Tekst alternatywny

[niezalezna.pl] Wojciech Mucha: Noga w drzwiach systemu. Kluby „Gazety Polskiej” mają 20 lat


Tegoroczny, dwudziesty już, jubileuszowy Zjazd Klubów Gazety Polskiej udowodnił, że środowisko Czytelników i sympatyków Strefy Wolnego Słowa to trwała organizacja o charakterze daleko wykraczającym poza znane nie tylko w Polsce modele, w jakich funkcjonuje społeczeństwo obywatelskie.

Ten powyższy, dość suchy wstęp jest potrzebny, ale broń Boże nie mam zamiaru utrzymywać w tym tonie relacji i refleksji ze zjazdu – to jedynie kronikarska powinność. Proszę jednak o wybaczenie dość osobistej perspektywy, na jaką sobie pozwolę. 

Rysiek jest z nami

W trakcie odprawianej przez księdza Jarosława Wąsowicza mszy świętej na zakończenie naszego „klubowego” spotkania stałem przed wejściem na salę, w której trwało nabożeństwo. Frekwencja była tak duża, że nie sposób było zmieścić w środku wszystkich chętnych. Moją uwagę przykuł baner, który zawieszony był na fasadzie sali. Był to transparent Klubu z Piotrkowa Trybunalskiego, który od niedawna nosi imię śp. Ryszarda Kapuścińskiego, pierwszego prezesa KGP. Pogodne, znane większości z Państwa zdjęcie nieodżałowanego „Rysia”, które działacze z Piotrkowa na nim umieścili, uświadomiło mi kilka ważnych spraw. Oczywiście przede wszystkim nieuchronność upływu czasu i niepewność co do naszych losów – dla nas wszystkich śp. Ryszard odszedł za wcześnie, zbyt szybko. Trudno pogodzić się ze stratą kogoś, kto dla całego środowiska był przyjacielem, kolegą i doskonałym organizatorem. Twórcą i animatorem Klubów. Ale to także znak tego, że dzieło, które przez dwie dekady Kapuściński współtworzył z Tomkiem Sakiewiczem i wszystkimi, którzy w tym czasie choćby otarli się o Kluby, jest trwałe i wykracza poza jedno pokolenie. Dziś – nie mam wątpliwości – Rysiu patrzy na nie z przyjemnością. Bo jest z czego być zadowolonym. 

Jak wylicza Ewa Wójcik, nowo wybrana Prezes Klubów, której nominacja była oczywistością – przez długie 17 lat wspólnie z Kapuścińskim zawiadywała całą społecznością i jest gwarancją tego, że doświadczenie tych 20 lat pójdzie w parze z nową energią – aktualnie istnieje 535 Klubów „GP”, w tym ponad 40 w Europie, ponad 30 w Ameryce, trzy w Australii (przedstawiciele wszystkich trzech byli obecni na Zjeździe). Kolejnych kilkanaście Klubów jest w procesie rejestracji, więc kto wie – być może gdy czytają Państwo te słowa, liczba 535 jest już nieaktualna. Aktualne jest za to coś innego: ta formuła sprawdziła się przez lata i ma przed sobą przyszłość. 

Mam na potwierdzenie tych słów sporo dowodów. Zjeździłem dzięki Klubom Polskę, Europę i świat, wszędzie spotykając cudownych ludzi, gotowych poświęcić wiele służbie Rzeczpospolitej. Już w 2017 roku pisałem na łamach „Gazety Polskiej”, że choć wielu próbowało, nikomu nie udało się powtórzyć naszego wspólnego sukcesu, który od tamtej pory jest jedynie większy. Wówczas – dla porównania – Klubów było 430. 

Tamten punkt odniesienia jest potrzebny, bo choć to zaledwie osiem lat temu, to dobrze widać, jaki progres poczyniono – pomimo wojny, pandemii i politycznych turbulencji z wyborami 2023 roku na czele  środowisko udowodniło, że jest zdolne do działania w naprawdę trudnych warunkach.

