SZCZĘŚCIE W NIESZCZĘŚCIU
Trudno opisać skalę złych emocji, jakie wywołuje w Polsce polityka. Fala hejtu jest porażająca. A ogrom zarzutów miotanych przez totalną opozycję – naprawdę nie do policzenia. A przecież jeśli ktoś ma odpowiednio mocne nerwy, jest w stanie to wszystko wytrzymać, ba, nawet skwitować zjawisko gromkim śmiechem. Cała bowiem czarna propaganda ma jedną wspólną cechę, która powoduje jej nieskuteczność – jest bezdennie głupia. Działa wyłącznie na emocje, których przecież nie sposób podgrzewać w nieskończoność, ale co gorsza, obraża inteligencję elektoratu. Przeciwnik jest opisywany na podobieństwo Niemca w filmie PRL-owskim, który musiał być równocześnie sadystycznym zbrodniarzem i kompletnym idiotą. Podobnie przypisywanie rządzącym wszystkich możliwych złych cech, często nawzajem się wykluczających, czyni z miejsca krytykę niewiarygodną. Nie można atakować władzy za wrogą politykę wobec Rosji, nazywając równocześnie PiS agenturą Putina. Nie można twierdzić, że się niszczy system prawny, gdy na każdym kroku widać jego dotychczasowe mankamenty. Ukoronowaniem tych praktyk jest nagradzanie Tuska za jego antypolskie działania. Nie jestem bezkrytycznym chwalcą aktualnej władzy, zauważam jej potknięcia i błędy i na miejscu opozycji znalazłbym sporo celów dla skutecznej krytyki. Co więcej, konstruktywne kontrpropozycje mogłyby lepiej podbudowywać własną pozycję niż zachowanie w stylu rozkapryszonego dziecka, które rzuca się na ziemię, kopie nóżkami, a na każdą, choćby najbardziej neutralną i korzystną nawet dla siebie propozycję mówi: „nie, bo nie!”. Poziom aberracji sprawia, że przypisuje się zwalczanej władzy wszystko – klimat, klęski żywiołowe, afrykański pomór świń, czyny indywidualnych szaleńców. Taka eskalacja sprawia jedno – kiedy zarzuca się gołosłownie wszystko, ludzie przestają wierzyć w cokolwiek. I to jest mój główny, choć niejedyny powód dla narodowego optymizmu!
Marcin Wolski