Wrzutka
Kukułcze jaja
Dość długo na pytanie „kto za tym stoi?” nie potrafiłem znaleźć sensownej odpowiedzi. Oczywiście widziałem symptomy rozrastającego się obłędu. Widziałem, jak tendencja, wywodząca się zrazu z chęci wyrównywania szans i przekonania o winach własnych przodków, staje się obsesją, a co gorsza – ideologią. Na główny oręż awansował „parytet” – ten najgłupszy z pomysłów współczesnego świata. Co bowiem oznacza, że połowę miejsc na przykład w radzie miasta powinny zająć kobiety? A jeśli jest tyle dobrych kandydatek, że wyborcy powinni im dać 80 proc. mandatów? A może nie ma żadnej odpowiedniej? Parytety dotyczą nie tylko kobiet, wykorzystują je już wszelkie rasy czy mniejszości seksualne, dotąd, zdaniem szermierzy poprawności, pokrzywdzone. Możemy być pewni, że z czasem o parytety upomną się kolejne grupy i zażądają proporcjonalnych udziałów – Indianie, Azjaci, no i od Murzynów liczebniejsi Latynosi. Po wielu latach przekonaliśmy się, że rewolta ’68, która rozsadziła tradycyjne amerykańskie społeczeństwo, nie była jedynie rodzimą chorobą, konsekwencją dobrobytu, tylko nowym wcieleniem światowej rewolucji socjalistycznej. Nie przypadkiem na sztandarach pojawił się Mao i Marks. Komuna przegrała sromotnie w swoim mateczniku, ale złożone przez nią kukułcze jaja doczekały się przychówku. Dziś mamy drugą fazę. Mnożą się opinie, że za kulisami obłędu trawiącego Zachód stoją dziś marzący o światowej supremacji Chińczycy. Czy można to wykluczać, zwłaszcza gdy zastanawiamy się nad sprawcami pandemii? Wiadomo, że Zachód to nie tylko przodująca technika, ale zasób idei i wartości – ich zniszczenie to dużo więcej niż ataki hakerskie na strukturę informatyczną. A kto za to zapłaci? My wszyscy, a na krótką metę obawiam się, że zdobywcy uprzywilejowanej pozycji dzięki parytetom wypatrzą, że istnieje nacja, która stanowi może 1 proc. społeczeństw Zachodu, a posiada większość stanowisk – nie tylko w rozrywce w mediach, ale we władzy i biznesie. Boję się dnia, kiedy i po nią sięgnie parytetowa rewolucja.
Marcin Wolski