Tekst alternatywny

Skandal zatacza coraz szersze kręgi

Skandal zatacza coraz szersze kręgi

Bardzo lubię tego typu zdania w artykułach prasowych, jak to w tytule. Są to wygodne kalki wielokrotnego użytku i w użytku tym wielce praktyczne. Jeśli zdarzy się jakiś skandal, to zawsze dziennikarz może napisać, że zatacza on coraz większe kręgi, nawet jeśli wcale nie zatacza. Czytelnik będzie zaintrygowany, słów więcej nabijemy, przez co wierszówka nam podskoczy, oczywiście wtedy jeżeli naliczają nam od ilości znaków. W dawniejszych czasach bywało też że liczono od ilości wersów, stąd zdarzało się cytowanie dialogów gdzie każdy składał się z króciutkich zdań typu: – Jak się pani czuje? – Wybornie. – Doprawdy? – Ależ tak. – Zapewnia mnie pani o tym? – W samej rzeczy. Etc., kto nie wierzy, niech sobie odkurzy powieści Aleksandra Dumasa, które pierwotnie były przecież drukowane w odcinkach i publikowane w gazetach.

Można też używać słów-kluczy, to również są wygodne kalki, szczególnie wtedy, kiedy nie wiemy jak zacząć dany tekst, a czytelnika trzeba przecież czymś zaintrygować. „Co dajemy?” – otrzymywałem pytanie, gdy pracowałem w biurze prasowym pewnej nielubianej instytucji i przygotowując tzw. prasówkę złośliwie chciałem dezinformować tejże instytucji pracowników. „Tytuł z leadem” – odpowiadałem wówczas niezmiennie, wiedząc, że wyprodukuję dzięki temu bełkot z którego niczego się biedaki nie dowiedzą. Takie słowa to na przykład „Ujawniamy!”. Stosuje się wówczas, gdy jakaś inna gazeta odkryła coś wcześniej niż my, ale zapomniała napisać że do informacji dotarła jako pierwsza, więc pospiesznie przeredagowujemy jej tekst i rzucamy go z tym wielkim „Ujawniamy!” na początku. Albo też „Szok!” – i dalej poruszający dramatyzmem lead, mający wiele wspólnego z owym szokiem, ale niewiele z treścią. Tak na przykład jedni moi znajomi zdobyli się kiedyś na zakup któregoś z tabloidów, bo na pierwszej stronie zobaczyli rozmazane zdjęcie poranionej kobiety i wielki tekst: „Szok! Kret wyżarł jej oczy!”. Sądzili, że przeczytają coś o jakimś zmutowanym krecie-drapieżniku który atakuje ludzi, a tymczasem okazało się, że relacja dotyczyła pechowej sprzątaczki, której po wsypaniu do umywalki preparatu „Kret”, służącego prztykaniu rur kanalizacyjnych, buchnęło chemikaliami w twarz i trzeba jej było ratować wzrok w szpitalu.

Ostatnio skandalem który zatacza coraz szersze kręgi jest informacja, że w zbliżających się wyborach parlamentarnych na posła będzie będzie kandydować Joanna Lichocka, dziennikarka „Gazety Polskiej”. W mediach około gazetowyborczych i tefałenowskich aż zawrzało z oburzenia. Dziennikarz – czynnym politykiem! Skandal!

Oczywiście skandalem jest to, że kandydatka jest „ich” dziennikarzem, czyli kandydatem tłuszczy nacjonalistów, rasistów, ksenofobów, ludzi niewykształconych, ciemnych, antyeuropejskich, wywodzących się ze wsi i małych miasteczek, ostoi ciemnogrodu i obskurantyzmu; jednym słowem – co tu ukrywać – takich jak my. Gdyby kandydował poroniony, czy – rzecz łagodniej ujmując – niedoszły kandydat na prezydenta RP Tomasz Lis, bądź Monika Olejnik, czyli dziennikarze którzy z dziennikarstwem mają tyle samo wspólnego co chińska zupka ze staropolskim rosołem – to było by co innego. Wszak światy mediów i polityki tak czy siak się przenikają. Nie przypadkiem przecież w latach dziewięćdziesiątych mawiano, że to nie tyle „Gazeta Wyborcza” jest organem prasowym Unii Wolności, co raczej UW jest polityczną emanacją „GW”. Pamiętam, jak na otwarciu nowej siedziby koncernu Agora przemawiał uroczyście ówczesny prezydent Polski, Aleksander Kwaśniewski. Wtedy to było w porządku. Wyobrażacie sobie Państwo prezydenta Obamę przemawiającego na otwarciu nowej siedziby „New York Timesa” i obściskującego się publicznie z jego naczelnym? Ja nie bardzo Ale to inne czasy były, rządzili ci co trzeba i pisali o nich też ci co trzeba, więc było OK. Ale jakaś prawicowa Lichocka, jakaś prawicowa dziennikarka w sejmie? Skandal! Ton nowej narracji jest na moje oko taki: dziennikarze w sejmie mają tylko relacjonować, a do czynnej polityki nie wolno im się mieszać.

