Tekst alternatywny

Zmierzch i upadek Europy Zachodniej

Zmierzch i upadek Europy Zachodniej

Podczas ostatniego spotkania w krakowskim Klubie „Gazety Polskiej” pogadałem sobie ze znajomym profesorem (tak, tak! Taki ważniak ze mnie że mam wśród znajomych najprawdziwszych profesorów!) o inwazji muzułmańskich tzw. uchodźców na Europę. Zastanawialiśmy się m.in., czy organizacja tego najazdu to wynik kretyństwa kanclerz Niemiec, czy jakaś z góry zaplanowana akcja – i komu mogłoby to wszystko służyć?

Pamiętam, że gdy inwazja się zaczynała, to kilku inteligentnych blogerów czyniło paralele z sytuacją, którą kiedyś już Europa w swojej historii przerabiała. Nawiązywali mianowicie do fundamentalnej pracy Edwarda Gibbona „Zmierzch i upadek Cesarstwa Rzymskiego” i fragmentu opowiadającego o tym, jak to Wandalowie, Swebowie i Alanowie w ostatni dzień 406 r. AD przeszli przez skutą lodem rzekę Ren i wtargnęli do rzymskiej Galii. Dostępne w internecie (ale nie w telewizji) filmiki ukazujące zwarte kolumny tysięcy młodych mężczyzn o arabskim wyglądzie, maszerujących ku granicom Niemiec rzeczywiście uzasadniały takie porównanie. Moim zdaniem nie jest ono jednak trafne.

Mówiąc o germańskich barbarzyńcach którzy wykończyli w ciągu parudziesięciu lat – zaledwie w czasie życia jednego człowieka który dożyłby osiemdziesiątki! – potężny organizm polityczny, jakim był rzymski Zachód, wyobrażamy sobie zazwyczaj hordy półnagich, kudłatych, brutalnych dzikusów (o niewątpliwie jaskrawo pomalowanych zakutych gębach). Z drugiej strony mamy zaś Rzymian: kwintesencję cywilizacji, elegancji i wyrafinowania, które doprowadziło niestety do epidemii perwersji, zniewieściałości i braku jakiejkolwiek chęci przetrwania – słowem, dekadentów. Otóż to nie jest prawda.

Germanie rzeczywiście byli barbarzyńcami mieszkającymi w prymitywnych drewnianych chatach rozsianych po lasach, ale tak było za czasów Cezara. Natomiast kilkaset lat bytowania w cieniu potężnego sąsiada zrobiło swoje – wpływ wysokiej cywilizacji, wzajemne kontakty, niekoniecznie wojenne – zmieniły wszystko. Już w latach 50. IV w. AD cesarz Julian po przejściu na germańską stronę Renu oglądał piękne, murowane domy, pobudowane na wzór rzymski. Znaleziska archeologiczne ukazują nam niezwykle wysoki poziom „barbarzyńskiej” technologii i sztuki – wspaniałe brosze, zapinki, artystycznie zdobioną broń. W dodatku Germanie przyjęli chrześcijaństwo, choć w większości w wersji ariańskiej, potępianej przez Rzym. Na katolicyzm przeszli Frankowie – i to im historia kazała odegrać najważniejszą rolę we wczesnośredniowiecznej Europie.

Nie, ci ludzie nie chcieli zniszczyć Imperium Rzymskiego. Może kiedyś, wcześniej, ale nie w późnej starożytności, kiedy, jak choćby słynny komes Stylichon, dochodzili do najwyższych godności państwowych. Któż chciałby władać na kupie gruzów? Chcieli się osiedlić na cesarskiej ziemi, bronić jej i brać udział w odpowiedzialności za dobro państwa – i, rzecz jasna, czerpać z tego profity. Jest taka anegdota o kompanii bodajże Wizygotów, którzy po wcieleniu do rzymskiej armii i złożeniu przysięgi, natychmiast – chcąc wykazać się lojalnością – wyrżnęli w pień swoich współbraci, którzy na służbę się nie załapali. Cesarstwo zgubiły wewnętrzne waśnie pomiędzy Germanami, bo poszczególne plemiona (chyba jeszcze nie narody) chciały wyrwać dla siebie jak największy kawał jego terytorium, tłukąc się niemiłosiernie. No i nadejście kolejnych, tym razem już prawdziwych barbarzyńców – czyli prymitywnych azjatyckich Hunów.

Pamiętajmy też, że ocalała wtedy wschodnia część Imperium – to, co po wiekach nazwano Cesarstwem Bizantyjskim, ale co wówczas było jeszcze Rzymem, tyle że wschodnim. To w Konstantynopolu przechowywano troskliwie wiedzę i dorobek antycznych filozofów i uczonych przez cały tysiąc lat. Aż do czasu, gdy odrodzony Zachód mógł się z tymi skarbami zapoznać w dobie renesansu.

I czasem tak myślę, czy właśnie nasza część Europy, owo marzące się wielu z nas Międzymorze, nie przechowa dorobku Zachodu, który ulega w coraz większym stopniu inwazji współczesnych barbarzyńców – Hunów, troglodytów z epoki kamienia łupanego, którzy nie interesują się naszą, europejską kulturą, sztuką, którzy mają w pogardzie naszą religię, nie chcą się asymilować ani pracować i żądają jedynie łupów (współcześnie zwanych świadczeniami socjalnymi) i miejscowych kobiet. I których zaprasza – ciągle nie wiem dlaczego – pani kanclerz Merkel. (Co prawda jakiś internauta napisał, że chciała mieć miliony arabskich niewolników pracujących na rzecz niemieckiej gospodarki, a wyszło, że to oni robią niewolników z Niemców. Ale to chyba zbytnie uproszczenie).

Europa Zachodnia mogłaby ocaleć, ale musiała by zachować się tak, jak Indiana Jones. Na to chyba jej nie stać. Jak Indiana sobie poradził, można zobaczyć tutaj: https://www.youtube.com/watch?v=3I_Ds2ytz4o

Tomasz Kowalczyk

Tomasz_Kowalczyk_small