ChWDP
Telewizję oglądam rzadko, więc noworoczne obiecanki premiera Tuska i jego urzędników podziwiałem tylko w Internecie. Włączyłem sobie nieoceniony portal Onet.pl i ujrzałem całą ekipę za jednym długim stołem. Po lewej ręce premiera siedział koalicyjny wicepremier, który po prawdzie bardziej od wicepremiera przypomina pięściarza po przejściach i do tego już na emeryturze. Po prawej ręce premiera siedziała minister Bieńkowska, która ma grzywkę jak pan Spock ze „Star Treka” i chyba jakieś problemy z oczami. Bieńkowska podobno potrafi czytać i pisać, a nawet rachować. Dlatego ostatnio lisowski „Newsweek” lansuje ją na gwiazdę obecnego rządu, bo istotnie na bezrybiu i rak ryba.
Dowiedzieliśmy się co będzie na początek. A potem, jak u Hitchcocka, napięcie zaczęło rosnąć (cytaty za Onetem):
– To dopiero początek. Dzieci, które pójdą w 2015 roku do drugiej klasy, będą włączane w ten sam mechanizm tzn. w roku 2015 będzie to oznaczało, że pierwszo- i drugoklasiści skorzystają z bezpłatnych podręczników – mówił Tusk. Dodał, że dzięki tej zmianie podręczniki szkolne nie będą już jednorazowego użytku.
I tak trzymać, za moich czasów, czyli w latach 1980. podręczniki też nie były jednorazowego użytku. One były tak wielorazowego użytku, że ten do matematyki mi się w szóstej klasie rozleciał. Ale mniejsza o te wspomnienia, czytałem dalej co mi Onet napisał:
– W ciągu najbliższych dwóch miesięcy ogłosimy przetarg na odcinek autostrady A1 Pyrzowice – Częstochowa z obwodnicą Częstochowy – zapowiedziała wicepremier i minister infrastruktury Elżbieta Bieńkowska.
Czy przetarg na firmę organizującą przetarg wygra firma organizująca przetarg – na razie nie wiadomo.
I tak dalej, festiwal obietnic partii mającej obywatelskość w nazwie trwa. Nie chcę zapełniać tego tekstu cytatami z wypowiedzi osób z partii rządzącej, więc wspomnę tylko o tej obywatelskości. Nie wiem, czy Państwo zwrócili uwagę, że w Polsce mamy partie o dziwnych nazwach i dotyczy to zresztą całego politycznego spektrum – od prawa do lewa. Nie ma u nas Partii Konserwatywnej, Partii Socjalistycznej, Partii Liberalnej itd. No nie ma. Nazwa musi być wymyślna, a nie prosta. Może jakiś socjolog albo inny politolog mógłby mi wytłumaczyć dlaczego tak jest; ja podejrzewam, że to tradycja powstała po 1945 r., kiedy to rzeczywistość przestano opisywać słowami, a zaczęto ją tymi słowami owijać. We wszystkich tzw. demoludach rządziły partie komunistyczne, ale nie w Polsce, czy dokładniej w PRL-u. U nas rządziła partia robotnicza i to w dodatku zjednoczona (jak mawiali złośliwi – ani Polska, ani Zjednoczona, ani Partia, ani Robotnicza). A komuniści jak ognia unikali słowa komunizm, stosując raczej termin socjalizm, choć przecież nie trzeba było być absolwentem jakiegoś wieczorowego kursu marksizmu-leninizmu, by wiedzieć, że socjalizm to zaledwie gra wstępna przed hardcorowym komunizmem. No i to tak zostało nam do dzisiaj i w efekcie oglądam w Onecie premiera i panią minister z partii, która nie nazywa się Partia Grupująca Ludzi Którzy się Ustawili, tylko Platforma Obywatelska. I wicepremiera z Polskiego Stronnictwa Ludowego, które tak naprawdę jest PRL-owskim Zjednoczonym Stronnictwem Ludowym, tyle że jego członkowie zawczasu zdjęli ze ścian swoich gabinetów portrety Lenina i zastąpili je portretami Witosa.
Gdy mieliśmy jeszcze system monopartyjny, to śp. Kisiel zapowiadał, że jak się ten system obali, to on zamierza założyć partię o nazwie Chrześcijańska Unia Jedności (proszę sobie zobaczyć, jak wygląda skrót tej nazwy). Ja od Kisiela nie chcę być gorszy. To znaczy na pewno jestem jakoś tam gorszy, bo nie mam takiego talentu, ale pomysłowości też mi nie brakuje i dlatego zakładam partię o nazwie ChWDP. Co znaczy: Chrześcijańska Wspólnota Dobrych Polaków. Bo już nie chcę oglądać w Internecie tych klonów od pana Tuska i słuchać ich obietnic.
Głosujcie na mnie. Jak mawia Jan Pietrzak – lepiej może nie będzie, ale za to śmieszniej.
Tomasz Kowalczyk