Tekst alternatywny

Rozmyślania przy kominku

Rozmyślania przy kominku

Niedawno siedziałem sobie u znajomych na podkrakowskiej wsi. Był późny wieczór, atmosfera bardzo przedświąteczna, choć jeszcze bez choinki. W saloniku półmrok, ogień buzował w kominku, za oknem śnieg, mokry wprawdzie, ale jednak śnieg. To sprzyja zawsze rozmyślaniom.

Kiedy więc interpretowałem w myślach masę wydarzeń politycznych które nastąpiły w zbliżającym się do końca 2017 roku, naszła mnie krótka refleksja. Otóż w końcu XIX i na początku XX wieku funkcjonowało takie ugrupowanie historyków które nazwano z czasem „krakowską szkołą historyczną”. Najwybitniejszymi jej przedstawicielami byli ks. Walerian Kalinka, Józef Szujski i przede wszystkim Michał Bobrzyński, którego „Dzieje Polski w zarysie” doczekały się bodaj coś dwudziestu kilku wydań. Ludzie ci, w rolach często nie tylko uczonych ale i polityków galicyjskich (nazwali siebie Stańczykami) rozważali przyczyny klęski i upadku Polski, przyczyny tragedii rozbiorów. Ich wnioski najkrócej można streścić tak: to sami Polacy winni byli utraty niepodległości. Poprzez warcholstwo, sobiepaństwo, brak solidaryzmu i nieszczęsną zasadę liberum veto. Te poglądy, sprzeczne z historiografią romantyczną, mesjanistyczną, nazwano pesymistycznymi.

W reakcji na nie powstała „szkoła warszawska”, której najwybitniejszymi przedstawicielami byli wielcy historycy, tacy jak Tadeusz Korzon czy Władysław Smoleński. Uważali, że za  czasów króla Stanisława Augusta Rzeczpospolita dźwigała się z upadku epoki saskiej, wprowadzała liczne pozytywne reformy i przetrwałaby, powróciła do wielkości, gdyby nie brutalna ingerencja sąsiednich mocarstw. Polskę zamordowali zaborcy. Gdyby nie ich ingerencja, podnieślibyśmy się, wrócili do potęgi jagiellońskiej, unowocześnili ustrój, gospodarkę, infrastrukturę – tylko zabrakło czasu. Tę koncepcję nazwano optymistyczną. Nie my ponosimy więc winę, tylko trzy sąsiednie mocarstwa.

Współcześnie te historiozoficzne spory należą już zazwyczaj do przeszłości. Przyszło przyjąć, że na upadek Rzeczpospolitej złożyło się mnóstwo czynników, zarówno wewnętrznych jak i zewnętrznych.

A jednak mnie jest bliżej do „szkoły krakowskiej”. I to nie ze względu na lokalny patriotyzm. Nie, po prostu uważam, że pojęcia szkół optymistycznej i pesymistycznej zostały zamienione miejscami. To warszawiacy byli pesymistami, ponieważ uważali, że o losie Polski mogą decydować siły zewnętrzne. Natomiast krakusi i lwowiacy twierdzili, że sami stanowimy o własnym bycie narodowym. Pytanie tylko, czy potrafimy podjąć mądre decyzje.

Popatrzyłem w ten ogień przygasający w kominku. Kolega wstał z fotela i dorzucił drewna. Płomienie znowu się rozhulały. Politycznie mieliśmy dobry rok. Bądźmy optymistami i uważajmy, żeby tego wszystkiego nie schrzanić. Wszystko w Polsce zależy od nas.

Wesołych Świąt Bożego Narodzenia i Szczęśliwego Nowego Roku!

Tomasz Kowalczyk

Tomasz_Kowalczyk_small