Laurka dla Majchrowskiego
Był kiedyś w Krakowie „Dziennik Polski”. Codzienna gazeta, poczytna w całym województwie, z lokalnymi dodatkami i tak dalej. Założony w 1945 r., był w jakiejś mierze następcą legendarnego, przedwojennego „IKC-a”, czyli „Ilustrowanego Kuriera Codziennego”. Zajął nawet jego siedzibę, czyli Pałac Prasy u zbiegu ulic Wielopole i Starowiślnej. Niby istnieje nadal, (choć w innym miejscu), ale ten dziennik pozostał już polskim tylko z nazwy, ponieważ przejęła go Polskapresse, czyli lokalny segment koncernu o dość przerażającej nazwie Verlagsgruppe Passau. Niezłego redaktora naczelnego Piotra Legutkę zastąpiono nie niezłym i o również przerażającej nazwie redaktorem Markiem Kęskrawcem. No i się zaczęło.
Redaktor Kęskrawiec chyba grasuje po mojej czyżyńskiej wsi, ponieważ w ubiegłym tygodniu znalazłem w skrzynce na listy bezpłatny egzemplarz „Dziennika Polskiego – ekstra”. „Kraków po godzinach” – tak brzmi wstępniak tej szesnastostronicowej makulatury, w sporej części zapełnionej reklamami deweloperów. Wstępniak napisał red. Kęskrawiec.
Dowiedziałem się, że Kęskrawiec obejrzał po raz drugi komedię Juliusza Machulskiego „Vinci”, która miała premierę w 2004 r. Wtedy redaktor zachwycał się pięknem Krakowa ukazanym na ekranie. Też, swoją drogą się wtedy zachwycałem, a nawet chichotałem na tym filmie obserwując poziom efektów specjalnych; takie na przykład zapadnięcie się ulicy przy Muzeum Czartoryskich sprawiało wrażenie wygenerowanego przez niezbyt rozgarniętego nastolatka pracującego w pocie czoła na komputerze Atari. A dziś, po upływie dziesięciu lat? „Wystarczyła jedna dekada – pisze Kęskrawiec – by nasze miasto zmieniło się w prawdziwie europejską metropolię. Wreszcie pojawiły się u nas miejsca na miarę wielkich ambicji…” Tu następuje wyliczanka: Krakowska Arena, Centrum Kongresowe (nie wiadomo komu potrzebne, bo dublujące Audytorium Maximum) i inne. „Dołóżmy do tego jeszcze Browar Lubicz, zapierające dech przedsięwzięcie będące pierwszą w Krakowie udaną próbą rewitalizacji zabytkowych terenów poprzemysłowych”. (Co oznacza: zburzono zabytkowy browar i postawiono bloki).
Wewnątrz numeru materiały o wspomnianym Centrum, pozostałościach po browarze („bardzo fajnie wpisuje się w strefę śródmiejską”), opowieść pani, która „właśnie przeprowadziła się spod miasta, bo zmęczyło ją życie z dojazdami” (może miała na „apartament”, ale nie miała na bilety?). Dalej jest jeszcze „Leżakowanie w cieniu Forum”, rzecz o ekskluzywnej knajpie w zamordowanym za czasów III RP hotelu „Forum”, pod koniec lat 1980. najnowocześniejszym hotelu w Polsce (poświęcony był mu jeden z odcinków legendarnego programu telewizyjnego „Sonda”). Etc… I reklamy. Dużo reklam.
Bezpłatny „Dziennik Polski Ekstra” ocieka promajchrowskim lukrem. Wygląda na to, że za rządów obecnego prezydenta Kraków z zafajdanej pipidówki przerodził się w metropolię na miarę co najmniej Paryża, jeśli nie Nowego Jorku. Oczywiście o przekrętach finansowych związanych z organizacją niedoszłych zimowych Igrzysk Olimpijskich, organizowaniem Sylwestra na Rynku dla telewizji TVN, za który płacili z własnych kieszeni wszyscy krakowianie, o próbie sprzedaży gruntów w Łagiewnikach pod pole golfowe za dziewięć groszy za metr kwadratowy i o całej masie innych skandali w wydaniu ekipy Majchrowskiego – o tym w „Dzienniku” nie przeczytamy.
Nie wiem, nie mam takiej wiedzy, by twierdzić że to bezpłatne wydanie popularnej gazety powstało na zamówienie Urzędu Miasta. Podobnie jak, sporo już lat temu, obszerny artykuł o wspaniałej pracy krakowskiej Straży Miejskiej, której funkcjonariusze ukazywani byli jako istne anioły w człowieczych przebraniach – a co o Straży sądzi, nie tylko w Krakowie, przeciętny obywatel – to chyba Państwo dobrze wiecie, zwłaszcza ci, którzy mieli pecha wejść w interakcję z tą instytucją. Pewne jest tylko, że trwa kampania przed wyborami samorządowymi, Jacek Majchrowski ubiega się o kolejną kadencję, a „Dziennik Polski” to już nie to co kiedyś.
Tomasz Kowalczyk