Tekst alternatywny

Przyjaciele Moskwy

Przyjaciele Moskwy

Władysław Frasyniuk stwierdził podobno, że obecna rzeczywistość w Polsce dokładnie przypomina mu realia stanu wojennego. Od tego zacznijmy.

Nieżyjący już niestety wybitny historyk i sowietolog, profesor Paweł Wieczorkiewicz opowiadał kiedyś o ciekawej książce napisanej przez niejakiego generała Pawłowa. Ten Pawłow pełnił bodaj jakąś tam oficjalną funkcję w sowieckiej ambasadzie w Warszawie. Natomiast nieoficjalnie był rezydentem KGB oddelegowanym na PRL. W latach dziewięćdziesiątych XX w., już jako emeryt, spisał swoje wspomnienia, które ukazały się w formie książkowej. Wtedy można było taką książkę wydać, bo Rosja pod władzą Jelcyna przechodziła przez fazę tzw. odwilży. Dzisiaj pewnie nie można byłoby jej wydać. Rosja od wieków przechodzi fazy naprzemienne: zamordyzm i odwilż, i tak na przemian. Teraz, za Putina jest tam znowu zamordyzm. Potem Putin umrze znienacka na atak serca i nastąpi odwilż.

Podobno książka Pawłowa została przetłumaczona na język polski i wydana w naszym kraju. Nigdy na nią nie natrafiłem, mimo że uprawiałem polowania w wielu antykwariatach. Pewno wyszła w bardzo małym nakładzie i pewno komuś bardzo zależało na tym, żeby ten nakład był mały. Żeby ją przeczytać musiałbym pójść do biblioteki, czego nie uczynię. Ostatni raz w bibliotece (konkretnie – Bibliotece Jagiellońskiej) byłem kilkanaście lat temu. Polazłem do czytelni czasopism, bo potrzebne mi były materiały do artykułu w którym opisywałem, jak to w 1940 r. Niemcy, chcąc wykonać pojednawczy gest wobec znajdujących się pod ich okupacją Francuzów, postanowili sprowadzić do Paryża prochy „Orlątka”, czyli nieszczęsnego syna cesarza Napoleona I. Wiedziałem z bibliografii, że całe wydarzenie opisane zostało w konkretnym numerze gadzinowego „Gońca Krakowskiego”. Poszedłem więc do tej czytelni i powiedziałem, jaki tytuł i z jakiego roku jest mi potrzebny. Pracownik Jagiellonki, blady na twarzy i z podkrążonymi oczyma (skutek ciągłego przebywania w zamkniętym pomieszczeniu, jak sądzę) chyba wiedział co to była prasa gadzinowa, bo spojrzał na mnie jak zombie szykujące się do ataku i syknął: – a pan to pewnie faszysta, co?

Nie byłem jeszcze wówczas stałym współpracownikiem „Gazety Polskiej”, więc odpowiedziałem przecząco. Dzisiaj, dzięki lewackim portalom wiem już, ku swemu zdumieniu, że jestem faszystą.

Od tego czasu wiem też, że miał rację Umberto Eco twierdząc, iż bibliotekarze uważają że książki i inne druki powinny spoczywać spokojnie na półkach, a ludzi którzy cokolwiek próbują wypożyczyć traktują jak natrętnych intruzów.

Tak czy siak, sądząc po recenzji prof. Wieczorkiewicza, Pawłow miał za zadanie werbować w PRL ludzi władzy (czyli, de facto ludzi z PZPR), czyniąc z nich agentów Moskwy. Agentów bezpośrednich, bo rzecz cała rozgrywała się ponad głowami peerelowskiej bezpieki. Oni mieli być podlegli wyłącznie rządowi ZSRS. Pawłow nie podawał konkretnych nazwisk; to oczywiste. Szpiegowi, nawet w stanie spoczynku czynić tego nie wolno. Ale nieoczekiwanie gdzieś w połowie lat 1970. otrzymał nowe polecenie: przestać werbować wśród władzy, teraz trzeba werbować w podziemnej, nielegalnej opozycji. Dlaczego? Wyjaśniono mu, że szykuje się polityczny przełom i z czasem, nieprędko ale jednak – obecna opozycja będzie władzą w Polsce. Więc dobrze będzie mieć swoich ludzi wśród tej nowej władzy.

Czy zatem, pytał Wieczorkiewicz, nigdy nie dowiemy się kto jest kim? I odpowiadał: nie jest tak źle. Wsłuchujmy się w to, co o Rosji mówią politycy zaczynający swoje kariery w latach 1970., a po dziś dzień jest takich wielu. Co o Rosji mają do powiedzenia na przykład Cimoszewicz, Kwaśniewski (ludzie ówczesnej władzy), bądź Komorowski (budowniczy pomnika sowieckich najeźdźców w Ossowie) czy Frasyniuk (ludzie ówczesnej opozycji). I wyciągajmy wnioski.

Tak czy siak – jak powiedział Profesor w filmie „Lew, Czarownica i stara szafa” – trzeba mieć oczy szeroko otwarte.

„Logika – powiedział Profesor jakby do siebie. – Dlaczego nie uczą was logiki w tych szkołach?”

Tomasz Kowalczyk

Tomasz_Kowalczyk_small