WRZUTKA
PRZYZWOITOŚĆ
Chyba jest to jedno z tych słów, o które ciężko w obecnych czasach. Nawet w formie szczątkowej. Jeden z ostatnich przykładów – sposób, w jaki potraktowano Zofię Romaszewską próbującą wejść do kościoła na mszę żałobną przyjaciela, współtowarzysza… Żadnych zasad, żadnych świętości. I niestety tylko z jednej strony. Władza wychodzi z siebie, aby dopieścić przeciwnika – sprzyja chowaniu grzeszników w kościołach, a bezbożników z ceremoniałem w poświęcanej ziemi; odznacza, mając złudną nadzieję, że obdarowani zechcą przyjąć odznaczenia… Ale ja nie o tym. Przyzwoitość jeszcze szybciej ginie w wielkim świecie. Weźmy historię pani Meghan Markle stanowiącej kiepską kalkę swej teściowej – beatyfikowanej za życia „królowej ludzkich serc”. Obie nie tylko miały do pojęcia przyzwoitości wysoce relatywne podejście, lecz także zapomniały przy okazji, na czym polegają ich wielkie, wysokopłatne role. Bycie księżną zobowiązuje – tak jak celibat księdza czy trzeźwość pilota. Nie można polecieć na Marsa z rodziną ani na biegun, jeśli nie toleruje się zimna. Za to dostają honoraria. Podrzędnej aktorce (nie wiem, na ile prawdą są jej występy w filmach porno, ale trudno je wykluczyć) po prostu przewróciło się w głowie. A gdy nie podołała roli, opluła rodzinę, która miała nieszczęście wpuścić ją na pokoje, i to nie w charakterze podkuchennej. Czy jesteśmy świadkami początku końca monarchii brytyjskiej? Zapewne Elżbieta II jest ostatnią prawdziwą władczynią. W chwili, kiedy panujący przestają być wzorcem moralnym, symbolem narodu, zwierzchnikiem Kościoła (który pustoszeje), pozostaje im tylko rola atrakcji turystycznej, ale chyba już za renegocjowane gaże. Współczesne czasy kultury nie sprzyjają prywatności i dlatego tęskno mi za momentami, gdy dynastie koligaciły się ze sobą i przy wszystkich wadach systemu zachowywały przynajmniej kindersztubę i odrobinę odpowiedzialności. Swoją drogą ciekaw jestem dalszych losów państwa Windsor – bez ochrony, państwowego uposażenia i zainteresowania paparazzich. Bo tron im chyba, na szczęście, nie grozi.
Marcin Wolski