Wrzutka
UWERTURA
Statystycznie rzecz biorąc, oddolne bunty rzadko się udają. To różni je od przewrotów pałacowych, w których, jeśli w ciągu pierwszych godzin uda się zgładzić władcę i opanować stolicę, są szanse powodzenia na nową dynastię albo nawet nowy ustrój. Jeśli coś takiego się nie zdarzy albo, co gorsza, buntownicy zdecydują się na pertraktacje z władzą, przeciw której wystąpili, mimo pewnych sukcesów na papierze jest już po nich.
Porozumienie to świstek papieru, a władza nigdy nie zapomina własnego nieludzkiego strachu. Potwierdzają to niezliczone przykłady od Spartakusa przez Wata Tylera po Pugaczowa. Odmiennym przypadkiem są bunty pozorowane, będące elementem prowokacji, dzięki której odsłaniają się rzeczywiści wrogowie przywódcy, a on sam ma pretekst dla dokonania wielkiej czystki. Mistrzem był tu naturalnie Iwan Groźny, ale podobnymi metodami działali i Piotr I, i Józef Stalin.Ostatni operetkowy pucz Prigożyna dowiódł jednego – pełnej rozsypki rosyjskiego państwa, które mimo posiadanych bomb i surowców istnieje tylko teoretycznie. W jakimż kraju aspirującym do roli mocarstwa możliwy byłby rajd zbuntowanych najemników na stolicę? W centralnej Afryce? W Ameryce Łacińskiej? Niektórym wydaje się, że jest pozamiatane. Moim zdaniem mieliśmy do czynienia z uwerturą. Wszak po rewolucji 1905 roku władza w Rosji nie uległa poważniejszej zmianie, bunt legii galijskich nie obalił Nerona, podobnie jak od zdobycia Bastylii do dekapitacji Ludwika Kapeta sporo wody musiało upłynąć w Sekwanie.
Najbardziej jednak groteskowe było obserwowanie, jak Putin gratulował swojej generalicji i siłowikom „wzorowej postawy wobec buntu”. Za to, że dopuścili wrogi rajd aż na przedpola Moskwy? Stalin by ich rozstrzelał. Ale Federacja Rosyjska to nie Związek Sowiecki. Nie pierwsza armia świata, a nie sposób ustalić która. Nie chorąży światowego komunizmu, a chiński wasal. I dlatego czekajmy spokojnie na dalszy rozwój wydarzeń