Klubowicze nie ukrywają, że tamten czas mocno ich zahartował i utwierdził w przekonaniu o ich racji. Ostatnie miesiące, choć naznaczone fatalnymi rządami Tuska i widmem „domknięcia systemu”, dodatkowo ich zmobilizowały i to Kluby włożyły „nogę w te drzwi”. Co jest jednak ważne – Klubowicze nie mają także zamiaru rezygnować z tego, co dobrze poznali na własnej skórze politycy prawicy – funkcji kontrolnej wobec dobrej zmiany i polityków obozu niepodległościowego. 

Jednym z wiodących tematów rozmów (nie tylko nocnych) były bowiem wnioski z porażki wyborczej z 2023 roku oraz tego, że społeczeństwo obywatelskie nie może kolejny raz pozwolić prawicy „odkleić” się od niego, jak miało to miejsce szczególnie w drugiej kadencji rządów (2019–2023).

Swoje w tej kwestii usłyszeli parlamentarzyści PiS, których (zresztą zwyczajowo) nie oszczędzano. Mowa była m.in. o tym, jak wyglądają przepływy sympatii na prawicy i co je spowodowało, a także o tym, jak prezentuje się sobiepaństwo lokalnych działaczy PiS. Deklaracje wyciągnięcia wniosków złożone Klubowiczom pozostają w mocy. 

Kandydat obywatelski, czyli Klubów

Każdy, kto choćby raz brał udział w zjeździe, wie, jak to spotkanie jest odświeżające towarzysko i intelektualnie. Panele dyskusyjne i spotkania z dziennikarzami, politykami czy gośćmi specjalnymi, czyli stały element każdego zjazdu, i tym razem stały na wysokim poziomie, by wspomnieć choćby panele dziennikarskie czy rozmowy z b. prezes Trybunału Konstytucyjnego, Julią Przyłebską, jej mężem, b. ambasadorem w Niemczech, prof. Andrzejem Przyłębskim, Antonim Macierewiczem czy prof. Przemysławem Czarnkiem. 

Ale głównym tematem tegorocznego zjazdu – nie tylko w trakcie paneli, ale przede wszystkim podczas  rozmów kuluarowych (są one najważniejszą częścią spotkań) były wybory prezydenckie – kampania, wynik i prognozy. Klubowicze jako największa siła społeczna zaangażowali się w kampanię Karola Nawrockiego, którego rozpoznawali jako kandydata obywatelskiego nie tylko za sprawą takiej jego autodeklaracji. 

Dlaczego? Nawrocki był gościem i przyjacielem Klubów od wielu lat. Współpracował z Klubami jako prezes IPN i wcześniej, jako dyrektor Muzeum II Wojny Światowej. Nie ma więc zdziwienia, że wsparcie tego środowiska otrzymał niemal automatyczne. Było ono kluczowe – w trakcie tegorocznej, niemalże dziękczynnej wizyty w Sulejowie, Nawrocki już jako prezydent elekt wspominał o tym wielokrotnie. „Dziękuję za lata wsparcia, współpracy, wiary i nadziei. Idziemy wspólnie zmieniać Polskę – bo Polska to jest wielka sprawa. Niech żyje Polska” – napisał prezydent elekt w pamiątkowej księdze XX Zjazdu Klubów „Gazety Polskiej”

Przyjazd Nawrockiego był kulminacyjnym punktem XX Zjazdu. Towarzyszyły mu dywagacje, czy przedstawiciele tzw. koalicji 13 grudnia zdecydują się na dalsze podważanie wyniku wyborów. Klubowicze nie mają wątpliwości, że niezależnie od tego, ich obecność 6 sierpnia w Warszawie i towarzyszenie Nawrockiemu w zaprzysiężeniu to konieczność. „Wierzę, że instytucje państwa polskiego i osoby za to odpowiedzialne wezmą na siebie odpowiedzialność prestiżu państwa polskiego i 6 sierpnia będzie tylko bardzo ważną, ale uroczystą formalnością zaprzysiężenia” – mówił tymczasem Nawrocki i zapraszał do Warszawy. Zaproszenie przyjęto.

