Puste krzesło
Do pięknych, polskich tradycji wigilijnych należy puste miejsce przy świątecznym stole, pozostawione dla zbłąkanego przechodnia, nieoczekiwanego gościa… Od pewnego czasu patrzę na pozostawione nakrycie inaczej niż kiedyś. Myślę o ludziach, którzy mogli lub powinni się tu znaleźć, ale już się nie znajdą. Z roku na rok wydłuża się ta lista nieobecności. Jeszcze w sylwestra bawiłem się hucznie z Maćkiem Parowskim, wspaniałym pisarzem i niezawodnym przyjacielem, snując plany na przyszłość… Nie spotkałem się jak ongiś na letnim bankiecie z malowniczo kudłatym scenarzystą – Jankiem Purzyckim w jego obejściu pod Gostolinem, mimo że po latach przerwy w kontaktach bardzo liczyliśmy na odrodzenie starej przyjaźni. Nie dokończyłem fascynujących rozmów z Antkiem Zambrowskim o Rosji Sowieckiej, jego nawróceniu i doświadczeniach więziennych. Nie znalazłem czasu, aby pożegnać „Kobusza”, bohatera moich słuchowisk z „Sześćdziesiatki” i mentora kabaretu. Nagle znikł z mojego życie sąsiad z Gocławka, znakomity aktor Krzysztof Kalczyński, z którym ledwie przed chwilą toczyliśmy ważne rozmowy o Bogu, o przyszłości świata, odwołując się do naszej wspólnej pielgrzymki do Ziemi Świętej. Święta Bożego Narodzenia dają cudowną iluzję wiecznego trwania. Wspólnie, przy choince, w blasku świeczek, wśród kolęd… Wydajemy się sobie ciągle młodzi, choć pamięć co rusz przypomina o osobach, które zmieniły się przy stole, ustępując miejsca naszym dzieciom i wnukom. Pozostaje też wolne krzesło. Przed kilku laty, tuż przed gwiazdką, zadzwonił do mnie znakomity historyk, znawca flag, herbów, uczestnik rozmaitych konspiracji i stronnik partii, które nigdy nie miały szansy zdobyć władzy – Fred Znamierowski. Po domowej awanturze nie miał dokąd pójść. – Mogę wpaść do was? – zapytał. Oczywiście został zaproszony i były to jedne z przyjemniejszych świąt w naszym domu. W tym roku już nas nie zaskoczy. Szkoda. Ale oczywiście wolne nakrycie i krzesło czekają, tak jak i Ten, który znowu odwiedzi nas Tej Nocy.
Marcin Wolski