Obłęd wycinania – obłęd sadzenia
Mój znajomy na wieść o tym, że miejscowa Platforma Obywatelska będzie sadzić drzewa, by zapobiec kataklizmowi ekologicznemu, jaki wywołała liberalizacja przepisów ustawy o ochronie przyrody, wprowadzona przez rząd Prawa i Sprawiedliwości bardzo się ucieszył. Mam półtora hektara nieużytków rolnych do obsadzenia, życzyłbym sobie jednak by zrobiono to zgodnie ze sztuką, przyznał w rozmowie. Mocno byłby zapewne zawiedziony co do swoich oczekiwań. To co dla ratowania zasobów przyrody uczynili nasi prominentni działacze PO w osobach burmistrza i senatora skłania do tego by usiąść i nie wiadomo czy śmiać się, czy płakać. Niemniej jednak dzielnie wpisali się w ogólnopolską kampanię totalnej opozycji wymierzonej w Prawo i Sprawiedliwość na łonie przyrody. Okazją dla kolejnej aktywności PO stało się wprowadzenie w życie od nowego roku ustawy z dnia 16 grudnia 2016 r. o zmianie ustawy o ochronie przyrody oraz ustawy o lasach, procedowanej jak pamiętamy w szczególnych okolicznościach. Wprowadza ona szereg uproszczeń i mniej formalności, co z jednej strony jest pożądane. Zawiera jednak w sobie kilka niefortunnych propozycji, które spowodowały, że nastąpiła lawinowa wycinka drzew w kraju. Jak się ocenia niekorzystnym rozwiązaniem jest wprowadzenie przepisu umożliwiającego sprzedaż gruntów na cele inwestycyjne, już w dwa tygodnie po wycince drzew. Obecnie trwają prace nad zmianą tej ustawy, ograniczające w pewnym stopniu uprawnienia właścicieli. Przewidują one wprowadzenie obowiązku powiadomienia gminy o planowanej wycince drzew oraz pięcioletniego zakazu sprzedaży gruntów na przykład developerom. Nim jednak to nastąpi i korekta przepisów wejdzie w życie, totalna opozycja Platformy Obywatelskiej wraz z sojusznikami, intensywnie pracuje nad dorobieniem twarzy rządowi Prawa i Sprawiedliwości, a szczególnie ministrowi Janowi Szyszce, nazywając go najsłynniejszym karczownikiem „dobrej zmiany”. Wykorzystuje się przy tym w mediach różne chwyty socjotechniczne, takie jak zdjęcia śpiącej wiewiórki na pniu drzewa zwalonego przez wichurę oraz matek karmiących niemowlęta na porębie. W dobrym tonie jest pokazywanie aktywności działaczy Platformy Obywatelskiej w ostentacyjnym odtwarzaniu drzewostanu. Często zakrawa to na farsę. Przykładem może być tu postawa radnego PO Jana P. ze Szczecina, który pierwej wyciąwszy drzewa na swojej działce pod Puszczą Wkrzańską, korzystając z dobrodziejstwa ustawy lex Szyszko, później ostro przeciwko niej protestował. Dowodów na to, że działacze Platformy Obywatelskiej zachowują się jak obłudnicy i faryzeusze jest mnóstwo. Warto też odnieść się do standardów jakie stosowali podczas swoich rządów, kiedy pod topór szły znaczne połacie lasów. To za rządów PO w roku 2013 w Warszawie w Ogrodzie Krasińskich w ramach rewitalizacji wycięto za jednym zamachem ponad 400 drzew. Takie przykłady można by mnożyć. Restrykcje z tytułu wycinki dotykały z zasady szarego obywatela. Również w Kwidzynie warto zapytać, na czyje zlecenie wycięto kilka okazów, między innymi przy dworcowym postoju taksówek. Zapytany, w niedawnym wywiadzie dla telewizyjnej Jedynki były minister MON Tomasz Siemoniak, o to jak ocenia politykę rządu PO w kwestii wycinki drzew stwierdził, że sytuacja wówczas była inna, gdyż robiono to „za zgodą władz”, a teraz jest „wolna amerykanka”. Dodać przy tym należy, że szczęśliwie, pod koniec swych rządów Platforma Obywatelska nie zdążyła sprywatyzować Lasów Państwowych.
Andrzej Baczewski