Rewolucja antyklerykalna
Komisje weryfikacyjne w polskim radiu i telewizji, próby odebrania koncesji Radiu Maryja, niszczenie i zastraszanie niewygodnych dziennikarzy - wszystko to zapowiada nowy etap walki, w której demokracja zostaje ograniczona do poziomu samego aktu głosowania. To, co stanowi o jej realnym kształcie, czyli ostra debata publiczna, ścieranie się różnych poglądów ma być z tego procesu wykluczone albo bardzo ograniczone. Jednak zapędy totalitarne, które deklarująca miłość ekipa PO przejawiała już dużo wcześniej (vide nieustanne szykanowanie dziennikarzy "GP"), nie są dzisiaj jedynym elementem zmian w sferze publicznej. Tym razem chodzi o coś więcej, o propagowanie nowego rodzaju zapateryzmu, odepchnięcie publicystów i mediów chrześcijańskich od głównego nurtu opinii publicznej. Słysząc pytania członków komisji etyki w Polskim Radiu, nie mogłem oprzeć się wrażeniu, że najbardziej inkryminowanym słowem w mojej audycji był "krzyż". Jeszcze większy opór wzbudziło stwierdzenie, że w polskiej kulturze osoby duchowne cieszą się szczególnym szacunkiem.
Ci, którzy czytają "Gazetę Polską", wiedzą, że nasze stosunki z Radiem Maryja bywały bardzo różne, często się ze sobą nie zgadzaliśmy, nie brakowało też z obu stron bardzo ostrej krytyki. Jednak dzisiaj, kiedy jedną z pierwszych decyzji KRRiTV jest monitorowanie audycji tej stacji, nie mogę oprzeć się wrażeniu, że jest to próba bezczelnego zastraszania osób inaczej myślących, a szczególnie tych, którzy mocno eksponują swój katolicki światopogląd.
Skończył się czas bezideowej Platformy Obywatelskiej. PO albo przyjmie oblicze Janusza Palikota, który próbuje stworzyć radykalnie antychrześcijańską formację polityczną, albo ulegnie podziałowi. "Gazeta Wyborcza" ponownie zrzuciła piórka "ekumenizmu", by pokazywać zagrożenia, jakie niesie ze sobą duchowieństwo i symbolika chrześcijańska. Nowa fala ataku na Kościół została wzniecona na zimno. Krzyż Pamięci na Krakowskim Przedmieściu był do tej akcji jedynie pretekstem. Gdyby nie awantura o ten krzyż, to hasłem do ataku stałyby się sprawy obyczajowe albo któryś z negowanych przez Kościół projektów ustaw. Sam zorientowałem się, co się święci dopiero po kilku tygodniach tej kampanii. Wielu jej uczestników do dziś nie zdaje sobie sprawy, w czym biorą udział i jak to daleko zaszło. Utrata władzy przez PiS i śmierć niemal wszystkich osób sprawujących funkcje państwowe, a nienależących do obecnej grupy trzymającej władzę, uświadomiła "osobistym wrogom Pana Boga", że nadszedł wreszcie ich czas. Donald Tusk pewnie chciałby uniknąć tej wojny, która rozpołowi jego elektorat, ale chyba już nie jest w stanie tego procesu zatrzymać.
Antyklerykalizm był w Polsce jedną z głównych inwestycji systemu komunistycznego i miał wielkie wsparcie po 1989 r. środowiska "Gazety Wyborczej". Nagłe zmiany geopolityczne, w tym konieczność pozyskania poparcia Kościoła dla referendum w sprawie członkostwa Polski w UE, wygasiły rodzący się ruch antyklerykalny. Pewnie ruch ten odżyłby wkrótce po naszej akcesji do Unii, ale w 2005 r., ku zaskoczeniu wszystkich liczących się podmiotów politycznych, władzę objęło Prawo i Sprawiedliwość, które samo w sobie bardziej przerażało polityczne zaplecze antyklerykałów niż wpływy mocno podzielonego Kościoła.
Wybory prezydenckie z lata tego roku otworzyły drogę do realizacji odkładanych od lat planów dawnych postkomunistów i nowej liberalnej lewicy. W najbliższych miesiącach będziemy świadkami coraz bardziej zdecydowanych wystąpień przeciwko Kościołowi i całemu chrześcijaństwu. Już możemy się dowiedzieć, jakim to naruszeniem prawa jest stawianie krzyży w różnych miejscach na terenie Polski. "Gazeta Wyborcza" rozpoczyna kolejną akcję szukania zboczeńców wśród duchownych i oczywiście publikuje teksty mówiące o zagrożeniu państwa przez kler.
9 kwietnia br. nagle usunięto mnie z TVP za krytykę rzekomo PiS-owskich władz telewizji (miałem przeszkadzać w pogłębianiu współpracy z SLD). Przypuszczałem, że teraz dla równowagi zostanę wyrzucony z Polskiego Radia za propisowskie sympatie. Okazało się jednak, że będzie inaczej. Zostanę wywalony i potępiony, bo pozwoliłem mówić ks. Stanisławowi Małkowskiemu o krzyżu.
Dla starego grzesznika taka egzekucja to naprawdę niezasłużony zaszczyt.
Tomasz Sakiewicz
|