Tekst alternatywny

Berlin-Brandenburg: Uczczenie pamięci Ofiarom Gardelegen

Dokładnie 71 lat temu, w miejscowości Gardelegen niedaleko Magdeburga, w piątek 13 kwietnia 1945r., na dwa dni przed wkroczeniem oddziałów amerykańskich, została dokonana jedna z najstraszliwszych zbrodni, w jakże obfitych w podobne akty zwyrodnialstwa, okrutnych dziejach II-giej wojny światowej. Tego dnia zwabiono podstępem, a opornych wtłoczono siłą do obszernej, solidnie murowanej stodoły, której klepisko wyłożono do wysokości kolan słomą, pod którą ukryto materiały palne. Było to około 1.100 więźniów z ewakuowanych obozów koncentracyjnych, a także robotników przymusowych. Stodołę następnie zamknięto i podpalono. Do usiłujących się wyrwać z nagle rozpętanego piekła, przez jedne z obluźnionych potężnych wrót, strzelano z broni maszynowej, zaś do środka wrzucano granaty zapalające. Któż tego dokonał. Bezpośrednimi sprawcami byli żołnierze SS, Luftwaffe, grupa około dwudziestu spadochroniarzy, młodzież z Hitlerjugend. Kto jednak to zaplanował? No cóż, byli to „zwyczajni Niemcy”. Pomysł wysunął Kreisleiter (naczelnik) powiatu Gardelegen. „To on ściągnął esesmanów, lotników, spadochroniarzy”. To on rozesłał po polach i lasach starców, kobiety i dzieci węszące za nieszczęśliwcami, którzy usilowali się uratować”. To w jego gabinecie elita miasteczka koledzy z bridżów, polowanek: „Herr Doktor”, „Herr Ingenieur”, „Herr Geheimrat”, kupcy, przedsiębiorcy z niemiecką z dokładnością zaplanowali do ostatnich drobiazgów, ile papierosów wydzielić na przynętę, ile wydzielić benzyny itd., itd.

Kiedy dwa dni później oddziały, 15 kwietnia 1945r. żołnierze 102 Dywizji Piechoty IX Armii Stanów Zjednoczonych dotarły na to miejsce znalazły wypaloną stodołę i masę potwornie zniekształconych zwłok. Z ogólnej liczby 1016-u spalonych ciał zidentyfikować udało się jedynie cztery. Dla 301 ofiar udało sią ustalić numery obozowe. 711 ofiar pozostaje do dzisiaj nieznanych. Większość z nich stanowili Polacy. Leżą wpólnie na ogromnym cmentarzysku nieopodal jednej ocalałej ściany stodoły – miejsca ich kaźni. Leżą  tam wspólnie Polacy,  Ukraińcy, Francuzi, Belgowie, Żydzi i inne narodowości. Spotkali się tylko raz. Cieszyli się wspólnie z pewnego już ocalenia, że udało się im umknąć piekłu, lecz złudną była ich radość, bo piekło ich dogoniło. Główny kreator tej makabry, Gerhard Thiele, posługując sią fałszywymi dokumentami uciekł 14-tego kwietnia i nigdy go nie odnaleziono, choć jest pewnym, że żył najpierw w zachodniej strefie okupacyjnej, a potem w RFN, gdzie spokojnie zmarł w połowie lat dziewięćdziesiątych XX-go wieku.

Nieliczne ofiary pogromu ocalały i mogły dać świadectwo prawdzie. Tej cząstce prawdy, bo na terenie naszego kraju są setki takich miejsc, gdzie niemieccy okupanci palili żywcem, przede wszystkim Polaków, dokonując gigantycznych ofiar całopalnych w rytuałach jakby wyjętych z germańskiej mitologii, kierowani narodowo-socjalistyczną ideologią, która stała się religią całego narodu.

Aby o tych zdarzeniach nie zapomnieć, aby nie mogły się więcej powtórzyć  organizacje: Klub Gazety Polskiej Berlin-Brandenburg  Klub Rodła Berlin-Brandenburg

 Związek Polskich Spadochroniarzy – Oddział Berlin oraz Parafia Ukraińska zamówiły Mszę świętą za ofiary tej zbrodni. Msza św.była celebrowana o godzinie 10:00, w dniu 17. kwietnia 2016 roku w w Parafii pw. św. Mikołaja, Ukraińskiego Kościoła Greckokatolickiego  przy niemieckiej rzymskokatolickiej wspólnocie parafialnej św. Jana Ewangelisty w Berlinie,   przez ks.   proboszcza Sergiya Dankiva. Ksiądz proboszcz Sergiy wygłosił wzruszające kazanie i podziękował organizatorom .W Mszy św.oprócz wiernych uczestniczyła także, przybyła specjalnie na tę okazję, delegacja z Polski, z Klubu Rodła Ziemi Babimojskiej. Delegacja to potomkowie gnębionych, prześladowanych i mordowanych przez Niemców mieszkańców tego pięknego zakątka, który dopiero po II-giej wojnie światowej powrócił do Polski.  Ksiądz Sergiy poświęcił trzy przepiękne wieńce, które przez cały czas trwania Mszy św.leżały  przed ołtarzem. Po Mszy św. i krótkim spotkaniu przy kawie i smacznym cieście w salce  parafialnej uczestnicy Eucharystii pojechali na cmentarz w Gardelegen gdzie po modlitwie złożono wieńce i zapalono znicze przy pomniku upamiętniającym to wydarzenie. Polakom i Ukraińcom nie są za bardzo znane tamte fakty.

 Niezwykle dramatyczny opis tamtych wydarzeń w Gardelegen dał Melchior Wańkowicz, który długo zbierał materiały do swojego felietonu i solidność jego pióra może być gwarantem prawdziwości świadectwa o tym co się w Gardelegen wówczas wydarzyło.

Klub Gazety Polskiej Berlin-Brandenburg

BerlinB_2016_04_13