OSTATNIA DROGA Ś.P. KAPITANA STEFANA KULIGA
Na sądeckim cmentarzu komunalnym przy ul. Rejtana odprowadziliśmy na miejsce wiecznego spoczynku ś.p. kapitana STEFANA KULIGA – żołnierza ZWZ-AK, więźnia KL Auschwitz-Birkenau, Sachsenhausen i Ravensbrück, partyzanta PPAN, więźnia stalinowskiego. Przez lata ś.p. kapitan był naszym klubowym przyjacielem uczestnicząc z nami w wielu patriotycznych uroczystościach. Wielokrotnie opowiadał nam o swojej walce z niemieckim i sowieckim totalitaryzmem. Ostatni raz uczestniczył z nami we wrześniu we mszy św. na Hali Łabowskiej w intencji Żołnierzy Wyklętych z PPAN i ks. Władysława Gurgacza. Był ostatnim żołnierzem tego oddziału który przysięgę składał przed ks. Gurgaczem.
Do końca niezłomny.
Jego życiorys przesłaliśmy we wcześniejszym mailu.
Cześć Jego Pamięci! Niech odpoczywa w Pokoju.
Relacja i foto: Sylwester Adamczyk
Zmarł Kpt. STEFAN KULIG „GOROL”, „WICHER”, żołnierz ZWZ-AK, więzień KL Auschwitz-Birkenau, Sachsenhausen i Ravensbrück, partyzant PPAN, więzień stalinowski, przyjaciel naszego klubu GP.
Urodził się 20 VI 1926 r. jako jeden z 12. dzieci (Stefan, Józef, Józefa, Maria Teresa, Stanisław, Franciszek, Edward, Tadeusz i Helena; troje zmarło w dzieciństwie). W czasie nauki w szkole powszechnej został członkiem Związku Harcerstwa Polskiego, należał do „Orląt”. W roku 1939, kiedy wybuchła wojna szedł do VII klasy. W X 1939r. Jako 13-latek wstąpił do ZWZ, później AK i po zaprzysiężeniu przyjął pseudonim konspiracyjny „Gorol”. Zajmował się przeprowadzaniem uciekinierów na Węgry trasą z Rytra przez Jaworki, Lipnik do Toporca. Od 1940 r. kolportował „bibułę” konspiracyjną i zbierał informacje wywiadowcze dotyczące głównie transportów kolejowych przejeżdżających przez Rytro. Starał się nie przebywać w domu rodzinnym, nocował u znajomych, rodziny, w szałasach i bacówkach, oraz w lesie. Aresztowany w Boże Narodzenie 1942 r. w rodzinnym domu przez gestapo. Przez nowosądeckie więzienie dostał się do tarnowskiego więzienia, skąd rankiem 28 stycznia 1943 r. w kolumnie 1200 więźniów przeszedł na tarnowski dworzec, gdzie załadowano wszystkich do wagonów towarowych. Transport 1477 mężczyzn dotarł do KL Birkenau. Nocą wyładowano ich na rampie obozowej i w kolumnach, pod razami batów, popędzono do dwóch baraków nr 19 i 20 na odcinku BIb. Następnego dnia przy stolikach na zewnątrz baraków zostali wpisani na listy obozowe i wytatuowano im numery. Stefan Kulig otrzymał numer 95 664. Wraz z grupą więźniów z tego transportu został poddany eksperymentom medycznym – zaszczepiano im tyfus i testowano na nich nowe leki – w okresie kilku tygodni. Świadomość, że każdy kolejny dzień może być ostatnim nie opuszczała go przez cały okres pobytu w obozie. Jesienią 1944 r. z transportem więźniów został wysłany do Oranienburga a następnie pieszo wszyscy szli do obozu koncentracyjnego Sachsenhausen. Pod koniec 1944 r. przetransportowany do Barth, gdzie przymusowo pracował w zakładach samolotowych Heinkel. W kwietniu 1945 r. był już w Ravensbrück (numer obozowy 11998). Wolność przyszła 3 maja 1945 r., kiedy wraz z grupą kilkunastu więźniów pozostałych przy życiu, w miejscowości Neustadt-Glewe został odbity przez Armię Czerwoną. Po wojnie Stefan Kulig nie zaprzestał konspiracyjnej działalności. Wrócił w rodzinne strony i mimo wycieńczenia z kolegami z AK, m.in. Kazimierzem Mordarskim ps. „Tarzan” i Józefem Szyszką ps. „Maryśka” przygotowywali się do walki z reżimem stalinowskim.
Nieraz był wzywany do Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego w Nowym Sączu na przesłuchania w charakterze podejrzanego o wrogą działalność przeciwko władzy ludowej.
