Nocny skok na nasze lasy
W minionym tygodniu, w nocy ze środy na czwartek, Sejm uchwalił przyszłoroczny budżet, ale także głosował zmianę Konstytucji, dotyczącą własności państwowych lasów. Prawo i Sprawiedliwość od dawna domagało się takiego konstytucyjnego zapisu, który uniemożliwi przehandlowanie tej ważnej – bo jednej z ostatnich – części narodowego majątku. Po długich sporach rządząca większość, czyli Platforma i PSL, zgodziły się zapis do Konstytucji wprowadzić, ale z drobną różnicą wobec projektu PiS: z zastrzeżeniem, że Sejm (tzn. sejmowa większość) będzie mógł w każdej chwili na handel lasami zezwolić.
W nocy, aby to ukryć przed opinią publiczną, usiłowano dokonać chytrej operacji: niby zabezpieczyć lasy, ale tak, żeby Platforma mogła zwykłą większością głosów (czyli nie taką, jaka jest potrzebna do zmiany Konstytucji) zdecydować o ich sprzedaniu prywatnym właścicielom. Prawo i Sprawiedliwość zmianę Konstytucji zablokowało. Nie powiódł się nocny zamach na naszą wspólną własność. Leśnicy, których liczna grupa obserwowała głosowania z sejmowej galerii, głośno bili brawo. Można było oczekiwać, że o tym wydarzeniu następnego dnia usłyszymy w telewizji i przeczytamy w gazetach. Sprzedano polskie banki, sprzedano i zlikwidowano większość polskiego przemysłu, szykuje się sprzedaż kolei i polskich linii lotniczych, ale przynajmniej bronią się jeszcze państwowe lasy i o ile w przyszłym roku uda się Platformę odsunąć od władzy, to Polska nie zostanie pozbawiona jednego ze swoich ostatnich bogactw.
Czy jednak dowiedzieliśmy się o tym następnego dnia z mediów? Czy problem państwowych lasów objaśniła publiczna telewizja, przynajmniej z nazwy wciąż jeszcze zobowiązana do prezentowania polskiego punktu widzenia? Czy wydarzenie polityczne wielkiej wagi, jaką była próba zmiany konstytucji, zostało w ogóle zauważone? Nic z tego. A czym przez cały dzień, a nawet przez kilka kolejnych dni, zajmowali się czołowi „komentatorzy”? Sałatką jarzynową, którą na sali sejmowej, w trakcie parogodzinnego głosowania, zjadła posłanka Pawłowicz. A także awanturą, wywołaną przez chuliganerię, wiadomo z jakiego klubu. To był temat, który przedstawiano opinii publicznej, jako interesujący i ważny.
Każdy pretekst jest dobry, aby odwrócić uwagę Polaków od przyszłości ich własnego państwa. Odwrócić uwagę od przyszłości ich zarobków i emerytur, od poziomu życia ich dzieci i wnuków. Takich mamy dziennikarzy, za parę groszy zrobią wszystko, co każe im rządząca partia. Sprzedadzą nawet przyszłość własnych dzieci. A polecenia są jasne: Polacy mają być analfabetami, których znajomość świata kończy się na plotkach o aktorskich beztalenciach i serialowych chałturnikach. Po co im wiedza o publicznych pieniądzach, o budżecie państwa, o planowanych podatkach czy prognozach na przyszłość? Zanim zauważą, że zostali oszukani, sprytna szajka rozjedzie się po świecie, zabierając ze sobą zrabowane majątki.
Zbliża się koniec roku i znowu telewizje zaserwują nam optymistyczne orędzia o tym, że jest dobrze, a będzie jeszcze lepiej. Rzeczywiście, jeżeli na to pozwolimy, będzie im powodziło się jeszcze lepiej. A nam jeszcze gorzej. Problem w tym, że wielu z nas nawet nie będzie o tym wiedziało.
Ryszard Terlecki