Komitet Poparcia Kandydata Strony Przeciwnej


Bronię się przed łatwymi skojarzeniami. A przecież kiedy oglądałem w telewizji Komitet Poparcia Pewnego Kandydata, doświadczałem niezwykłego deja vu. Jakbym widział stare obrazki sprzed niespełna 30 lat. Posiedzenie PRON czy czegoś podobnego. Brakowało mi tylko (a może tylko się nie wychylał) generała w ciemnych okularach, wypowiadającego wojnę własnemu narodowi. Zrobił to za niego znany reżyser, szkoda że nie w mundurze. Poza tym występował sędziwy opozycjonista, znawca problemów nekrofilii i pedofilii, w coraz bardziej dopasowanym kostiumie Albina Siwaka, a także kolega satyryk, diagnozujący u kandydata strony przeciwnej chorobę psychiczną, co wzbudziło entuzjazm porównywalny z reakcjami na wystąpienie pułkownika Przymanowskiego w PRL-owskim sejmie, w którym lżył zdławioną "Solidarność". Pamiętamy i będziemy pamiętać. I trochę mi żal, bo występujący główną szkodę wyrządzają sobie, swoim biografiom, dokonaniom. Niech renomowany reżyser się nie zdziwi, jak odsyłane kasety z jego obrazami zaczną zawalać mu klatkę schodową, podobnie jak ongiś książki Żukrowskiego...

Co gorsza, nie pojmuję, w imię czego wznoszony jest taki rejwach? Co napędza ów gigantyczny strach przed niedorżniętą watahą, poza lękiem o utratę monopolu w umysłach Polaków? Bo poza tym, co? Jaka zbrodnia zarzucona "upiornym bliźniakom" została kiedykolwiek potwierdzona?

Jak wtedy, tak i teraz straszy się tym, co ewentualnie może się zdarzyć. Imputuje, pomawia. Kaczyński pisze list "do przyjaciół Moskali", wyciąga rękę do zgody, chce dialogu... Wiadomo - cynizm, obłuda, manipulacja. Milczy - źle, powie coś - jeszcze gorzej. Nie zostało to nigdy wypowiedziane, ale wsłuchując się w permanentny skowyt złotoustego profesora entomologii, widać jasno, że kandydat Jarosław miał tylko jedno wyjście, które spotkałoby się z pozytywnym przyjęciem elity. Znaleźć się na pokładzie owego nieszczęsnego samolotu. (Skądinąd niesłusznie nazywanego prezydenckim, gdy faktycznie cały czas wydzielany był z łaski premiera).

Nie wiem, ilu Polaków popiera dziś Jarosława Kaczyńskiego - 35 proc. czy 51 proc., ale znając swój naród podejrzewam, że podobną polityką lżenia, szkalowania i kpin można obudzić drzemiące w nim moce i doprowadzić do zwycięstwa Małego Rycerza już w pierwszej turze.

Marcin Wolski