Tekst alternatywny

Gierkowskie zadupie

Gierkowskie zadupie

Kiedy dowiedziałem się, że nie będzie Festiwalu w Opolu, napisałem na swoim profilu facebookowym coś takiego, że w takim razie chętnie tam pojadę. Bo skoro nikt nie będzie grał i śpiewał, to wreszcie znajdę upragnioną chwilę ciszy i spokoju. Ostatnio przeczytałem, że jednak Festiwal się odbędzie, tyle że we wrześniu, więc we wrześniu na pewno do Opola nie pojadę.

Opolski Festiwal oglądałem w telewizji bodaj jeden raz w życiu. To było dawno, nie pamiętam już daty i występował tam zespół Kult z Kazikiem Staszewskim. Tylko ten koncert mnie interesował. Więcej ciekawił mnie Festiwal sopocki; do dziś trzymam kasetę VHS (tyle, że nie mam jej już na czym odtworzyć) z roku 1995, kiedy to właśnie w Sopocie rozpoczynała światowe tournée Annie Lennox, była wokalistka grupy Eurythmics, po paru latach przerwy powracająca na scenę. To był koncert!

Zawsze dziwiło mnie, dlaczego nasza scena muzyki popularnej wydaje się być totalnie zabetonowana. Na dobrą sprawę, światową karierę, krótką, ale intensywną, zrobiła tylko Basia Trzetrzelewska w końcu lat osiemdziesiątych. Czesław Niemen miał szansę zostać wokalistą amerykańskiego zespołu Blood, Sweat and Tears. Nie został. Spóźnił się na prom do Szwecji.

A ‘propos Szwecji: kraj większy od Polski, ale liczący znacznie mniej obywateli (teraz  to się zmieni, bo zaludniany jest przez islamskich imigrantów, ci jednak nie śpiewają, lecz jedynie wyją z minaretów), a przecież co i rusz wyskakuje od nich jakaś gwiazda muzyki pop światowego formatu. Roxette, Ace of Base (naszpikowany efektami specjalnymi wideoklip do piosenki „Beautiful life” był jednym z najdroższych w historii fonografii), czy legendarna Abba – to prawdziwe wizytówki tego kraju w świecie mediów żywiących się popkulturą. Przykłady można mnożyć. Dlaczego my tak nie potrafimy?

Są oczywiście wyjątki, jak grupa Vader, ciesząca się uznaniem fanów ciężkiego rocka na całym świecie. Ale to formacja niszowa, przy której muzyce nawet Metallica brzmi jak swingowy zespół pogodnych dziadków emerytów. Wiem, że Budka Suflera dała gigantyczny koncert w Nowym Jorku, ale na ten koncert przyszli tylko nasi kochani Polonusi, Amerykanów nie interesował, mimo że grano takie ładne, melodyjne piosenki. Bariera językowa? Ale przecież Amerykanie słuchają chętnie piosenek meksykańskich czy francuskich, mimo że najczęściej potrafią mówić tylko po angielsku. Z amerykańskim akcentem.

Z polskim jazzem i muzyką poważną jest lepiej. Tyle że nagrania Michała Urbaniaka czy Rafała Blechacza raczej nie trafiają na popularne lity przebojów.

Tak więc do Opola nie pojadę. Ne chcę zderzyć się z betonem gierkowskiego zadupia. I nie chcę słuchać po raz kolejny Maryli Rodowicz śpiewającej o pociągu byle jakim i kamyku zielonym. Ten beton blokuje młodych, obiecujących artystów i wykonawców, których w telewizji nie zobaczymy.

Tomasz Kowalczyk

Tomasz_Kowalczyk_small