Tekst alternatywny

Ciężka dola aktorów

Ciężka dola aktorów

Na portalu wPolityce.pl przeczytałem następującą informację: „Joanna Szczepkowska dołączyła do totalnej opozycji. Aktorka pojawia się na wiecach pod Pałacem Prezydenckim, czyta Konstytucję i przemawia do zgromadzonych (…). >>Ponieważ jestem od zakończeń chcę powiedzieć, że marzę o tym, żebym mogła powiedzieć: Proszę państwa dzisiaj skończyła się władza Kaczyńskiego<< – mówiła aktorka pod Pałacem Prezydenckim (…).W rozmowie z serwisem onet.pl mówiła językiem PO, Nowoczesnej, KOD i Obywateli RP i opowiadała o zawłaszczaniu państwa przez PiS i Jarosława Kaczyńskiego”.

Szkoda mi pani Szczepkowskiej. Miałem ją dotąd za sympatyczną aktorkę, ale widać palma jej odbija, tak jak Stuhrom, Jandzie, Opani czy Olbrychskiemu. A przecież aktor nie jest człowiekiem od uprawiania polityki czy moralizowania i wystawiania oceny wartości, liczącym na bezkarność związaną z celebrycką pozycją. Już taki Jerzy Trela budzi we mnie więcej szacunku, bo przynajmniej nie udawał bojownika o wolność – w latach 1985 – 89 był posłem z ramienia PZPR, a także członkiem Narodowej Rady Kultury i Rady Konsultacyjnej przy Jaruzelu. Zresztą, potrafił się potem zachować przyzwoicie opuszczając zespół Starego Teatru w Krakowie na znak protestu wobec ekscesów urządzanych na scenie przez niejakiego Klatę. Aktor jest od grania. Gada to, co włożył w niego scenarzysta i robi to, co każe mu robić reżyser. Osobiście przypuszczam, że ta wyjątkowa pozycja aktora w rozumieniu ogółu polskiego społeczeństwa wiąże się z tradycjami scen teatralnych sięgających końca XVIII wieku, a rozkwitłych w stuleciu następnym. ”Powrót posła” Juliana Ursyna Niemcewicza był potężnym wstrząsem o charakterze politycznym. Później przyszły sztuki powstałe na bazie geniuszu naszych Wieszczów – Mickiewicza, Słowackiego, Krasińskiego i innych wybitnych twórców. Jak sobie człowiek pograł Kordiana i mu się wielkie damy rzucały na szyję wstrząsane histerycznymi szlochami… no cóż, trzeba mieć silną kondycję psychiczną, żeby przejść nad tym do porządku dziennego.

Nie wszyscy wytrzymują. Daniel Olbrychski, po tym jak zagrał Kmicica w „Potopie” Hofmanna i kiedy ten film obejrzało bodaj coś ponad 20 mln. widzów chyba naprawdę uwierzył w to, że jest Kmicicem. Świadczyły by o tym iście sarmackie zachowania, w rodzaju jego szarży z szablą w ręku na portrety aktorów w niemieckich, nazistowskich mundurach. Przykłady można by mnożyć.

Jakiś czas temu przeczytałem autobiografię niestety zmarłego niedawno brytyjskiego aktora Rogera Moore’a, znanego głównie z ról Jamesa Bonda. Niesłychanie przyjemna lektura. Zero egzaltacji, wulkan typowo angielskiego humoru, pełny dystans do samego siebie – wszystkie te cechy świadczą o nieprzeciętnej inteligencji. W książce nie ma ani słowa o polityce, a przecież Moore miał swoje poglądy (podobno był zwolennikiem Partii Konserwatywnej). No i stykał się z wielkimi tego świata jako ambasador UNICEF-u; zrobił wiele dobrego w zakresie pomocy humanitarnej w ubogich krajach. Cóż, klasa. Klasa, jakiej pani Szczepkowskiej zabrakło. Ciężko jest być aktorką, gdy – co tu dużo mówić – nie jest się już najmłodszą kobietą i to raczej mało rozpoznawalną wśród masowych widzów. Przypuszczam, że wielu dwudziesto-, trzydziestolatków którzy, ogłupieni, zasilają protesty emerytowanych esbeków skierowane przeciw legalnie wybranej władzy dopiero teraz usłyszało o niej po raz pierwszy w życiu. Jutro zapomną. Tak się nie odzyska popularności, pani Joanno.

Tomasz Kowalczyk

 Tomasz_Kowalczyk_small