• Strona główna
  • Kluby
  • Wydarzenia
  • Multimedia
  • Archiwum
  • Forum dyskusyjne
  • Kontakt
  • Terminy spotkań
  • Tragedia smoleńska-miesięcznice
  • Karta Klubów "GP"
  • Zjazdy
  • GALERIA
  • Fundacja Klubów "Gazety Polskiej"

-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------- ---- ARCHIWUM STAREJ STRONY - ZAPRASZAMY NA NOWĄ STRONĘ KLUBÓW GAZETY POLSKIEJ:                                                                 www.klubygazetypolskiej.pl
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Orzeł na miarę ich możliwości

Tomasz_Kowalczyk.jpg

Panujący w VI w. AD perski król Chosroes mawiał tak: dobro i bezpieczeństwo państwa zależy od armii. Armia zależy od pieniędzy, pieniądze zależą od podatków, sprawne wybieranie podatków zależy od uczciwości urzędników. Zatem władca powinien dbać o to, by jego urzędnicy byli uczciwi.

W tym samym czasie jego rywal, wschodniorzymski cesarz Justynian patronował powstawaniu monumentalnego "Kodeksu" prawa, rekapitulacji całej wiedzy prawniczej pozostałej po starożytnym Rzymie, dziele które - pośrednio - po dziś dzień kształtuje systemy prawne państw cywilizowanych.

Obaj ci wielcy autokraci, mimo że osobiście pewnie niezbyt sympatyczni, zdawali sobie jednak sprawę z odpowiedzialności jaką niesie ze sobą sprawowanie władzy, poważnie traktowali swoje obowiązki i mieli świadomość, iż podstawą funkcjonowania ich państw jest uczciwość i prawo.

W III RP jest inaczej. Nie od dziś wiadomo, że w III RP kieszonkowiec który ukradnie komuś w tramwaju portfel zawierający, powiedzmy, sześćset złotych, popełnia przestępstwo. Jeśli zaś ktoś ukradnie 6 mln zł., to to już nie jest przestępstwo. To jest kontrowersyjna transakcja biznesowa.

O sprawie uniewinnienia Sawickiej i Wądołowskiego napisano już chyba wszystko. O kuriozalnym zastosowaniu w Polsce prawa importowanego prawem kaduka z USA też. O wypuszczeniu z aresztu za kaucją 60 tys. zł. marszałka Karapyty (takie pieniądze to ludzie jego pokroju trzymają pewnie pod ręką na drobne wydatki). I o słowach, które na posiedzeniu miała wypowiedzieć sędzia Gałus: "Podejrzany powinien być zadowolony". I tak dalej.

To wina Tuska? Tak, wiem że mamy trójpodział władzy i że premier nie jest odpowiedzialny za wyroki sądów. Jednak dziwnie się składa, że seria ostatnich wyroków władzy sądowniczej zadziwiająco odpowiada władzy wykonawczej jak i władzy ustawodawczej, reprezentowanej w Sejmie przez koalicyjną większość, i że z zachwytem przyjmowana jest przez mainstreamową część czwartej władzy; tej spod znaku - katastrofa smoleńska została już wyjaśniona i żadne fakty tego nie zmienią.

A ludzie widzą bezczelność czwórwładzy. I gdy łączą to wszystko jeszcze ze spadkiem stopy życiowej, bezrobociem, wzrostem cen, nachalną propagandą sukcesu - zaczynają złowrogo pomrukiwać. No to jest problem. Taki problem, że aż małopolski wojewoda Jerzy "gdzie jest wrak" Miller nie organizuje w tym roku tradycyjnego marszu Trzeciomajowego i musimy sobie w Krakowie poradzić sami, bez wojewody. Koledzy z Niezależnej.pl zastanawiają się, czego on się boi. Ja wiem, czego. W zeszłym roku podczas oficjalnych obchodów Miller dostał taką kocią muzykę, że się wystraszył iż teraz dostanie czymś znacznie cięższym. Dlatego ucieka przed społeczeństwem na Błonia, żeby tam zrobić sobie piknik. Luz blues, ostatni azyl.

