Zatrzymać RosjęOd katastrofy pod Smoleńskiem wszystko w Polsce jest inne. Inni są ludzie, którzy w dniach żałoby wyszli na ulicę, inaczej reagujemy na zachowania mediów, inne zaczynają być też proporcje w podziale sceny politycznej. Przede wszystkim jednak inna jest stawka, o którą gramy. Rosja sięgnęła po Europę Środkowo-Wschodnią i jej walka o panowanie energetyczne w regionie zamienia się w zwykły podbój, nie zawsze środkami pokojowymi. Polska nie tylko utraciła elitę władzy, ale została też z rządem, którego premier niedawno jeszcze przekonywał, że nie potrzebujemy armii (bo nikt krajowi nie zagraża), marszałek Sejmu głosował za utrzymaniem ostatniej posowieckiej służby w III RP, minister spraw zagranicznych przeżywa poważne problemy emocjonalne, a minister obrony zamiast zapobiegać lotniczym katastrofom, dba o to, by nie zostawiały one dużych urazów psychicznych. Ci ludzie muszą odejść, bo nawet ostatnie wydarzenia pokazują, że nie są w stanie się zmienić. Fatalne rządy PO spowodowały powstanie w naszym regionie ogromnej próżni politycznej zagrażającej nie tylko suwerenności Polski, ale i pokojowi w Europie. Taki sam jak dzisiaj stan ducha panował wśród elit europejskich w 1938 r. To, co się stało rok później, wydawało się niewyobrażalne. Przecież Hitler miał być tylko niegroźnym wariatem, a Stalin w kółko mówił o pokoju. Rządy Donalda Tuska doprowadziły nie tylko do opuszczenia naszych sojuszników, ale dzisiaj nie dają żadnej szansy na uczciwe wyjaśnienie zagadki śmierci przywódców państwa polskiego. Zostawienie bez protestu w rękach Rosjan inicjatywy w śledztwie w sprawie tragedii smoleńskiej świadczy o złej woli rządu. Jest to niedopuszczalne choćby z tego powodu, że państwo rosyjskie albo z racji celowych działań, albo poważnych zaniedbań może być stroną procesową tego śledztwa. Godząc się na to, naruszono podstawowe zasady prawa rzymskiego i po prostu zdrowy rozsądek.
Czy kilka czułych poklepywań Putina po plecach polskiego premiera jest wartych niepewności wyjaśnienia przyczyny śmierci prawie stu Polaków, w tym naszego prezydenta? Rosja prowadzi od początku tej tragedii wojnę informacyjną, zalewając nas stekiem fałszywych informacji, potwierdzając i zaprzeczając kolejnym. Do tego szumu włączyła się niestety część działających w Polsce mediów. Próbowano zastraszyć wszystkich, którzy zadawali zbyt dociekliwe pytania. Musimy na to solidarnie reagować. Wojna propagandowa jest dzisiaj podstawowym środkiem podboju Polski, a obrona musi skupić się w tej chwili również na tym polu. Powinniśmy głośno domagać się zaprzestania kłamstw i manipulacji w mediach i piętnować publicznie tych, którzy świadomie się tego dopuszczają. Zawsze byłem przeciwny takim działaniom. Dzisiaj jest to kwestia racji stanu.
Trzeba przystąpić do obrony niezależnych programów w TVP, jak "Misja specjalna" Anity Gargas, "Warto rozmawiać" Jana Pospieszalskiego czy programy Bronisława Wildsteina, Rafała Ziemkiewicza, Joanny Lichockiej. Nie przez przypadek są spychane z TVP. Zgodnie z wolą ekipy rządzącej w mediach ma dominować atmosfera porozumienia z Rosją. W tej sielance oczywiście nie ma miejsca na żadne solidne dziennikarskie śledztwa. Być może jesteśmy dinozaurami, watahą do dorżnięcia, ale są nas miliony. To Państwo dzisiaj bronią demokracji i suwerenności Polski. To również Państwo bronią zasad europejskiej kultury przeciwko dziczy, która nawet nie dała spokojnie pogrzebać naszych przywódców. Nie mam wątpliwości, że kluczem do obrony Polski przed wpadnięciem w rosyjską strefę wpływów jest zwycięstwo wyborcze Jarosława Kaczyńskiego. Pozostali kandydaci prawicy, którzy w normalnych warunkach mieliby święte prawo walczyć o jego elektorat, w tej sytuacji muszą się wycofać. Inaczej trudno będzie ich działania ocenić inaczej jak pomoc przeciwnikowi w bardzo trudnej sytuacji kraju. Włączmy się w tę walkę, bo nie chodzi o żadną partię i żadną politykę. Niech w każdym zakładzie pracy, na drzwiach domów i tablicach ogłoszeniowych pojawią się artykuły i informacje mówiące, co się naprawdę dzieje. Wielką rolę może tu również odegrać duchowieństwo. To Kościół w sytuacjach szczególnych pomagał narodowi, a sytuacja jest taka, jakiej nie było od dwudziestu lat. Drukujmy ulotki, plakaty, wysyłajmy esemesy i maile. Nie jest to dzisiaj wielka ofiara, a zmienić można naprawdę wiele. Dopilnujmy, by wszystkie komisje wyborcze były obsadzone przez ludzi uczciwych i zaufanych. Tam, gdzie to możliwe, 10 maja, w miesiąc po katastrofie, zorganizujmy msze św., marsze, spotkania i koncerty. Wszystkich zapraszam na koncert 10 maja o 19.30 na placu Teatralnym w Warszawie. Tomasz Sakiewicz |