Tekst alternatywny

Działo się

Działo się

O przebiegu dopiero co zakończonego IX Zjazdu Klubów „Gazety Polskiej” w Sulejowie pod Piotrkowem Trybunalskim możecie Państwo znaleźć merytoryczne i rzetelne informacje w „Gazecie Polskiej Codziennie”, na stronie niezależna.pl, niebawem też i w tygodniku. Nie będę więc powtarzał tego co już napisano, lecz zajmę się stroną nieformalną Zjazdu.

Każdy, kto uczestniczył kiedyś w jednym z poprzednich Zjazdów wie, że najzabawniejsze rzeczy dzieją się nie podczas ważnych i poważnych rozmów, wykładów i paneli dyskusyjnych, tylko w nocy, kiedy to przebiegają intensywne procesy integracyjne. Ciekawe było więc spotkanie w zajmowanym przez Klub z Poznania pokoju, gdzie wykłócano się o to która to nacja – poznańska czy krakowska – odznacza się w większym stopniu cnotą oszczędności. Kiedy sprzedany został po raz enty stary dowcip o tym, jak wynaleziono drut (wiadomo, poznaniak i krakus chcieli wyrwać sobie złotówkę i tak ciągnęli każdy w swoją stronę, aż drut się z niej zrobił), prezes Klubów Ryszard Kapuściński i ja uznaliśmy, że miarka się przebrała. Po moim oświadczeniu, że są to kiepskie dowcipy dobywające się z jałowych i piaszczystych mazowieckich równin redaktor Tomasz Sakiewicz zdecydował, że z powodu  postawy kolegi Kowalczyka rozwiązuje klub krakowski.

Następnie udaliśmy się na zaimprowizowaną biesiadę nocną pod gołym niebem. Właściwie nie całkiem już nocną, bo niebo dziwnie poszarzało i migotały na nim niepewnie tylko najjaśniejsze gwiazdy (jak to czas leci w miłym towarzystwie). Tam to Paweł Piekarczyk po raz setny opowiedział nam o słoniu którego spotkał kiedyś w Puszczy Kampinoskiej. Następnie bard prawicy zaintonował „Marsz Gwardii Ludowej”. Co prawda w nowej wersji, śpiewał bowiem na melodię radosnego przeboju zespołu Boney M („My ze spalonych wsi – szalalala! Myyy z głodujących miast – szaaalalalala!” itd. Spróbujcie Państwo sobie tak kiedyś pośpiewać przy grillu czy innym ognisku, niezapomniane wrażenia). Zaimprowizowany koncert słyszalny był w promieniu co najmniej kilometra i przywabił kilku zdezorientowanych gości, którzy pytali, czy to właściwie jest zjazd konserwatystów, czy może raczej anarchistów.

Dowiedziałem się również, że zjawiło się na Zjeździe dwóch panów (nie wiem, z którego Klubu), którzy przybywszy na miejsce w okolicach północy z piątku na sobotę strasznie kręcili nosami że nie dość szybko załatwia się im rezerwację, po czym jeden z nich malkontencko stwierdził, że na tych Zjazdach zawsze nawala organizacja.

Z absolutnie pewnych źródeł wiem, że jeśli owi panowie pojawią się na przyszłorocznym Zjeździe, dostaną najgorszy pokój.

Właśnie organizacja była mocnym punktem, za co chwała Klubowi z Piotrkowa, a szczególnie przewodniczącej Beacie Dróżdż. Zresztą, udało się jej zamówić nawet piękną pogodę. Jedyny minus – komary mnie pogryzły.

Tomasz Kowalczyk

Tomasz_Kowalczyk_small