Wróg ludu
Czas na polskiego Bonda
Kim był James Bond? Pracownikiem angielskiego wywiadu. A słynny z książek
i filmów, grany między innymi przez Harissona Forda Jack Ryan? Pracownikiem CIA.
O oficerach izraelskiego wywiadu krążą legendy, podtrzymywane również przez bogatą
literaturę szpiegowską i doskonale zrobione filmy sensacyjne. Każdy liczący się kraj
próbuje budować wokół ludzi swoich służb legendę samotnych rycerzy walczących ze złem.
W przedwojennej Polsce praca dla naszego wywiadu dawała wstęp do elitarnego klubu,
który otaczała aura tajemnicy.
Po 1989 r. nowo tworzone służby specjalne miały fatalną opinię. Nie dość, że
część z nich wywodziła się z SB i komunistycznych służb wojskowych, to jeszcze szybko
uwikłano je w walki polityczne w kraju, a często same wplątywały się w afery korupcyjne.
Do cywilnych służb trafiło wielu moich kolegów z NZS, ale w tej atmosferze nie byli
w stanie robić niczego pożytecznego dla kraju. Nie wspomnę już o trudnościach z
pozyskiwaniem informatorów. Wszyscy myślący ludzie zdawali sobie sprawę z tego, że
tak duży kraj, w dodatku graniczący z Rosją, musi mieć silne służby, a więc dobrych
pracowników i rozległą agenturę. Problem w tym, że dla wielu młodych ludzi praca
dla demokratycznych służb niepodległego państwa ciągle kojarzyła się z czymś niezbyt ciekawym.
Obecnie stanęliśmy przed niepowtarzalną szansą, żeby to zmienić. Najsilniejsza miotła,
jaką można sobie tylko wyobrazić, robi porządki w służbach wojskowych. Na czele
służb cywilnych stanęli ludzie, którzy łatwo nie dadzą się ani zastraszyć, ani ogłupić.
Ale po najostrzejszej nawet weryfikacji trzeba będzie podjąć wysiłek, by odbudować etos
polskich służb. O ile praca czy współpraca z SB powinna być napiętnowana,
o tyle współdziałanie z demokratycznymi służbami musi być powodem do chluby.
Oficer służb specjalnych nie może zarabiać półtora tysiąca złotych. Podstawowym
problemem oficera nie może być to, jak i gdzie dorobić. Ci ludzie działają
na pierwszej linii frontu, często ryzykując życie. Dzisiaj zapewniają nam ochronę
przed terrorystami, jutro być może przed agresją wrogiego mocarstwa. Praca dla
polskich służb powinna dawać możliwość awansu materialnego, a po jej zakończeniu
towarzyskiego. Media powinny bezlitośnie tępić wszelkie nadużycia w służbach.
Ale musi być jasne, że naprawdę istotnym nadużyciem czy wręcz zbrodnią jest szkodzenie
państwu polskiemu, a nie ryzykowna akcja przeciwko jego wrogom. Do służb powinni
trafiać zarówno genialni analitycy, jak i ludzie zdolni do maksymalnego ryzyka.
Dziś trudno sobie wyobrazić konflikt na terytorium Polski z użyciem regularnego wojska.
Natomiast cały czas toczy się wojna na służby specjalne, wojna, w której Rosjanie mają
ogromną przewagę. Państwo polskie i opinia publiczna muszą więc otoczyć nasze służby
taką opieką propagandową i materialną, na jaką rzeczywiście zasługują.
Może warto zachęcić kilku autorów do stworzenia polskiego Bonda, a paru dobrych
reżyserów do nakręcenia filmu na podstawie tych książek. Dla każdego musi być
oczywiste, że uzyskanie pomocy od polskich służb albo przekazanie im informacji
to patriotyzm, a nie kapusiostwo.
Nie stać nas na wielką armię, ale na pewno stać nas na dobre służby. I to
one muszą strzec naszej niepodległości i bezpieczeństwa.
Tomasz Sakiewicz
|