Polska to jest wielka sprawa

To wszystko tzw. oficjałki. Ważne, ale proszę pozwolić mi na refleksję innego typu. Nie ma poza Klubami drugiej takiej społeczności, w ramach której podczas jednego tylko wieczoru można porozmawiać o tajnikach bartnictwa z zajmującym się tym od dekad fachowcem (Leopold Gomułkiewicz, klubowicz z Wrocławia, prezes Zarządu Ogólnopolskiego Okręgu Światowego Związku Żołnierzy AK we Wrocławiu), wymienić uwagi na temat polityki wewnętrznej Niemiec z przybyłym wraz z Klubowiczami z Hamburga Markiem Froelichem, ojcem mającego polskie pochodzenie europosła AFD, Tomasza Froelicha, czy posłuchać o inicjatywie pomocy polskim dzieciom z Kresów – dzieło księdza Jarosława Wąsowicza. A na koniec wysłuchać program artystyczny, którego poziomu nie powstydziłyby się recitale – znany ze spektakularnego wykonania „Te Deum” Janusz Szrom bisował trzy razy.

A ile rozmów z Klubowiczami z całej Polski o „zwykłych” sprawach? Opole, Żywiec, Żory, Kraków, czy choćby uprzejmy Klubowicz z Kielc, który kompletował przy naszym stoisku biblioteczkę dla swojego wnuka – nie zliczę Państwa wszystkich.  

I we wszystkich Was obecnych było to przekonanie, że „Polska to jest wielka sprawa”. Wszystko niezależnie od tego, że czasem możemy się pięknie różnić (jak w sprawie Ukrainy czy Węgier), co też jest przecież wartością nie do przecenienia i pozwala dziennikarzowi poczuć społeczną wrażliwość, zrozumieć, że nie wszystko jest tak, jak mu się wydaje. 

Na koniec warto wspomnieć, że nie umknęły uwadze Klubowiczów zmiany technologiczne, które zaszły w Telewizji Republika. Mobilne studio, z którego nadawano nie tylko serwis „Dzisiaj”, ale także m.in. program „Piachem w tryby” z ruchomą ścianą video, niczym nie ustępują najlepszym światowym rozwiązaniom i są widocznym efektem zaangażowania widzów. 

Ten rozwój jakościowy Republiki, o którym przed dekadą nikt nawet nie śnił, jest dziś faktem, a żartobliwe, rzucone właśnie w Sulejowie lata temu słowa Sakiewicza: „Republika będzie lepsza od TVN-u, a nawet od CNN-u” zaczynają nabierać rzeczywistej formy. Warto przy tym pamiętać, że nie brakowało także krytycznych uwag widzów dotyczących ramówki…

Dobre prognozy

Jak pisałem w krótkim komentarzu na łamach „Gazety Polskiej Codziennie”, gdyby wierzyć w to, co media III RP piszą od 20 lat na temat Klubów „Gazety Polskiej”, to wychodziłoby na to, że Kluby od dawna nie istnieją, bo już w momencie ich powstawania uznawano ich formułę za archaiczną. W najlepszym razie okazywałoby się, że jeśli już jakiś Klub przetrwał przez te dwie dekady, to jego najmłodszy członek ma około 85 lat. Tymczasem XX Zjazd Klubów pokazał, że organizacja jest silna jak nigdy – doświadczeniem starszych Klubowiczów i energią tych najmłodszych. 

Wszystko to napawa optymizmem, a patrząc z lotu ptaka nie tylko na Zjazd, ale też na całe środowisko – od Australii przez Piotrków, aż do USA – można być spokojnym, że „legiony Sakiewicza”, jak żartobliwie określili się Klubowicze, są zwarte i gotowe do kolejnej bitwy o to, „czyja będzie Polska”.

Tak zresztą głosiło popularne na koszulkach zjazdowiczów hasło – słowa śp. Jana Olszewskiego. Warto,  aby przy tym wszystkim ten i ów pamiętał, że „Legiony” nie pozwolą traktować się jak mięso armatnie. 


Autor: Wojciech Mucha
Foto: Andrzej Piekarski
źródło: niezalezna.pl