwszej chwili pomyślałem, że profilaktycznie przywalę w mordę, ale potem naszła mnie refleksja: nie jest winą takich ludzi, że są jacy są. To ich nauczyciele są winni.

W swoich wspomnieniach z czasów młodości spędzonej w Krakowie w okresie la belle epoque, Tadeusz Boy - Żeleński wielokrotnie znęca się dobrotliwie nad krakowskimi arystokratami. Przytoczył między innymi taką oto anegdotkę:

Otóż do Jerzego Warchałowskiego, propagatora tzw. sztuki stosowanej, zgłosiła się kiedyś pewna hrabina, informująca że pragnie ufundować konkurs na księży ornat. Warunek był jeden: żeby we wzorze na ornacie nic nie było z portek... Na twarzy Warchałowskiego odbiło się zdumienie. "No, z portek" (tutaj gest palcem w powietrzu, z którego interlokutor zaczyna się domyślać, o co chodzi). "Pani hrabina myśli o parzenicy?" - "Vous appelez ca parzenica? Bo ja to nazywam portki..."

Dobra hrabina była przekonana, że "portki" to jest wyszywanie na spodniach góralskich!

Czy można odnaleźć coś, co by lepiej oddawało psychikę kasty?... Kombinacja sknerstwa, bigoterii, snobizmu i jakiejś - aby tak rzec - eksterytorialności tych krajowych cudzoziemców, którzy nawet języka swojego kraju nie znają! Bo skoro żona prezesa Akademii Umiejętności nie wie, co znaczą po polsku "portki:..."


Kiedyś elitą polskiego narodu była szlachta, z czasem jej rolę przejęła inteligencja, która zresztą ze szlachty się wyłoniła. W okresie międzywojennym owe elity rzeczywiście elitami były. Rozumiały odpowiedzialność która na nich spoczywa, odpowiedzialność wychowywania narodu w duchu patriotyzmu. Nie pogardzały prostym człowiekiem, nie wywyższały się. W "Kodeksie honorowym" Boziewicza "zdolność honorową" miał nie tylko arystokrata, ale i prosty robotnik - pod warunkiem że pracował rzetelnie i uczciwie. Pan ordynat mógł się pojedynkować z majstrem z fabryki bez uszczerbku dla swego honoru. Wspomniany Boy zachwycał się prostymi zapiskami chłopa - robotnika Wojciechowskiego i przyczynił się do ich wydania i rozsławienia.

Niestety, wojna wykosiła tą inteligencję. Ci, którzy ocaleli, albo próbowali wiązać jakoś koniec z końcem, albo - bywało - szli na kolaboracje z sowieckim okupantem. Zarazem przyniesione na bagnetach elity władzy zaczęły wychowywać sobie pokolenie nowej inteligencji, urobione na swój obraz i podobieństwo. Nakłady książek w setkach tysięcy, pieniądze, stypendia, wczasy w domach pracy twórczej, nawet wyjazdy zagraniczne - jakże wielu młodych to pociągało. Tak z wolna ukształtowała się inteligencja PRL-owska, czytaj: inteligencja pracująca. A że owi homo novus wywodzili się często ze społecznych dołów, im bardziej obrastali w piórka, tym bardziej pogardzali "prostym i ciemnym ludem" z którego szeregów wyszli. Zjawisko stare zresztą jak świat.

Znaczna część dzisiejszych elit to albo przedstawiciele tamtych pokoleń, z wolna odchodzących z tego świata, albo ich wychowankowie. I nic dziwnego, że przypomina się anegdota Boya...

Kimże są ci ludzie? Właśnie polskimi eksterytorialnymi cudzoziemcami, zamkniętymi w okopach swoich kast, w swoim własnym świecie, przepełnionym pogardą dla zwykłych, szarych ludzi, pełnym przekonania o tym, że Polacy to naród zaściankowy, ciemny, że pod powierzchnią tego narodu stale drzemią straszliwe demony nacjonalizmu i ksenofobii i, rzecz jasna, antysemityzmu; no a patriotyzm, jak wiadomo, jest jak rasizm (i tu się odzywają hasła "internacjonalizmu" wpajane tym elitom do głów przez cały okres PRL). Jedyny łącznik ze światem zewnętrznym stanowi dla nich ekran telewizora i łamy "Gazety Wyborczej", oraz "Polityki", o których od dawna wiemy, że wraz z "Tygodnikiem Powszechnym" są to pisma inteligenckie. I, rzecz jasna, wszystko trzeba tak urządzić, żeby rządzili oni, elity, a naród był grzeczny i się nie wyrywał, gdy się go za rączkę prowadzi ku świetlanej, wspólnej europejskiej przyszłości (jeden radziecki naród będzie / radzieccy ludzie będą wszędzie - skąd my to znamy?).

Byłem niedawno świadkiem rozmowy młodego człowieka z jego pięcioletnim synkiem. Facet jest "inteligentem", to jasne. Światowiec, ileś tam fakultetów, cztery języki, jednym słowem "młody, wykształcony, z dużego miasta" (co prawda, gdybym np. zadał mu pytanie w którym roku Turcy zdobyli Konstantynopol, to by nie znał nie tylko daty, ale i nie wiedział co to takiego, ten Konstantynopol, ale takie mamy dziś metody kształcenia). Synek przeglądał książkę z obrazkami; na jego pytanie o jeden z tych obrazków tatuś zaczął tłumaczyć: "Ten człowiek to jest rolnik. Obsiewa pole, a potem zbiera zboże. Z tego zboża robi się chlebek. Ale to nie jest ważna praca. Ważną pracę ma twój dziadziuś, bo jest profesorem na politechnice i wdraża nowe technologie"...

I tak rośnie kolejne pokolenie krajowych cudzoziemców. A przedwojenny inteligent przewraca się w grobie.



Tomasz Kowalczyk



1 1 1 1 1 1 1 1 1 1

Biuro Klubów "Gazety Polskiej"



505 038 217, (12) 422 03 08;
e-mail klubygp@gazetapolska.pl
ul. Jagiellońska 11/7 31-011 Kraków

Layout i wykonanie: Wójcik A.E.