Wrzutka
Wasz człowiek w Panamie
Pożegnawszy się wreszcie z pandemią, ruszam znowu w tropiki, wybierając tym razem Amerykę Środkową i trzy kraje wcześniej nieodwiedzane: Panamę, Kostarykę i Nikaraguę. Kraje w sumie mniejsze od Polski, silnie związane językiem, kulturą i historią, a jednocześnie tak różne, jakby pochodziły z odmiennych krańców świata.
Panama położona opodal słynnego kanału epatuje nowoczesnością. Ze starego barokowego miasta widać las wieżowców, przywodzących na myśl Dubaj lub Hongkong. Nie sposób nie myśleć o źródle tej prosperity – kanał i banki, a w nich słynne panama papers. Kraj jest już od pewnego czasu na własnym rozrachunku, pozbył się bowiem Amerykanów zajmujących strefę kanału, a także niesławnej pamięci generała Noriegi – miejscowego dyktatora i bossa mafii, który dotąd nie przeszkadzał CIA, dopóki nie zaczął flirtować z Kubą. Dziś w tych stronach jedynym prawdziwym dyktatorem jest komunista Daniel Ortega w Nikaragui, który na starość upodobnił się nadzwyczajnie do swojego dawnego wroga Somozy. Ale wróćmy do Panamy. Jeśli zestawić prace współczesnych inżynierów i techników z obrazem drużyny Vasco Nuneza Balboy w pancerzach przedzierającej się przez malaryczną dżunglę, by wreszcie dotrzeć nad brzeg Pacyfiku, postęp zaiste ogromny. Choć nie całkiem! Kilkadziesiąt kilometrów dalej na wschód zaczyna się przesmyk Darien oddzielający kraj od Kolumbii. Cieszący się złą sławą, niebezpieczny, wrogi obcym. Raj kokainowej mafii, przemytników i innych złoczyńców. Tu utknęła chyba na dobre autostrada transamerykańska, mającą łączyć Alaskę z Ziemią Ognistą.
Zwykły turysta też woli nie ryzykować przeprawy przez dżunglę. Aby poznać folklor regionu, wystarczy pojechać kilkadziesiąt kilometrów w przeciwnym kierunku, gdzie czkają pokazowe wioski indiańskie pełne importowanych tubylców w strojach regionalnych, z miejscowym tanecznym repertuarem.