Ze wzgórza pod Krakowem

Ksiądz infułat i jego pełnomocnik


Czym dla politycznych środowisk była sprawa Rywina, tym dla kościelnych może okazać się sprawa z byłym esbekiem w roli głównej


W felietonie pt. "Esbek w Kościele", opublikowanym 25 listopada ub.r. w "GP", biłem na alarm w sprawie Marka P., b. funkcjonariusza komunistycznej milicji i Służby Bezpieczeństwa, któremu pomimo jego przeszłości od wielu lat różne instytucje kościelne powierzają odpowiedzialną funkcję pełnomocnika ds. majątkowych. Po tym felietonie dostałem wiele listów od osób, które nie tylko podzieliły moje obawy, ale i przedstawiły kolejne zaskakujące informacje w tej sprawie. Niestety władze archidiecezji krakowskiej nie podjęły żadnych działań zapobiegawczych. Stało się więc to, co się stać musiało. Marek P. został aresztowany przez Centralne Biuro Antykorupcyjne. Co więcej, władze tej instytucji państwowej zapowiedziały, że sprawa ma charakter tzw. rozwojowy, co oznacza postawienie zarzutów kolejnym osobom, w tym duchownym. Powyższa sprawa ma kilka płaszczyzn. Po pierwsze, ponownie ujawniły się wady w funkcjonowaniu Komisji Majątkowej, która powstała wraz z "okrągłym stołem". W zamierzeniach rządu miała ona nie tyle naprawić zło wyrządzone przez komunistów Kościołowi polskiemu, ile być dla niego swoistego rodzaju "marchewką", mającą pozyskać jego przychylność w czasie trwania przemian politycznych. Nawiasem mówiąc, takiego prawa nie dano innym grupom społecznym, np. ziemianom. Kościół oczywiście ma prawo odzyskać swoją własność lub otrzymać za nią godziwą rekompensatę, ale nie może przy tym stosować metod sprzecznych z teologią moralną lub prawem świeckim. Niestety, wydarzenia ostatnich lat pokazują, że niektórzy przedstawiciele władz kościelnych pogubili się w tej sprawie.

Po drugie, okazało się już chyba po raz setny, że brak lustracji spowodował, iż nadal istnieją silne powiązania, zwłaszcza w działalności gospodarczej, niektórych duchownych z dawnym establishmentem partyjnym i służbami specjalnymi. Owi duchowni się wzbogacają, ale traci na tym cały Kościół. Tak było w Gdańsku, tak też obecnie jest w Krakowie. Trzeba wyraźnie podkreślić, że Marek P. przez wiele lat był promowany w parafiach i zakonach przez ks. infułata Bronisława Fidelusa, b. kanclerza kurii, a obecnie proboszcza parafii mariackiej. Współpraca tych dwóch osób, oparta na powiązaniach biznesowych, doprowadziła do przejęcia przez parafię mariacką kilku intratnych działek należących do samorządu krakowskiego.

Niestety doprowadziła równocześnie archidiecezję krakowską do tej samej sytuacji co w 1993 r., kiedy doszło do malwersacji finansowych w krakowskiej "Caritas" i zamordowania dyrektora tejże instytucji, śp. ks. Stanisława Pawłowskiego. Mordercą okazał się świecki sekretarz księdza dyrektora, zatrudniony na etacie kościelnym. Prawdziwych motywów tego morderstwa nigdy nie wyjaśniono, a sam proces sądowy został utajniony przed opinią publiczną. Nie wyjaśniono, czy morderca działał samodzielnie, czy też miał wspólników. Przełożonym i protektorem owego nieszczęsnego kapłana był także ks. Bronisław Fidelus, który za tę sprawę "wyleciał" ze stanowiska kanclerza kurii. Szybko jednak odnalazł się w innej roli.

Na ostrzeżenie w sprawie powiązań infułata z b. esbekiem władze archidiecezji krakowskiej były głuche. Głównie dlatego, że ów duchowny to nie tylko osobisty przyjaciel ze studiów ks. kardynała Stanisława Dziwisza, ale i autentyczny biznesmen w sutannie, trzęsący kościelnymi finansami i prowadzący na ogromną skalę rodzinną działalność gospodarczą (hotele, sklepy i restauracje). Jakże w tym kontekście groteskowo brzmi oświadczenie rzecznika kurialnego ks. Roberta Nęcka, w którym napisano: "Archidiecezja dystansuje się od osób, które przy okazji prowadzenia spraw prawnych mogły dopuścić się nieuczciwości celem osiągnięcia osobistych korzyści". Dlaczego dopiero teraz, a nie kilka lat temu, kiedy pojawiały się pierwsze ostrzeżenia? Oczywiście w podobny sposób całą sprawę starają się rozmydlić bp Tadeusz Pieronek i ks. Adam Boniecki, a także poseł PO Jarosław Gowin, którego prywatna szkoła znajduje się w obiekcie odebranym w kontrowersyjny sposób przez kurię krakowską Arcybractwu Miłosierdzia. Że nie wspomnę już o braciach Rasiach.

Po trzecie i najważniejsze, archidiecezja poniosła straty moralne. Zostało też rzucone złe światło na Bogu ducha winne zakony, głównie żeńskie, oraz kościelne organizacje charytatywne, które zaufały infułatowi. Dlatego dalsza bezczynność tylko pogłębi problem. Klucz do rozwiązania sprawy leży w rękach księdza kardynała Stanisława Dziwisza. Powinien on powołać własną komisję, ale nie taką fikcyjną jak w sprawie lustracji. Jeżeli tego nie uczyni, inicjatywa przejdzie w ręce lewicy, która przeforsuje powołanie sejmowej komisji śledczej. Czasu jest bardzo mało. Oby kardynałowi nie zabrakło determinacji. W tym duchu wypowiadałem się w programie w TVP Info, dyskutując m.in. z marszałkiem Markiem Jurkiem, który wykazał się nadzwyczaj zdrowym rozsądkiem. Szkoda, że takim ludziom jak on Kościół polski nie chce powierzać ważnych funkcji.

Zapraszam na moje spotkania autorskie. 29 września, g. 17 - Katowice, Klub Kresowy, Muzeum Śląskie, ul. Korfantego 3; 1 października, g. 12 - Wołów, Liceum, pl. Sobieskiego; 2 października g. 16 - Sanok, Dom Kultury, ul. Kochanowskiego 25; 4 października, g. 18 - Mysłowice, restauracja "El Toro"; 6 października, g. 17 - Brzeg Opolski, Zamek Piastowski; 8 października, g. 17 - Skierniewice, aula starostwa.


ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski