Tekst alternatywny

Inteligentne inaczej, czyli kobiety w torbach

Inteligentne inaczej, czyli kobiety w torbach

Czytałem w internecie, że uczestniczki Kongresu Kobiet pozakładały sobie na głowy papierowe torby w geście jakiegoś tam protestu. Był to, z tego co słyszałem, pomysł Manueli Gretkowskiej, dzięki której reżyser Andrzej Żuławski nakręcił kiedyś najgłupsze dzieło w swojej filmografii, czyli „Szamankę”.

W latach dziewięćdziesiątych, kiedy Żuławski zafascynował się twórczością Gretkowskiej, „Gazeta Wyborcza” usiłowała przeszczepiać na polski grunt, dość jeszcze nieśmiało, tzw. polityczną poprawność. Tak więc zamiast słów „pederaści i lesbijki” lansowano wyrażenie „kochający inaczej”, zamiast „wariat” – „inteligentny inaczej”, zamiast „niepełnosprawny” – „sprawny inaczej”, etc. Kiedy podano informację, że wyłowiony został jakiś trup, bo facet utopił się w górnym biegu Wisły i przypłynął sobie do Krakowa w charakterze topielca, powiedziałem jednej koleżance, że niedługo „GW” będzie nazywać trupa „żywym inaczej”. Odparła, że wcale jej to nie zdziwi. Tak się nie stało, ale określenie „inteligentne inaczej” rzeczywiście pasuje do pań z Kongresu Kobiet, które na głowy zakładają torby i fetują osobnika nie płacącego alimentów na swoje dzieci, oraz żyjącego z pensji swojej konkubiny.

Rację miał anonimowy internauta który napisał w komentarzu, że nie ma nic przeciwko ruchom kobiet, pod warunkiem że są to ruchy rytmiczne. Największym wrogiem kobiety zawsze będzie druga kobieta. Kiedy pracowałem w pewnym biurze, dokonała się zmiana personalna na ważnym stanowisku – mężczyznę na tym stanowisku zastąpiła kobieta. Po paru dniach, gdy z oczywistych powodów nie orientowała się jeszcze w szczegółach pracy biura – już wysmażyła dokument do dyrekcji z ocenami pracowników. Kilku mężczyzn zatrudnionych tam, w tym mnie, oceniła bardzo wysoko. Natomiast całą resztę, jak stwierdziła, należałoby zwolnić, bo to nieroby. Ta cała reszta to oczywiście były dziewczyny, pracujące w rzeczywistości jak mróweczki.

Natomiast nigdy nie zgodzę się, że do uczestniczek Kongresu Kobiet będzie się można teraz zwracać – wy głupie  torby! Wcale nie są głupie, tylko inteligentne inaczej.

Pod koniec lat osiemdziesiątych, gdy miałem jakieś trzynaście lat i nie posiadałem jeszcze komputera, razem z jednym z moich kuzynów pisałem fabularną grę tekstową o przygodach Agenta 008 (coś tam słyszeliśmy o Jamesie Bondzie, mimo że filmów o nim w PRL nie wolno było wyświetlać). Agent, poruszający się po zaciemnionym Mieście otoczonym wojskowym kordonem miał dotrzeć do BWB (Bardzo Ważnego Budynku), w którym ukryto dyskietkę, na której zapisano. (Tak było w oryginale, nie napisaliśmy co zapisano).

Początek był dramatyczny – Agent ocykał się wśród szczątków helikoptera (pilot był zbyt pijany, żeby wylądować), cały sprzęt szpiegowski przepadł. Należało udać się do katedry i tam zmierzyć się ze straszliwym Kościelnym, aby zdobyć granaty zamelinowane tam przez komórkę IRA (to były czasy mody na terroryzm irlandzki, a nie islamski). Potem, błądząc ulicami, napaść w Ciemnym Zaułku nr 1 Eleganckiego Dżentelmena i zabrać mu teczkę z pięciuset dolarami (w Ciemnym Zaułku nr 2 bohatera czekała niechybna śmierć z rąk wygłodniałych zombie). Następnie do kasyna „Wlazł w Vegas”, gdzie można było wygrać więcej pieniędzy. Do sklepu z bronią, po pistolet i karabin. Do nocnego lokalu, by zregenerować jedzeniem punkty życia (trzeba było uważać, jaką wersję odzywki wybrać w rozmowie z Ochroniarzem, bo miał w klapie znaczek SB). I tak dalej. Wreszcie wejść do kanałów, by dostać się do BWB i tam wypłynąć w toalecie wprost z muszli klozetowej. Ale w kanałach też było niebezpiecznie, bo tam grasował potwór Kanalak, zabijający poprzez zianie majerankiem.

Niestety, gra okazała się niegrywlana. Jej przejście było po prostu niemożliwe. Zbyt często wprowadzaliśmy nieoczekiwane zakończenie, w rodzaju – gdy Agent otwierał niewłaściwe drzwi – „z sufitu spada ci na głowę bardzo ładny blok ołowiu pomalowany na pomarańczowo – game over”. Wtedy trzeba by było całą zabawę zaczynać od nowa.

Tak, mieliśmy jako dzieci niezłą fantazję. A jednak feministki z Kongresu Kobiet swoją inwencją i pomysłowością przeskoczyły nas. Tym bardziej, że one robią te wszystkie duperele na poważnie, a myśmy się tylko bawili. Szacun!

Tomasz Kowalczyk

Tomasz_Kowalczyk_small