Będąc starym hetero…
Do niedawna sądziłem, że największym z możliwych grzechów przeciw europejskości i tolerancji jest antysemityzm. A jednak nie – być może dlatego, że zjawisko to nasila się w wiodących krajach Zachodu – Niemczech, Francji – które jednak nie mogą być za to karcone. Złem absolutnym jest dziś homofobia. Co prawda nie do końca wiem jednak, na czym ona polega, zwłaszcza jeżeli ma być ścigana przez sądy. Na subiektywnie odczuwanej niechęci? Niezbywalnym prawem człowieka jest przecież możliwość lubienia i nielubienia. Każdy bowiem prywatnie może nie przepadać za łysymi, rudymi i mieć niechęć do posiadaczy wąsów. Dopóki jednak tego typu odczucia nie przekładają się na zawodową dyskryminację czy przemoc, pozostają osobistą sprawą każdego człowieka. A jednak wyjątkowe traktowanie i prawna ochrona, jaką cieszą się osobnicy i osobniczki ostentacyjnie i coraz bardziej agresywnie manifestujący skłonność od zarania ludzkości uważaną za oczywistą nienormalność, zdumiewa i przeraża. Tolerancja nie wystarczy, potrzebna jest absolutna akceptacja. Co się stało, że problem urasta do wiodącego tematu dla władz UE, o wyjątkowe traktowanie zabiega prezydent Stanów Zjednoczonych, a w Polsce walkę z homofobią wpisała na sztandary totalna opozycja? Opozycja totalna z lubością przytacza przypadek jakiegoś nastolatka, który, rzekomo wytykany przez kolegów z powodu swojej orientacji, popełnił samobójstwo. Tragiczne, ale w porównaniu z setkami, a może tysiącami dzieci popełniającymi samobójstwo z powodu niepowodzeń w nauce, życia w toksycznych rodzinach czy wskutek zawodu miłosnego, to promil promila. Do czego doprowadzi taki przymus miłości? Boję się myśleć, choć są wizje takiej reakcji, o jakiej się w horrorach nie śniło. Dyskusyjne pozostaje jedynie, kto może do tego doprowadzić. Może coraz bardziej zadomawiający się na Zachodzie islam? Póki czas, nie pozostaje mi nic innego, jak wznieść toast „Kocham homisiów”! Mam nadzieję jednak, że bez wzajemności.
Marcin Wolski