Tekst alternatywny

Uroczystości 53. miesięcznicy Tragedii Smoleńskiej w Opolu

W dniu 10 września w Opolu odbyły się uroczystości poświęcone 53. miesięcznicy Katastrofy nad Smoleńskiem. O godz. 18:30 w Katedrze Opolskiej odprawiona została msza św. w intencji  ś.p. Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej prof. Lecha Kaczyńskiego, Jego zony Marii, oraz wszystkich Ofiar tej tragedii.

Członkowie i sympatycy Klubu „Gazety Polskiej” w Opolu modlili się podczas tej mszy św. także za duszę ś.p. Wiesława Michałowskiego, członka naszego Klubu, który zmarł 14 sierpnia br.

Przed Pomnikiem Żołnierzy Niezłomnych  zostały złożone kwiaty i zapalone znicze. Uroczystości poprowadził przewodniczący opolskiego pan Ryszard Szram, a apel klubów „GP” przeczytała p. Barbara Łuszczewska.

Gościem uroczystości miał być Bolesław Bezeg – historyk, dziennikarz, felietonista Radia Opole, wydawca kwartalnika historyczno-krajoznawczego „Historia Lokalna”, który niestety w tym dniu musiał służbowo wyjechać z Opola i tekst przygotowany na tą okazję przeczytał przewodniczący klubu.

Uroczystości te zakończyły się wspólnym uczczeniem pamięci naszego klubowego Kolegi Wieśka Michałowskiego, a o minutę ciszy poprosiła wszystkich zebranych pani Magdalena Kalicka.

——————

Szanowni Państwo,

Już po raz pięćdziesiąty trzeci spotykamy się przy opolskim pomniku Żołnierzy Wyklętych aby oddać hołd świętej pamięci Prezydentowi Rzeczypospolitej Lechowi Kaczyńskiemu, jego małżonce i ich współtowarzyszom podróży na uroczystości rocznicowe w Katyniu. Jak wszyscy dokładnie pamiętamy podróż ta zakończyła się tragiczną katastrofą pod Smoleńskiem.

O tym, że nie jest to zwyczajna katastrofa wielu z nas wiedziało już tamtego dnia – 10 kwietnia 2010 roku. Upewniała nas o tym intuicja, ułamki prawdziwych informacji, przebijające się przez medialny show urządzony przy okazji katastrofy przez tzw. media głównego nurtu, mętne tłumaczenia poszczególnych służb, przedwczesność i pewność z jaką przyczyny katastrofy definiowali rządowi funkcjonariusze oraz pośpiech w jakim straż marszałkowska wdarła się do sejmowych pokoi poległych pod Smoleńskiem parlamentarzystów. Tak było pierwszego dnia, a każdy kolejny dzień przynosił kolejne elementy do tej układanki. Od tamtej pory nieustannie na światło dzienne wypływają kolejne okoliczności, dowody i poszlaki świadczące o nienaturalnych przyczynach smoleńskiej katastrofy. W dużej mierze nieustanny postęp w odkrywaniu prawdy jest zasługą działania sejmowej komisji kierowanej przez posła Antoniego Macierewicza, ale także niezależnych dziennikarzy śledczych z Cezarym Gmyzem na czele.

Także ostatnie – wakacyjne miesiące przyniosły nowe fakty i rozstrzygnięcia w temacie Katastrofy Smoleńskiej, choć dramatyczne wydarzenia ostatnich miesięcy na Ukrainie i Bliskim Wschodzie oraz kolejna afera z Platformą Obywatelską w tle czyli afera taśmowa skutecznie odwracają uwagę mediów głównego nurtu od sprawy Katastrofy Smoleńskiej. W lipcu tego roku dwaj eksperci Instytutu Chemii Organicznej Polskiej Akademii Nauk wydali opinię na temat ekspertyzy wydanej przez Centralne Laboratorium Kryminalistyczne dotyczącej śladów obecności materiałów wybuchowych na wraku prezydenckiego samolotu. Naukowcy Polskiej Akademii nauk skompromitowali ekspertyzę Centralnego Laboratorium Kryminalistycznego Policji dowodzącą, iż na szczątkach prezydenckiego samolotu brak jest śladów materiałów wybuchowych. Na uwagę jednak zasługuje nie sam fakt podważenia pomyślnej dla obozu rządzącego opinii, ale to, że z opinii wydanej przez naukowców wynika, iż Centralne Laboratorium Kryminalistyczne Policji jakby celowo zastosowało przestarzałe technologie badań oraz nie zachowało podstawowych procedur obowiązujących przy tego typu działaniach. W efekcie Prokuratura Wojskowa 24 lipca tego roku skierowała do Centralnego Laboratorium Kryminalistycznego Policji żądanie wyjaśnień wypunktowanych przez chemików z Polskiej Akademii Nauk zaniedbań.

