Jak zakończyć tę wojnę


Spór w demokracji jest czymś dobrym i oczywistym. Debata, nawet najostrzejsza, służy ludziom, by lepiej rozumieli racje polityków. Media mają prawo nie zostawiać na nich suchej nitki, jeżeli działania polityków nie przynoszą korzyści społeczeństwu. Problem w tym, że od wielu miesięcy nie mamy do czynienia z żadnym sporem czy debatą, lecz z klasycznym linczem. Więcej o mechanizmach tego linczu w obecnym numerze "GP". Jedni wściekle atakują, a ofiary jak mogą, próbują się bronić i za to obrywają jeszcze bardziej jako rzekomi agresorzy.

Pojawił się też inny problem, który przeszkadza w doprowadzeniu obecnego konfliktu do normalnej debaty: trudno sobie wyobrazić zwyczajną dyskusję, kiedy podstawowe prawa jednej ze stron są po prostu gwałcone.

Wtedy zamiast najostrzejszych filipik do gardeł ciśnie się krzyk rozpaczy. Bez specjalnej wiary, ale jestem gotów przyjąć, że prezydent, premier i marszałek Sejmu chcieliby złagodzenia sporu. Jeżeli tak, to niech wiedzą, że absolutnie wszystko jest dzisiaj w ich rękach. Mogę im nawet podpowiedzieć, jak do spokoju doprowadzić. Wiem, że z moich rad nie skorzystają, ale niech nie mówią, że nie było możliwości.

Obecny dramat zaczął się 10 kwietnia. Prawie połowa Polaków poczuła, że straciła kogoś bliskiego. Wyjaśnienie tej sprawy jest dla nas tak samo ważne jak ustalenie przyczyn śmierci członka bliskiej rodziny. Totalne lekceważenie śledztwa przez rząd i prezydenta powoduje, że bardzo trudno debatować publicznie o czymkolwiek innym. Wiele już w tej sprawie zepsuto. Jednak powołanie komisji śledczej pod przewodnictwem kogoś wiarygodnego dla części Polaków, która poczuła się dotknięta, mogło by nieco zmienić obraz fatalnych działań władzy.

Z tymi samymi emocjami wiąże się problem uczczenia zmarłych. Nie wierzę w to, że obecne władze postawią pomnik na Krakowskim Przedmieściu. Zresztą przy panującej w elitach modzie na styl "wschodni" pomników taki monument raczej budziłby zażenowanie. Niech lepiej zwrócą krzyż, który stał się ważny dla milionów ludzi. Porządek można pod krzyżem zapewnić w kilka godzin, jeżeli władza wykaże odrobinę dobrej woli. Przyjdą inne władze i znajdą odpowiedni sposób oddania czci ofiarom.

Ostatni etap wojny, która jawnie przechodzi w fazę aktów terroru, wywołany został ogromnym przechyłem w mediach na rzecz jednej ze stron konfliktu. W rezultacie części społeczeństwa znajdującej się w opozycji zostają głównie uliczne protesty. To już niemal jedyny zauważalny na całą Polskę sposób korzystania z praw do wyrażania swoich poglądów. Protesty się skończą, kiedy wszyscy będziemy mogli w taki sam sposób zabierać głos. Ten mechanizm jest znany od setek lat. Nie wiem, czemu nikt z otoczenia premiera Donalda Tuska mu tego nie wytłumaczył.

Pragnę jeszcze przypomnieć, że równe prawa nie polegają na tym, że osobę o poglądach podobnych np. do moich zaprosi się do studia po to, by reszta ją publicznie skopała. Oczywiście największym pałkarzem w takich sytuacjach jest prowadzący. Tak niestety w TVP ostatnio wygląda pluralizm.

Władzy nie da się utrzymać dzięki kontroli mediów. W ogóle mam wrażenie, że obecna ekipa długo już władzy nie utrzyma, choćby nas wszystkich pozamykano i poddano surowej kontroli któregoś z już funkcjonujących urzędów cenzorskich.

Dominacja w mediach pomoże PO jedynie wzbudzić jeszcze większą nienawiść jednych do drugich. Będzie więcej takich tragedii jak ta w Łodzi, ale zysków politycznych z rosnącej awantury nikt nie wyciągnie. Zresztą raz na cztery lata premier mógłby zaryzykować i zrobić coś nie dla tego, że mu się to opłaca, ale po to, żeby ułatwić życie własnym rodakom.

Do tego czasu zamierzam każdego dziesiątego chodzić na mszę św. i manifestacje ku czci ofiar Smoleńska. Mam nadzieję, że nie damy się zastraszyć i odpowiedzią na terror będą jeszcze liczniejsze pokojowe manifestacje. Dziś możemy spotkać się także poza Strefą Wolnego Słowa ("Gazeta Polska", "Nowe Państwo", "Niezalezna.pl" "Niezalezna. TV"), czcząc tych spośród nas, których już nie ma.


Tomasz Sakiewicz

Wielkie zmartwienie dominujących mediów wywołuje szybki wzrost sprzedaży "GP" (obecnie powyżej 60 tys. i "Nowego Państwa" (przekroczyło 20 tys.). Dziękuję wszystkim, którzy nam pomogli, szczególnie tym, którzy organizowali akcje publicznego czytania albo kupują i przekazują wybranej osobie drugi egzemplarz.