Tak więc jest problem, ale każdy problem można rozwiązać.

Towarzysz Stalin mawiał mniej więcej tak: Towarzysze z fabryki traktorów w Swierdłowsku zwrócili nam uwagę na szereg problemów w realizacji planu i słusznie postawili twarde, leninowskie pytanie: co robić? A oto odpowiedzi…

Odpowiedź czwórwładzy jest następująca: jest super, tylko Polacy nie potrafią docenić tego że jest super, bo cechuje ich wrodzone ponuractwo. Trzeba więc wziąć ich za rączkę i nakłonić do tego, by spojrzeli na świat przez różowe okulary; wtedy rzekome problemy same znikną.

Posłuży temu akcja "Orzeł Może", zorganizowana przez jedynie słuszną Gazetę, radiową Trójkę (niestety, poza audycjami muzycznymi zamieniającą się coraz bardziej w Trujkę) i wsparta autorytetem Jacka Poniedziałka, Marii Peszek, Zbigniewa Hołdysa i Prezydenta Komorowskiego. Centralnym obiektem akcji ma być wielki orzeł z białej czekolady, eksponowany w Warszawie. Nie widzę tego ani biało, ani różowo, tylko czarno. Czekolada nie lubi wysokich temperatur. Jeśli dzień będzie słoneczny i zrobi się ze dwadzieścia parę stopni, co w początku maja jest jak najbardziej możliwe, może być niedobrze. Orzeł się nie roztopi, ale może zmięknąć i na przykład skrzydła mu się pochylą, albo dziób odpadnie. Chyba że będą orła schładzać wodą z sikawek. A potem co? Zbiorowe pożeranie godła państwowego? Tego by nawet Bareja nie wymyślił. To jest właśnie orzeł na miarę ich możliwości.

W towarzyszącej całej akcji piosence lansowanej przez Trujkę pojawiają się słowa, że możesz się wprawdzie z "nami" nie cieszyć, "ale niech cię tak nie peszą - ci, co się do ciebie cieszą - duzi, grubi, starzy, młodzi - daj się lubić - co ci szkodzi".

Otóż mnie szkodzi. Nie chcę, żeby Partia i Rząd oraz Prezydent i Zbigniew Hołdys cieszyli się do mnie. Ja chcę, żeby celebryci wyjechali z "tego kraju" do "normalnego kraju", np. do Holandii (już im tam muzułmanie z czasem pokażą, gdzie ich miejsce). Żeby rządzący rządzili, a nie rozkładali to co jeszcze zostało z Polski na fermentującą miazgę i żeby stawiali na uczciwość i prawo jak władcy sprzed półtora tysiąca lat. I by media przestały pełnić funkcję zbiorowego rzecznika prasowego Partii i Rządu. Ja się nie dam lubić, bo to wieje Orwellem. Słowa piosenki przypominają mi scenę ze słynnej komedii "Kingsajz", gdzie grany przez Jerzego Stuhra (wtedy jeszcze był aktorem, nie autorytetem) przywódca krasnoludków mówi o swoich przeciwnikach: My ich będziemy kochać. My ich tak długo będziemy kochać, aż wreszcie oni też nas pokochają.

W akcji "Orzeł Może" biorą udział także inne miasta, w tym Kraków. Bardzo się cieszę, że 2 maja w Krakowie mnie nie będzie, ponieważ do nas czekoladowy orzeł co prawda nie zawita, ale za to z helikopterów mają być ponoć zrzucane ogromne ilości ulotek ze śmiesznymi, patriotycznymi wierszykami. Jeżeli autorami tych wierszyków będą dziennikarze jedynie słusznej Gazety albo "Krytyki Politycznej", to jeśli taka cegła spadnie komuś na głowę może się to skończyć kalectwem lub śmiercią.

Tomasz Kowalczyk

1 1 1 1 1 1 1 1 1 1

Biuro Klubów "Gazety Polskiej"



505 038 217, (12) 422 03 08;
e-mail klubygp@gazetapolska.pl
ul. Jagiellońska 11/7 31-011 Kraków

Layout i wykonanie: Wójcik A.E.