Jeśli jest się ciekawym jutra, należy poszukać go już dziś w krajach wyżej od nas rozwiniętych. Na przykład w Wielkiej Brytanii. Ostatnio odebrano tam prawo wychowania trójki dzieci rodzinie zastępczej - i nie byli to narkomani, alkoholicy, nędzarze czy przestępcy. Bynajmniej. Przybrani rodzice, których pozbawiono praw wychowawczych, stanowili rodzinę patologiczną inaczej. Zapisali się do Partii Niepodległości, ksenofobicznej i antyunijnej.
Sytuacja, w której przynależność do jakiejkolwiek legalnej partii może być powodem zakwestionowania praw rodzicielskich, jest niezwykła, ale i rozwojowa. Możemy tylko wyobrazić sobie, że z czasem zasada przeniesie się z dzieci przysposobionych na własne, a lista organizacji, do których przynależność będzie powodem wtargnięcia państwa do rodziny, znacznie się wydłuży. O organizacje, kluby, związki i stowarzyszenia, a nawet na pewno o kościoły i wyznania.
Sukcesy tej tendencji na Wyspach przeniosą praktykę na Kontynent - u nas na przykład prawo posiadania dzieci stanie się przywilejem, z którego będą mogli korzystać tylko zdrowi, zamożni, postępowi i prorządowi z wielkich miast.
Co prawda, akurat ci specjalnie nie palą się do posiadania potomstwa, ale skłoni ich do tego szereg zachęt i dotacji.
A co z dziećmi zabranymi (oczywiście zgodnie z prawem) biologicznym rodzicom i dotychczasowym opiekunom? Zostaną przekazane do rodzin marzących o potomstwie, a w dodatku gwarantujących prawidłowy i postępowy rozwój młodego pokolenia - na przykład parom albo grupom homoseksualnym.