Reklamy i reklamacje


Świat nasz staje się coraz bardziej witryną sklepową, a życie konkursem piękności. Nawet kampanie wyborcze przypominają bardziej sprzedaż szamponów czy papieru toaletowego niż merytoryczny wybór. Niewielu zdziwiła, a jeszcze mniejszą liczbę wyborców obraziła reklamówka pewnej kandydatki w szczupłym bikini. Rozbierane zdjęcie chętnej na stanowisko samorządowca jest naprawdę budujące. A samorządowiec, jak wiadomo, powinien budować. Zdaje sobie z tego sprawę Hanna Gronkiewicz-Waltz, gwałtownie podkreślając na każdym kroku, że nie zamierza rozbierać Pałacu Kultury i Nauki im. Józefa Stalina.

Ponieważ rozwój marketingu politycznego przebiega w jednym kierunku, w kolejnych kampaniach pojawią się jeszcze odważniejsze zdjęcia, a prawybory rozgrywać się będzie za pomocą reality-show w rodzaju "Wielkiego Brata". I nic nie pomoże, że jakieś inne partie będą próbowały w trosce o standardy demokratyczne promować swoich kandydatów w "konkursach brzydoty". To wystarczy jedynie na wygraną we własnym gronie.

A reklama dużo może. Praktycznie wszystko.

Telewizja Do Niedawna Publiczna przygotowuje np. film o posłance Blidzie (w którą ma się wcielić Adrianna Biedrzyńska). Podobno film ma być wstępem do postulowanej przez SLD beatyfikacji, a następnie kanonizacji samobójczyni. Pozostaje przyklasnąć tej odważnej inicjatywie i zaproponować rozszerzenie jej na cały serial - w końcu więcej ludzi zostało u nas zaszczutych i zmuszonych do podobnych desperackich kroków, poczynając od Ireneusza Sekuły (który podobno zabił się, strzelając do sobie trzykrotnie z dystansu trzech metrów) po "Baraninę" (który targnął się na życie w wiedeńskiej celi). A ilu ocalało jedynie cudem - doktor G. dzięki sile charakteru, posłanka Sawicka wskutek możliwości wypłakania się w telewizji i Lew Rywin, którego uratowali klienci i beneficjenci, pisząc listy pochwalne w jego obronie.


Marcin Wolski