Tekst alternatywny

Sposób na nic

Sposób na nic

Biedny Michał Kamiński! Biedny niegdysiejszy „teczkowy” Chrzanowskiego, spin doktor Kaczyńskiego, kwiatek do kożucha Tuska, pamięć podręczna Ewy Kopacz. Usiłując za wszelką cenę utrzymać się na scenie politycznej, powołał wraz ze Stefanem Niesiołowskim nowy byt o nazwie Europejscy Demokraci, który wedle kilku moich znajomych winien raczej nazywać się ZSYP-em (Związkiem Spadów Y  Popaprańców).

Pal sześć, że postępowej inicjatywie błogosławi z zaświatów Pinochet i generał Franco. Przydatność tego piątego (poselskiego) koła u wozu jest żadna, a perspektywy marne, może chyba tylko skrócić cierpienia rozsypującej się Platformy.

Co nowego, atrakcyjnego dla wyborców mogą stworzyć panowie, którzy zwiedzili już prawie całą scenę polityczną – od skrajnej prawicy po postępową lewicę? Gabinet osobliwości – po dobraniu Marcinkiewicza, Giertycha, państwa Applebaum i kilku jeszcze nieudaczników, których ze spółek skarbu państwa sczyści niebawem „Prezes-Naczelnik”? Do zestawu przydałby się jeszcze Palikot. Tylko jaką smakowitą potrawę da się z tego upichcić – kotlet mielony, a  może bigos? Kamiński, człowiek zdolny (do wszystkiego), marzy więc zapewne o AWS-ie bis.

Tyle że tamtą inicjatywę współtworzył silny związek zawodowy, wspierał ją Kościół, a większość przywódców stanowili ludzie jeszcze niezużyci. Tu w grę wchodzą celebryci drugiej świeżości i ewentualne masy członkowskie KOD-u, czyli „zadymiarze 50+”. Aliści podobieństwo Mateusza Kijowskiego do Mariana Krzaklewskiego kończy się na inicjałach.

Jeszcze gorzej z energią nowego bytu. Skąd ma ją czerpać? Z tęczowej flagi czy z kiesy Sorosa, kiedy obie są nad Wisłą dość słabo popularne?

„Łysek z pokładu Ewy” posiada mnóstwo zalet, z elokwencją na czele i rzadką umiejętnością przekonywania, która sprowadza się do tego, że potrafi przekonać wszystkich, łącznie z sobą, do dowolnego poglądu (np. sam uwierzył w profetyczną moc swojej książki „Koniec PiS-u”, napisanej w momencie, kiedy gołym okiem było widać, że jego była partia ma przed sobą największe sukcesy w najnowszej historii Polski). Gubi go jednak brak cierpliwości. Nie potrafi czekać, co jest podstawową umiejętnością kogoś, kto zamierza uprawiać zawód polityka. Gdyby przeczekał niełaskę Prezesa i nie zakładał PJN-u… Gdyby wytrwał w tym bycie chociaż jedną kadencję, zamiast chodzić po prośbie do PO… Gdyby zadowolił się dalszym  miejscem w ławach Platformy, a nie rwał się do gotowania jej klęski… Gdyby nie opuszczał jej i nie atakował tak ostentacyjnie…?

Parcie na szkło jest jednak silniejsze od niego. Być może urlop na parę lat dobrze by mu zrobił. Kiedyś przecież PO zniknie, o Nowoczesnej zapomną, w PiS-ie dojdzie do zmiany pokoleniowej i może wtedy…?

Niestety, łatwiej byłoby wielbłądowi przejść przez ucho igielne, a Niesiołowskiemu opanować się na widok dziennikarki z TVP. Toteż pozostają im jedynie role drugoplanowe w kategorii „Polityczny folklor”.

Marcin Wolski

Marcin_Wolski_small