„ Niezłomni ludzie nie dają się złamać. Są nieugięci. Nawet w obliczu cierpienia i śmierci. Są niezwyciężeni. Taki był też elblążanin Andrzej Żelazny, pseudonim „Cień” (…). Przed wybuchem wojny marzył o konstruowaniu statków. Wojna przerwała marzenia, bo trzeba było stanąć w obronie Ojczyzny. Jako Żołnierz Armii Krajowej walczył w Powstaniu Warszawskim (…). Po klęsce Powstania ukrywał się i działał w podziemiu antykomunistycznym na Lubelszczyźnie. W 1946 r. przyjechał do Elbląga i brał udział w odgruzowywaniu zrujnowanego miasta ”
– powiedział Marek Pruszak, przewodniczący Rady Miasta Elbląga, przy obelisku poświęconym Żołnierzom Armii Krajowej, nazywanych dziś „Wyklętymi” i „Niezłomnymi, gdzie odbywały się uroczystości miejskie.
W Elblągu był jeszcze jeden z ze słynnych „Wyklętych” – Romuald Rajs „Bury”.
Kiedy III Wileńska Brygada NZW została rozproszona i częściowo rozbita przez KBW 30 kwietnia 1946. w listopadzie tego roku Rajs otrzymał urlop organizacyjny i wyjechał najpierw do Elbląga, a w marcu 1947 do Karpacza,
Trzeba nadmienić, że sprzeciw wielu uczestników uroczystości wobec wystąpienia Mirona Szyca był uzasadniony. Jego wystąpienie zostało przez wielu odczytane jako prowokację środowisk PO i PSL wymierzoną w środowiska patriotyczne i w samych już w małej liczbie (bo odchodzą z powodu sędziwego wieku) elbląskich „AKowców”. Pan Szyc powinien raczej przeprosić za swego ojca, członka UPA, niż przemawiać z „okazji Wyklętych”.
Pan Szyc nigdy od tej przeszłości się nie odciął, wręcz deklarował, że jest dumny ze swego ojca.
Udawanie „że nic się nie stało”, jesteśmy ponad (ponoć) podziałami” to zdarta fraza z wystąpień B. Komorowskiego.
Kluby Gazety Polskiej w Elblągu