W maju 1946 r. dom rodzinny otoczyło KBW i UB, przeprowadzono rewizję i Stefan Kulig został aresztowany i osadzony w piwnicach PUBP przy Czarnieckiego w Nowym Sączu. Okazało się, że jednym z odbierających informacje od Stefana Kuliga był konfident UB Wojciech Romanowski. Stefana Kuliga przesłuchiwali sądeccy ubecy: Marian Stefkowski, por. Bolek i Seweryn Siemieniec, konfrontowali go z agentem UB Romanowskim. Do niczego się jednak nie przyznawał. „…w sposób sadystyczny znęcali się i bili mnie do utraty przytomności. Po przesłuchaniach z uwagi na brak siły, klucznik Waligóra ciągnął mnie po schodach do celi, którą był ciemny, mokry bunkier pod schodami budynku UB w Nowym Sączu. Po czterech miesiącach katorgi w bunkrze UB zostałem zwolniony i w ciężkim stanie z odbitymi nerkami, stopami i obrażeniami na ciele wróciłem do domu.”
Mimo stałej inwigilacji przez UB, od września 1946 r. podjął pracę w ZNTK Nowy Sącz. W czerwcu 1948 r. wstąpił do Polskiej Podziemnej Armii Niepodległościowców. Dom rodzinny w Rytrze był zarazem punktem kontaktowym dla PPAN. Tam też złożył przysięgę:
– Moją przysięgę odbierał ks. Gurgacz „Sem” i Szajna „Orzeł”, a ja przyjąłem ps. „Wicher” – opowiada.
Poprzez działania agenturalne UB rozpracowywało siatkę oddziału, zacieśniał się krąg wokół PPAN, stąd wkrótce, bo już w sierpniu 1948 r. Stefan Kulig został aresztowany. Jak skuteczna była konspiracja świadczy taki fakt, że Stefan nie miał pojęcia, że jego bracia również działali w PPAN: Tadeusz ps. „Rogacz”, Franciszek ps. „Lis” i Józef ps. „Antoni”. Dowiedział się o tym podczas przesłuchań. – W śledztwie pracownicy Urzędu Bezpieczeństwa w Nowym Sączu nieludzko mnie traktowali, uszkodzili mi wątrobę, nerki i wybili cztery zęby – pisał.
19 listopada 1948 r. z sińcami na plecach i w gorączce został przewieziony z Nowego Sącza do Krakowa, do więzienia na Montelupich.
23 grudnia 1948 r. został skazany wyrokiem Wojskowego Sądu Rejonowego na karę 5 lat więzienia.
12 lutego 1949 r. został wywieziony do więzienia w Rawiczu, gdzie pracował przymusowo po 12 godzin dziennie. Pod koniec września 1950 r. zasłabł przy pracy i po przewiezieniu na izbę chorych zdiagnozowano u niego żółtaczkę. Kilka tygodni w prymitywnych więziennych warunkach spędził w izolatce…
28 września 1951 r. przewieziono go do Karnego Obozu Pracy w Potulicach, gdzie pracował w warsztatach. Tam dała znać o sobie chora wątroba – wylądował w szpitalu wojskowym w Grudziądzu. Najgorzej chyba było w Ośrodku Pracy Więźniów w Strzelcach Opolskich, gdzie 12 godzin dziennie pracował w kamieniołomach wapienia prymitywnymi narzędziami, jak mówi – nawet w niedziele i święta. Baraki nieogrzewane, bez wody, pluskwy, zawszona bielizna. Buty i odzież poniemieckie, pochodziły z czasów wojny. Przez 10 miesięcy mojego tam pobytu nie była zmieniana bielizna, nie było odwszenia ani łaźni. Dla więźniów była tylko jedna latryna, jeden kranik z wodą – wspominał.
Podczas pracy doznał wypadku. Miał zerwany mięsień prawego barku, leżał na izbie chorych na terenie obozu.
– To przyczyniło się do mojego wcześniejszego warunkowego zwolnienia 12 lutego 1952 roku – stwierdza.
Po powrocie do domu musiał meldować się na UB i MO. Był także pod stałą obserwacją agentów UB.
W kwietniu 1952 r. zawarł związek małżeński. Udało mu się zatrudnić na składnicy drewna i pracował tam aż do przejścia na emeryturę. W 1988 r. wyjechał z żoną do Australii, gdzie wcześniej uciekła jego córka. Wrócili w 1991 r. Mieszkał w Nowym Sączu gdzie zmarł 25 lutego 2022 r.
Pogrzeb jednego z ostatnich na sądecczyźnie Żołnierzy Wyklętych odbędzie się 2 marca o godz. 12.00 na cmentarzu komunalnym w Nowym Sączu.
Cześć jego pamięci!
—