Podczas gdy Polaków pasjonuje pozornie banalna kwestia, dlaczego Drzewiecki nie śpiewa (bo go gardziołko boli!), o wiele większy problem ma ościenne mocarstwo.
Wyciekła bowiem supertajemnica skrywana przez lata. Tajemnica "miękkiego podbrzusza". Każdy naród ma takie miejsce, w które uderzając, można go zaskoczyć, sparaliżować i rozbroić. Rosjanie na swoje nieszczęście ujawnili tę słabość. Oto w ubiegły piątek na billboardach całej Moskwy pojawił się film porno i trwał 20 minut. Przez ten czas ruch w mieście zamarł. Stanęły wozy osobowe, autobusy, trolejbusy, pojazdy wojskowe i cywilne. Co jeszcze stanęło - zbada specjalna komisja. Są kraje, w których emisja takich świństw nie wywołałaby większego echa. Przede wszyskim istnieje daleko posunięty pluralizm seksualny i to, co kręci normalnych hetero, nie skupiłoby uwagi homo, lesby, czy zoofila, czyli większości.
Z kolei u nas, żeby zatrzymać ruch uliczny, trzeba by emitować posiedzenie komisji śledczej albo serial "M jak miłość". Rosja pozostała skansenem normalności i to niestety jej słabość.
Ale zupa się rozlała i kto wie, czy nie przyjdzie teraz zmieniać strategii obronnej. Wyobraźmy sobie, że wróg, znając preferencje rosyjskiego żołnierza, zamiast samolotów bezzałogowych rzuci na niebo pikantne sceny z udziałem Britney Spears lub Paris Hilton. Po czym ruszą piesze dywizje kompletnie nagich fizylierek... Łatwo przewidzieć efekt. Zamiast walki nerwowe poszukiwanie płaszczyzny porozumienia, a następnie bezwarunkowa kapitulacja bez użycia broni. Rozpoznania zamiast agentów wywiadu dokonają agentki towarzyskie, a rozmowy pokojowe trzeba będzie przeprowadzić pod kołdrą.
I takie są niestety gołe fakty.
Marcin Wolski