Krzyż SmoleńskiBardzo dużą złość budzi krzyż przed Pałacem Prezydenckim postawiony naszym przywódcom, którzy zginęli w drodze do Katynia. Czy ten krzyż przeszkadza przyszłemu prezydentowi w normalnej pracy? Z całą pewnością jego biura i urzędnicy są na tyle daleko, by nic sobie z tego znaku nie robili. Czy może krzyż zakłóca normalne funkcjonowanie miasta? Przed Pałacem Prezydenckim od dawna nie ma zwykłego ruchu samochodów, a przechodnie bez trudu mieszczą się na szerokiej ulicy. Czy może więc znak krzyża szpeci okolicę? Wiele znaków krzyża można dostrzec w pobliżu i nikt im tego nie zarzuca. Co więc tak bardzo oburza władzę i jej możnych popleczników? Ten znak jest żywy. Choć przypomina umarłych, pozwala im żyć między nami. Póki tam stoi, Polacy mogą pamiętać, że w Pałacu mieszkał prezydent, który był gotów zginąć za to, w co wierzył. Ten prezydent absolutnie nie pasował do ludzi, jacy dzisiaj rządzą Polską. Pasował natomiast bardzo do tego znaku, który mu przed jego domem postawiono. Krzyż będzie denerwował każdego mieszkańca Pałacu Prezydenckiego, który uchybia swojej godności, będzie poprzeczką postawioną bardzo wysoko - wyżej niż papierowe poparcie mediów i mocniej niż szklana popularność zdobyta dzięki wielkim pieniądzom. Znak krzyża można usunąć, ale wtedy stanie tam jeszcze mocniej zbudowany - z legendy i protestu. Prawie 26 lat temu, razem z Adamem Słomką rozpocząłem dyżurowanie w noc przed pogrzebem, przed pustym jeszcze wtedy grobem ks. Jerzego Popiełuszki. Od tej nocy przez kolejne dwadzieścia sześć lat tysiące ludzi pilnowało grobu, aż Kościół uznał go za relikwię. Jeżeli gdziekolwiek tworzyło się w Polsce społeczeństwo obywatelskie, to najbardziej tam. Mamy szansę zbudować je ponownie, pilnując
dzień i noc krzyża. Ten krzyż może być znakiem pojednania, ale jest też potężnym protestem przeciwko kłamstwu, jakie chciano zostawić Polakom po 10 kwietnia. Niech kłamcy się wstydzą, a my pilnujmy krzyża. Bądśmy tam razem.
|