Tekst alternatywny

Popłoch w telewizji

 Popłoch w telewizji

Ostatnie sondaże pokazały tym, którzy jeszcze wierzyli, że trudności Platformy są tylko przejściowe, jak bardzo groźna jest sytuacja rządzącej ekipy. Przewaga Prawa i Sprawiedliwości urosła do 11 procent, a Tusk już dawno przestał wyglądać na tryskającego energią lidera. Nie słychać o nowych pomysłach ani rządu, ani kierownictwa Platformy. Rostowski musiał przyznać się do finansowej katastrofy, a w Warszawie mówią, że teraz już tylko jakiś wielki międzynarodowy konflikt może uratować nas przed bankructwem i spłacaniem gigantycznych długów przez kilka kolejnych pokoleń. Długów, które nie przyniosły unowocześnienia Polski – nie ma autostrad, koleje są w stanie rozsypki, likwiduje się armię, zamyka i wyprzedaje resztki przemysłu, a służba zdrowia umiera szybciej niż jej pacjenci. Pieniądze z Unii Europejskiej zostały zmarnowane albo rozkradzione, a nasze podatki poszły na stadiony, propagandę i premie dla kolesi Tuska. „Rekonstrukcja” rządu, o której mówiło się wiosną, ale o której teraz cicho, niczego już nie uratuje, zresztą w Platformie dawno już nie widać ludzi kompetentnych i rzetelnych.

Nic więc dziwnego, że strach padł na pracowników telewizji. Trudno nazywać ich dziennikarzami, bo z dziennikarstwem większość od dawna nie ma już nic wspólnego. A boją się podwójnie. Po pierwsze żyją w ciągłym niepokoju, że nie wykażą się odpowiednim refleksem i pozostawią bez złośliwego komentarza albo kategorycznego zaprzeczenia jakąkolwiek krytyczną uwagę swoich rozmówców pod adresem rządu, premiera, prezydenta, czy kogokolwiek z obozu Platformy. Gdyby nie było to tak żałosne, można by umierać ze śmiechu, patrząc i słuchając jak w jednej chwili wczuwają się w rolę rzeczników Rostowskiego, Nowaka czy Muchy, jak mężnie stają w obronie Kidawy czy Niesiołowskiego, jak błyskawicznie odpierają każdy zarzut pod adresem władzy. Chwilami można odnieść wrażenie, że to oni mają więcej argumentów i więcej wiedzą od tej gromady nieudaczników, których na co dzień muszą bronić przed zirytowaną publicznością. A muszą bronić, bo inaczej wylecą z roboty, z dnia na dzień stracą kontrakty, umowy, premie, abonamenty w prywatnych klinikach, przywileje i złote karty.

Ale teraz boją się także końca złotych czasów. Co się z nimi stanie, gdy stracą władzę macherzy od manipulacji i politycznej ściemy? Potentaci od wysługiwania się władzy mają coraz słabsze wyniki i już zwalniają pracowników, a pozostali żyją tylko z reklam państwowych firm, opanowanych przez partyjną klientelę. Co się stanie, gdy straci władzę partia, która miała już zawsze rządzić ? Kto przygarnie telewizyjnych chałturników, posłusznie wyciszających aferę Amber Gold czy rozkradane miliony z autostrad, ale nie umiejących bez instrukcji sklecić najprostszej informacji?

Negatywna selekcja do zawodu telewizyjnego funkcjonariusza, pozbawiła pracy wszystkich, którzy nie nadawali się na papugi władzy. Ci odrzuceni założyli własne gazety, rozgłośnie, nawet telewizję i stworzyli dla medialnego lokajstwa silną konkurencję. Teraz łatwo poradzą sobie z przywróceniem normalności . Wreszcie będzie można bez obrzydzenia oglądnąć poranne wiadomości albo posłuchać komentarzy prawdziwych ekspertów. Okaże się wtedy, że telewizja nie musi być tubą ordynarnej propagandy, a dziennikarz już nie musi wstydzić się swojego zawodu.

Ryszard Terlecki