HAMULCE ROZWOJU
Ostatni tydzień spędziłem w Afryce. Tej czarnej, biednej, która przyjmie wszelką pomoc, ale natychmiast ją roztrwoni, a szybko mnożący się mieszkańcy zasilą jedynie rezerwuar potencjalnych uchodźców gotowych zalać bogatą Europę. I nie przestaję sobie zadawać pytania, dlaczego dystans między Afryką a światem pogłębia się, zamiast maleć? Nie przekonuje mnie teza o kolonialnym dziedzictwie. Wielokrotnie w dziejach zrzucenie obcego jarzma dawało impuls rozwojowy. Tu przeciwnie. Im dalej od czasów zniewolenia, tym większe objawy regresu. Może więc decyduje przekleństwo czynników geografi cznych? Aliści w podobnych warunkach klimatycznych kraje azjatyckie potrafi ą tworzyć prężne gospodarki, wspaniałą kulturę, zadając kłam stwierdzeniu, że nie da się pracować
w upale. Sądzę, że wszystko leży w ludzkim charakterze. Człowiek nie robi nic, jeśli nie musi. Plemiona Amazonii (gdzie wszystko samo rośnie) przez ostatnie 30 tys. lat nie dokonywały żadnych zmian czy wynalazków, bo nie było takiej potrzeby. Człowiek strefy chłodniejszej musiał podejmować heroiczne wysiłki, żeby przetrwać. Czasy się zmieniły, nawyki pozostały. Mieszkańcy krajów zapóźnionych chcą żyć jak dawniej, ale mieć wszystko to, co mają obywatele krajów rozwiniętych. Sukces ekonomiczny kraju, nawet wiszącego na zagranicznej kroplówce, jest zawsze odwrotnie proporcjonalny do poziomu skorumpowania elit. Korupcja, często połączona z werbalnym populizmem, stanowi najskuteczniejszy hamulec rozwoju. A jak w tym kontekście wygląda współczesna Polska? Już pierwsze sukcesy w walce z patologiami dały potężny zastrzyk środków dla Dobrej Zmiany. To, co nieopłacalne (stocznie, kopalnie, LOT), nagle stało się dochodowe. Pieniądze, zamiast osiadać na zagranicznych kontach nielicznych, idą na inwestycje prorozwojowe dla wszystkich. Wracam z Afryki z przekonaniem, że wbrew krakaniu totalnej opozycji jedyną alternatywą dla Dobrej Zmiany jest Trzeci Świat.
Marcin Wolski