Dzisiejszy dzień nietypowy, jak dla naszych wypraw, bo skupiliśmy się głownie na przyrodzie. Długi przelot na trasie Pińsk – Laskowicze pokazał w całej tragicznej krasie, jak niszczycielską działalność mogą prowadzić bezmyślni urzędnicy, pracujący na rzecz socjalizmu. Zmeliorowane i osuszone tereny bagien poleskich robią przygnębiające wrażenie. W Laskowiczach mieści się siedziba Prypeckiego Parku Narodowego. Wizytę rozpoczęliśmy od krótkiego rejsu statkiem po Prypeci, gdzie na jej wysokim, piaszczystym brzegu jest majestatyczna rezydencja prezydenta Białorusi Łukaszenki. Na piaszczystych łachach i zakolach spotkaliśmy żerujące czaple siwe i białe, ostrygojady, biegusy, a na zalesionych i piaszczystych skarpach gniazdujące w norkach zimorodki i jaskółki brzegówki. W muzeum parku, byliśmy pod wrażeniem staranności i pomysłu przygotowania ekspozycji – pierwszy zew dawnego Polesia z książek Rodziewiczówny. W drodze powrotnej szeroka, acz gruntowa droga poprowadziła nas do Kudryczów – zachowanej w stanie przedwojennym wioseczki wśród bagien. Tu już czar Czahar dał o sobie znać w pełnej krasie. Kilka ludzkich osad, posadowionych na wysepkach wśród bagien, gdzie w czasie roztopów łódka jest jedynym środkiem transportu. Sprzęty codziennego użytku, które widujemy w skansenach – tu w normalnym użyciu. Przy domu prawdziwe barcie pszczele, a nie żadne styropianowe ule. Zatoczka – pewnie starorzecze Jasiołdy, gdzie leży poleskie czółno, postawione żaki i stogi siana, zwożonego zimą po lodzie. I tu też kontrast, po jednej stronie zachowane bagna ciągnące się po horyzont, a po drugiej płaskie pola kołchozów.
Klub „Gazety Polskiej” Gdańsk II