Wrzutka
Czy diabeł może pójść do nieba?
Kłopot z papieżem Franciszkiem narasta. Z jednej strony jako wierzącego katolika obowiązuje mnie posłuszeństwo wobec następcy św. Piotra, z drugiej nie jestem w stanie akceptować sprzecznych sygnałów płynących z Watykanu. Kwestionowanie zasad obowiązującego Katechizmu, ciepłe uczucia wobec Lutra, który przełamał wspólnotę chrześcijaństwa i wpędził Europę w krwawe wojny religijne, szereg kontrowersyjnych nominacji, sprzyjanie posunięciom Episkopatu Niemiec, który walnie przyczynia się do dechrystianizacji swojego kraju, a ostatnio mianowanie Jeffreya Sachsa, rzecznika aborcji i antykoncepcji, członkiem Papieskiej Akademii, zdaje się przelewać czarę goryczy. Czy Duch Święty się pomylił, czy raczej ludzie zgromadzeni w Kaplicy Sykstyńskiej źle odczytali jego wskazania? Może powinniśmy myśleć raczej nad stanowiskiem Opatrzności, która nadal utrzymuje przy życiu papieża emeryta Benedykta XVI – faktycznego namiestnika Chrystusa – w przeciwieństwie do urzędującego Pontifexa (a może tylko antypapieża?). Moje obawy podsyca znajomość proroctwa św. Malachiasza, według którego urzędujący Ojciec Święty jest ostatnim, a potem… Jedni mówią – koniec świata, a inni, że jedynie koniec Kościoła. Co prawda św. Malachiasz sporządził swoją listę w XII wieku, ale do tej pory prawie wszystko na niej się zgadzało, zwłaszcza opis naszego Jana Pawła II, określonego jako „de labore solis”, urodzonego w dniu zaćmienia słońca i ojca Solidarności. Franciszek zna to proroctwo. Dał temu wyraz w swoim wystąpieniu inauguracyjnym, być może jego kolejne działania są elementami jakiegoś większego planu, którego nie znamy? Jeśli wierzy w nieuchronność rychłego końca świata i przejście ludzkości do innego wymiaru, mniej dziwią zabiegi uratowania przed potępieniem wszystkich, nawet niewierzących. I może na prowokacyjne pytanie Leszka Kołakowskiego: „Czy diabeł może być zbawiony?” Jorge Bergoglio próbuje odpowiedzieć twierdząco.