Ciekawe, co powiedziałby na to niezły dziennikarz, a przy okazji publicysta i pisarz Julian Ursyn Niemcewicz. Nie tylko, że dziennikarz ten został posłem na Sejm Czteroletni, ale brał czynny udział w pracach nad Konstytucją Trzeciego Maja!

W okresie międzywojennym w sejmie mieliśmy od groma dziennikarzy, dość wymienić szefa koncernu „IKC” Mariana Dąbrowskiego, czy też redaktora naczelnego wileńskiego „Słowa”, Stanisława Cata-Mackiewicza, który dostąpił nawet zaszczytu internowania w obozie w Berezie Kartuskiej za to, że zażądał z mównicy wystawienia przez Polskę dywizji pancernej. Premier Sławoj-Składkowski tłumaczył się potem podobno, że po prostu nie było pieniędzy w budżecie państwa na odpowiednią ilość czołgów, więc jedyny sposób by Catowi zamknąć gębę, to było wsadzić go do obozu.

Za czasów PRL-owskich, od gomułkowskiego Października poczynając, mieliśmy w sejmie koło poselskie Znak gdzie roiło się od dziennikarzy z kręgu „Tygodnika Powszechnego”, z Jerzym Zawieyskim (był nawet członkiem Rady Państwa!), czy Stefanem „Kisielem” Kisielewskim włącznie. Ponieważ Adam Michnik lubił wtedy Kisiela, to wszystko było w porządku. Tenże Michnik, już jako naczelny „GW” był jednocześnie posłem na sejm w latach 1989-91.

Jak z powyższego, przykrótkiego z konieczności zestawienia (bo można by wymieniać długo) dziennikarz może zostać posłem. Pod warunkiem, że zaakceptuje jego kandydaturę właściwe środowisko – środowisko ludzi światłych, europejskich całą gębą, wykształconych, z dużych ośrodków. I nowoczesnych. Tak nowoczesnych jak Michnik, który podobno miał problemy z uruchomieniem cyfrowego dyktafonu, kiedy przyszło mu nagrywać legendarną rozmowę z Rywinem.

Oprócz Joanny Lichockiej mamy też, w innym miejscu Polski, swojego kandydata, najbliższego Klubom „Gazety Polskiej”, na stronie których czytacie Państwo ten felieton. To Ryszard Kapuściński, prezes wszystkich Klubów. Dziennikarz, a zarazem wieloletni radny miasta Krakowa. Startuje jako kandydat Prawa i Sprawiedliwości w okręgu 13. (Kraków i powiaty: krakowski, miechowski i olkuski) z miejsca nr 7. To człowiek, bez którego wytężonej pracy, energii i zaangażowania nasze środowisko nie byłoby dzisiaj tym czym jest: ważnym czynnikiem politycznym złożonym z ponad dziesięciu tysięcy ludzi skupionych w prawie czterystu Klubach – w Kraju i na całym świecie. Mamy teraz poważną szansę, by nasz szef stał się reprezentantem naszych wspólnych spraw w polskim parlamencie. Nie przegapmy jej. Nie dajmy się nabierać na gadki o skandalach, od których gotuje się w zupełnie pogubionych mózgownicach funkcjonariuszy medialnych skorumpowanego reżimu, od lat trzymającego Polskę pod swoją okupacją. Zachęcam do głosowania na szczęśliwą siódemkę mieszkańców Krakowa i okolic. A ci z Państwa, którzy mieszkają w innych stronach, nawet w dalekiej Kanadzie czy Australii, niech proszą swoje rodziny i przyjaciół mogących głosować tutaj, na geograficznym dole mapy Polski, ale w symbolicznym Jej sercu – oddajcie swój głos na naszego kandydata – Ryszarda Kapuścińskiego.

Tomasz Kowalczyk

Tomasz_Kowalczyk_small