Tekst alternatywny

Konstituta – prostituta

Konstituta – prostituta

Pewien mój wujek miał malucha, to znaczy fiata 126 p. Po jakichś dziesięciu latach użytkowania ten maluch miał na liczniku około 5 tys. kilometrów przebiegu. Brało się to stąd, że wujek znał tylko dwie trasy. Jedna prowadziła do „Polmozbytu” i przy okazji do stacji benzynowej. Druga – do Borzęty. Borzęta to bardzo miła wieś nad brzegiem Jeziora Dobczyckiego, nieopodal Myślenic, gdzie wujek posiadał działkę, a na niej mały drewniany domek, w sam raz dla dwu osób. W miesiącach letnich ładował do malucha bagaże oraz swoją żonę, czyli moją ciocię i jechali, żeby siedzieć tam przez kilka tygodni, opalać się i moczyć nogi w jeziorze, przechodząc w tym celu przez dziurę wyciętą przez miejscowych chuliganów w drucianej siatce, ponieważ wzmiankowane Jezioro Dobczyckie jest rezerwuarem wody pitnej dla Krakowa i formalnie nie ma do niego dostępu. Ale chuligani zawsze znajdą dostęp, z tej prostej przyczyny, że się zakazami nie przejmują. A kiedy pogoda się już psuła, to wujek i ciocia ładowali manatki do fiacika i wracali do Krakowa, zaś auto wędrowało do garażu i czekało na nadejście kolejnego roku.

Gdyby wyskoczyła mi nagle potrzeba jazdy do, dajmy na to, Radomia, to wujek by mnie nie zawiózł. Nie dał by rady. Znał tylko dwie trasy. Do „Polmozbytu” i do Borzęty.

Ta (przysięgam, autentyczna) anegdota przypomniała mi się, po straszliwym wrzasku, jaki wydała z siebie tzw. totalna opozycja wskutek oświadczenia Prezydenta Andrzeja Dudy o potrzebie zorganizowania dyskusji nad obecnym kształtem Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej. Warto zaznaczyć: nie chodzi o zmiany, bo obecnie nie ma na to szans, tylko referendum i dyskusję.

Ta najwyższa ustawa wydaje się być dla opozycji niewzruszonym kamieniem, który winien trwać po wsze czasy. Napisana i uchwalona pospiesznie pod groźbą nadchodzącego zwycięstwa AWS, pod groźbą możliwej (jak się później okazało, niemożliwej) reelekcji Lecha Wałęsy, skonstruowana została z gumy. Jak niejednokrotnie pisałem, nie jestem miłośnikiem Janusza Korwina-Mikkego, ale w jednym się z nim zgadzam: stwierdził kiedyś, że RP miała być państwem prawa, a jest państwem prawników.

Weźmy artykuł drugi, który mówi: „Rzeczpospolita Polska jest demokratycznym państwem prawnym, urzeczywistniającym zasady sprawiedliwości społecznej”. Konia z rzędem temu, kto wytłumaczy mi, co to znaczy. Co to jest „sprawiedliwość społeczna”? Ja nie chcę żyć w sprawiedliwości społecznej, tylko w sprawiedliwości. Tak po prostu. Oczywiście, chodzi o to by sędziowie Trybunału Konstytucyjnego mogli, za przeproszeniem, uwalić każdą ustawę która im się nie podoba, bo pod ten artykuł można podciągnąć absolutnie wszystko. Ale też, co charakterystyczne, ci sędziowie nie mogą wydawać wyroków (niewykonanie prawomocnego wyroku sądu jest przestępstwem); oni mogą wydawać jedynie orzeczenia. Za rządów PO – ZSL (zawsze ich tak nazywam, bo z PSL Wincentego Witosa mają tyle wspólnego, co ja z Bolesławem Bierutem) nie wykonano ponad pięćdziesięciu orzeczeń TK. I co? I jajco. Żaden Komitet Obrony Demokracji się wtedy nie zawiązał. Bo rządzili ci, którzy powinni rządzić.

Albo artykuł o możliwości ekstradycji obywatela polskiego (art. 55), który międli i międli tak, że nic z tego nie wynika; po prostu sędzia sam decyduje: wydać kibola, działacza PO nie wydawać – tak mniej więcej to wygląda.

Przykłady można by mnożyć. Ale po słowach Prezydenta, który zaproponował, by obywatele zwyczajnie wypowiedzieli się w sprawie ewentualnych zmian w Konstytucji, w obozie opozycyjnym zapanowała panika. Przecież to ich fetysz, nie tak dawno uświęcany przez samą „Gazetę Wyborczą” plakatami przy wiatach przystanków tramwajowych i autobusowych, gdzie jedna z liter zastępowana była czerwonym prostokącikiem pobranym z winiety rzeczonej gazety (nieodparcie kojarzącym się zresztą z „Czerwoną Książeczką” Przewodniczącego Mao). Opozycja zafiksowała się na punkcie obecnej Konstytucji, tak samo, jak kiedyś mój wujek na trasie Kraków – Borzęta. A przecież jest w Polsce tyle innych ciekawych tras.

„Konstituta – prostituta” – mawiał Marszałek Józef Piłsudski. Mówił tak o Konstytucji Marcowej z 1921 r. O obecnej powiedział by tak samo. Zmieńmy!

Tomasz Kowalczyk

 Tomasz_Kowalczyk_small