Polscy sędziowie w Pekinie
Grupa postępowych polskich sędziów pojechała niedawno do Pekinu, celem odbycia tam roboczej konferencji. Pekin to jest taki duży dom w Warszawie, nazwany imieniem towarzysza Stalina. Pojechało ich tam coś koło trzystu, a że w Polsce sędziów jest znacznie więcej, możemy ocenić, że w konferencji wzięła udział sędziowska elita. Chociaż nie: gdyby gospodarz Pekinu przysłuchiwał się obradom, zapewne wstałby w pewnej chwili, odłożył fajkę i z nieludzkim uśmiechem powiedział: „- Nu, tawariszczi, niemnożko odkłonilis’ ot linii. Wy niet elita, wy wierchuszka”. Co, biorąc pod uwagę PZPR-owską przeszłość wielu z tych sędziów, byłoby całkiem uzasadnione.
W konferencji uczestniczył również Pan Ryszard Petru. Skądinąd nie wiem dlaczego, ponieważ Pan Petru nie jest sędzią. On jest ekonomistą, a przynajmniej tak ludzie na mieście gadają. Tak czy siak, mam istotnie nadzieję że Pan Petru będzie miał kiedyś do czynienia z sędziami. Na zasadzie: sędziowie siedzą za swoim stołem, a Pan Petru stoi po drugiej stronie tego stołu.
Nie wiedziałem dotąd ilu sędziów jest ogółem w Polsce. Sprawdziłem – wychodzi że ok. 10 tysięcy. Dla porównania – we Francji, której liczba ludności jest o jakąś jedną trzecią większa niż u nas, jest ich połowa tego – mniej więcej 5 tysięcy. Nie wiem jak wygląda sprawność orzecznictwa sądowego we Francji, ale mam jakieś dziwne przeczucie, że wypada o wiele lepiej niż w RP. W każdym razie, kiedy przed kilku laty w Austrii złapano mordercę, to jego proces trwał mniej niż tydzień, po czym zapadł wyrok skazujący. Ile czasu zajęło by naszym sądom wsadzenie takiego delikwenta za kratki? Kilka lat? Kilkanaście? Nie mówiąc już o tym, że – widziałem na zdjęciach w internecie – na stole przed sędzią ogłaszającym wyrok stał sobie w najlepsze krucyfiks. Pan Petru nigdy nie dopuściłby do takiego pogwałcenia neutralności światopoglądowej państwa.
Wierchuszka sędziowska na konferencji w Pekinie zamartwiała się stanem demokracji w Polsce i falą tzw. mowy nienawiści, którą paru sędziów w tym samym czasie dziarsko prezentowało. Cytować nie będę, bo wszyscy to już chyba słyszeli. Obejrzałem też zdjęcia pierwszego szeregu konferencji. Pierwsze skojarzenie – gabinet skamieniałości. Ale potem stwierdziłem – nie, skamieniałości bywają bardzo piękne (choćby trylobity, czy muszle z okresu dewońskiego), a te skamieniałości sędziowskie nie są piękne. One są bardzo niepiękne. I bardzo niepięknie się zachowują, kiedy im, ludziom pozbawionym jakiegokolwiek demokratycznego mandatu zabiera się możliwości paraliżowania działań władzy taki mandat posiadającej, ludziom na których głos oddały miliony obywateli.
Św. Pamięci prof. Strzembosz był przeciwnikiem lustracji środowiska sędziowskiego, uważając że ono samo się oczyści. Podobno pod koniec życia bardzo żałował tych słów. Cała nadzieja w młodych sędziach. Bo wierzę głęboko, że jest wśród nich wielu ludzi uczciwych, którzy na kongres do Pekinu nie pojechali. Nadzieja pod warunkiem – że tatuś takiego sędziego nie był sędzią z legitymacją PZPR, dziadziuś sędzią z legitymacją PPR, a pradziadziuś nie walczył z sanacją w KPP.
Tomasz Kowalczyk