Takie tam… deliberacje…
Uważajmy na nawróconych!
Parę tygodni temu napisałem, że przed gabinetem prezesa Jarosława Kaczyńskiego ustawiła się długa kolejka posłów i samorządowców, którzy chcą zmienić barwy partyjne. Okazuje się, że nie wystarczyło im cierpliwości i od jakiegoś czasu stoją przed gabinetem wicepremiera Jarosława Gowina. Nagle w ostatnich tygodniach uświadomili sobie, jaki popełnili błąd, działając w takich partiach jak PO czy PSL. Oczywiście każda taka decyzja jest uzasadniana. Te uzasadnienia przypominają falę partyjnej samokrytyki z czasów stalinizmu, kiedy to przedstawiciele partyjnego establishmentu, chcąc zachować dotychczasowe przywileje, kajali się, trzymając się definicji sformułowanej przez Stalina, która zakładała, że samokrytyka ma być „uczciwa, jawna, bolszewicka”. Nie cofając się tak daleko, trzeba stwierdzić, że niektóre wypowiedzi nawróconych są naprawdę żenujące. Mam nadzieję, że ta sytuacja jest kontrolowana przez władze PiS‑u, bo w przeciwnym wypadku mogą sprawdzić się słowa prof. Krystyny Pawłowicz, która na Twitterze napisała: „Tylu chętnych na statek koalicji Zjednoczonej Prawicy, że zatopią PiS z jego kapitanem… Uwaga! Punkt ciężkości się zmienia”.
Ryszard Kapuściński