Pomóżmy Niemcom!
Dlaczego? Dlatego, że Niemcy nam kiedyś też pomagali. Ściślej, ci Niemcy z Zachodu, czyli z NRF. Piszę to bez żadnej ironii. Z najodleglejszego dzieciństwa pamiętam, jak w stanie wojennym chodziłem z moim śp. dziadkiem na parafię kościoła św. Kazimierza na krakowskich Grzegórzkach (wiele lat wcześniej wikariuszem był tam ks. prof. Józef Tischner) po odbiór tzw. darów. Dary to były duże tekturowe pudła z rozmaitymi produktami spożywczymi, którymi demokratyczny Zachód wspomagał Polaków w czasach gdy na sklepowych półkach był tylko przysłowiowy ocet, a supermocarstwo ZSRS nie było w stanie wyekspediować do nas 30 tys. ton mięsa, o które błagał Jaruzel. Podobno było tak:
– Co z tymi trzydziestoma tysiącami ton mięsa, zamówionymi przez polskiego przywódcę? – zapytał Breżniew. Jakiś sekretarz od spraw żywności poderwał się z miejsca i powiedział:
– Towarzyszu Pierwszy Sekretarzu, w tej sprawie wysłaliśmy stosowne pisma do wszystkich przetwórni mięsnych w całym kraju.
– No i?
– Przekazały nam entuzjastyczne odpowiedzi.
– A mięso?
– Mięsa nie wysłały, bo go nie mają.
W każdym razie do dziś pamiętam smak mleka w proszku (zjadałem je na surowo, zlizując z dłoni) i żółty ser w prostokątnych puszkach. Ten żółty ser był jaskrawo pomarańczowy. Pyszności! Dary przychodziły głównie z USA, ale z NRF też nam dużo posyłali.
Niemcy pomagali nam jednak nie tylko materialnie, ale i duchowo i informacyjnie. To przecież w Monachium działała polska sekcja Radia Wolna Europa. Kiedy już trochę podrosłem, dziadek, z wykształcenia mechanik precyzyjny, skonstruował mi ze starej słuchawki telefonicznej radio kryształkowe. Zafiksował je na RWE. Wystarczyło drucik przymocować do kaloryfera (to była antena), a drugi styk trzymać poślinionym palcem, żeby przewodzić prąd niesiony przez samą falę elektromagnetyczną. Bez żadnej baterii, cichutko, ale jednak gadało.
Z ostatnich doniesień mediów dowiedzieliśmy się o molestowaniu przez tzw. uchodźców niemieckich kobiet w noc sylwestrową. W Kolonii i w innych miastach. Tamtejsze media nabrały na parę dni wody w usta, a popuściły tylko dlatego, że skala tych wydarzeń była zbyt duża, by je skutecznie zamilczeć. Teraz pani burmistrz Kolonii bredzi, że kobiety same były sobie winne, a porównywalna z nią pod względem urody (chociaż na oko trochę młodsza) Renata Kim z polskiej edycji „Newsweeka” pochwala zachowanie niemieckiej prasy: „Doszło do kilkudziesięciu, może kilkuset napadów na kobiety, dziennikarze bardzo starannie chcieli sprawdzić: kto dokonał tych napadów, czy uchodźcy, którzy przybyli do Niemiec w ubiegłym roku. Okazało się, że nie, policja nie ma takich informacji. Więc aby nie wywoływać paniki wstrzymano się z ogłoszeniem tej informacji”.
Jak z powyższego widać, wolność słowa w Niemczech jest poważnie zagrożona. Przed obywatelami tego kraju ukrywa się bardzo ważne informacje. Dlatego apeluję – pomóżmy Niemcom! Odwdzięczmy się za to, jak pomagali nam w stanie wojennym. Darów żywnościowych im nie potrzeba, ale skoro ich własne media wskutek politycznej poprawności za przeproszeniem prędzej narobią w gacie niż podadzą fakty niezgodne z wytycznymi Pani Kanclerz, powinniśmy interweniować w duchu europejskiej solidarności. Na początek wyślijmy naszych reporterów do Niemiec, niech się porozglądają i obadają co trzeba.
Następnym krokiem będzie utworzenie Sekcji Niemieckiej Radia Wolna Europa, ale nie ulokowanej w Monachium, tylko np. w Szczecinie, Gorzowie Wielkopolskim, czy w Zielonej Górze. W ten sposób będziemy mogli informować naszych sąsiadów, co się u nich dzieje. Niemcy to zdolny naród, naród poetów, filozofów i wynalazców; przeciętny Helmut na pewno potrafi skonstruować radio kryształkowe.
Tomasz Kowalczyk