Tekst alternatywny

Przywódcy młodzieży

Przywódcy młodzieży

Tytuł zaczerpnąłem z dziejów starożytnego Rzymu. Przywódcą młodzieży zostawał najczęściej młody syn cesarza, potencjalny następca tronu. Było to stanowisko w zasadzie pozbawione jakichś konkretnych prerogatyw i ograniczające się do pełnienia w imieniu niepełnoletnich jeszcze obywateli różnych funkcji o charakterze reprezentacyjnym.

Takim Przywódcą młodzieży był w swoim czasie późniejszy cesarz Tytus, zdaniem biografa Swetoniusza – „słodycz i umiłowanie rodzaju ludzkiego”. Słodycz i umiłowanie rodzaju ludzkiego podczas tłumienia powstania Żydów wyrżnęła, w zależności od szacunków, od 80 tys. do mniej więcej pół miliona ludzi. Zdarza się. Jak widać, starożytni też mieli problemy z szacowaniem liczby uczestników; zupełnie jak to niedawno miało miejsce w Warszawie, tylko że tam na szczęście nie rżnięto, tylko łażono po ulicy w ramach demonstracji KOD i PO i czegoś tam jeszcze.

W dzisiejszych czasach Przywódcami młodzieży zostają już nie cesarscy synowie, lecz celebryci, najczęściej muzycy wykonujący utwory z kręgu szeroko pojętej muzyki popularnej. Trzeci Program Polskiego Radia usiłował wylansować na Przywódcę Artura Rojka, byłego wokalistę zespołu Myslovitz, ale jakoś nie wyszło. Jest to dość ciekawy człowiek potrafiący skomponować ładne melodie i napisać niegłupie teksty. Ja go znam tylko z radia, żadnej jego płyty nie kupiłem, bo nie odpowiada mi jego maniera wokalna i w ogóle lubię cięższe, rockowe brzmienia, ale jest to moim skromnym zdaniem niezłe. Tylko że Rojek siedzi cały czas w niszy i nudzi tekstami o miłości. Nie widziałem nigdy młodych ludzi w koszulkach z jego podobizną. Tłumów młodzieży to on za sobą nie pociągnie.

Wcześniej, dobrych już paręnaście lat temu, „Gazeta Wyborcza” usiłowała na Przywódców wykreować zespół Cool Kids of Death, którego współzałożyciel Kuba Wandachowicz był notabene pracownikiem tejże gazety. Ułatwiło mu to wywołanie w 2002 r. prasowej debaty o czymś bliżej nieokreślonym, co nazywał „Generacją Nic”. Zdaje się, że chodziło mu o kondycję ówczesnych dwudziestoparolatków, czyli o moje pokolenie. Czytałem wtedy z zainteresowaniem te teksty, ponieważ odbierałem je jako potwierdzenie opinii marksowej, że historia się powtarza, ale jako farsa. Było to równie bełkotliwe jak teksty Stanisława Przybyszewskiego sprzed ponad stu lat, tyle że nie tak ładnie napisane. Przypuszczam, że środowisku „GW” chodziło o odpowiednie skanalizowanie potencjalnego buntu młodych, takie samo jakie stosowano w latach 1980. za pomocą festiwalu w Jarocinie i innych tego typu imprezach, ale to również nie wyszło. Para poszła w gwizdek i dyskusja o „Generacji Nic” nie dała nic; pewnie dlatego, że trudno bez ustanku dyskutować o czymś, czego nie ma. CKoD też siedzą w niszy. Czasem z niej wylezą i coś ponucą, ale dzisiejszych młodych to już nie bierze, bo oni ubrani w barwy Legii Warszawa wolą wywieszać transparenty przeciwko Michnikowi, Lisowi i Olejnik, a niemłodzi którzy byli młodymi w 2002 r. zajmują się głównie spłacaniem kredytów frankowych.

Napisałem o tym, bo w radiowej „Trójce” 3. maja wysłuchałem fragmentarycznie Polskiego Topu Wszechczasów. I usłyszałem tam niejaką Marię Peszek, która piszczała: „Gdyby była wojna (…) Po kanałach z karabinem / nie biegałabym / Nie oddałabym ci Polsko / ani jednej kropli krwi / Sorry Polsko”. Nowy Przywódca młodzieży się wykuwa? Usadzany obok takich klasyków jak Czesław Niemen czy Kazik Staszewski i Grzegorz Ciechowski? Nie, nie jest tak źle. Bo to miejsce 97. Za to na miejscu 2.: www.youtube.com/watch?v=zb9Obfsfhrw

Tomasz Kowalczyk

Tomasz_Kowalczyk_small