Kolejnym ważnym wydarzeniem, które miało miejsce również w lipcu tego roku była decyzja sądu apelacyjnego w Warszawie o wznowieniu postępowania wyjaśniającego w wątku cywilnym organizacji lotów do Smoleńska w dniach 7 i 10 kwietnia 2010 roku. W uzasadnieniu tej decyzji sąd zamieścił długą listę zastrzeżeń do Kancelarii Premiera i Biura Ochrony Rządu co do ich pracy w zakresie przygotowania wizyt premiera i prezydenta RP w Smoleńsku w dniach 7 i 10 kwietnia 2010 r. Ponadto sąd wydając decyzję o skierowaniu sprawy do ponownego rozpatrzenia w uzasadnieniu zamieścił druzgocącą opinię o pracy nadzorującej śledztwo prokuratury i wskazując szereg słabych punktów w przygotowaniu dokumentacji i podejmowanych oraz zaniedbanych czynnościach wyjaśniających. Działania te mogą się zakończyć sformułowaniem aktów oskarżenia wobec pracowników BOR oraz kancelarii premiera.

Z powyższych informacji wynika zatem, że mimo obstrukcji i nieskrywanej niechęci organów państwowych do wyjaśnienia przyczyn Katastrofy Smoleńskiej, jeszcze nie wszystko jest stracone skoro w państwie tak bardzo zawłaszczonym przez Platformę Obywatelską zdarzają się naukowcy, sędziowie i prokuratorzy dążący do ujawnienia prawdy, albo chociaż chcący zachować przyzwoitość. Należy mieć nadzieję, że wraz ze spadkiem w sondażach poparcia dla PO takich ludzi będzie coraz więcej. Niewątpliwie bowiem jedną z największych przeszkód w wyjaśnieniu okoliczności śmierci prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego i jego towarzyszy podróży jest obawa o utratę pracy wśród pracowników instytucji, które powinny tym się zajmować z urzędu.

Nie trzeba być szczególnie uważnym obserwatorem dziejów medialnego i politycznego zamieszania nad grobami ofiar katastrofy smoleńskiej, aby dojść do smutnych wniosków i dramatycznego pytania: jakie jeszcze okoliczności muszą ujrzeć światło dzienne aby przekonać obywateli tzw. „Lemingogradu”, że destrukcja prezydenckiego samolotu nad Smoleńskiem nie była dziełem niefortunnego zbiegu okoliczności? Jakie fakty i dowody muszą ujrzeć światło dzienne, aby ludzie odpowiedzialni za doprowadzenie do katastrofy honorowo podali się do dymisji i oddali się osądowi odpowiednich organów?

Niestety odpowiedź na to pytanie brzmi: żadne. Żadne dowody nie spowodują dobrowolnej dymisji rządzącego obecnie układu. Ostatnie siedem lat przyniosło nam liczne przykłady świadczące, iż nasze obecne władze są gotowe przyjąć na siebie każdą kompromitację i każdą hańbę byle tylko zatrzymać stanowiska. Dawno już powinniśmy stracić złudzenia o jakiejkolwiek przyzwoitości tych ludzi. Minęło już wystarczająco dużo czasu i wypłynęło już wystarczająco dużo faktów, afer, kłamstw i dowodów pogardy dla wyborców, dla Polaków, po których każdy przyzwoity człowiek miał wystarczająco dużo okazji aby wystąpić z Platformy Obywatelskiej albo porzucić wszelkie złudzenia i myśli o głosowaniu na jej kandydatów w jakichkolwiek wyborach.

A przecież wielkimi krokami zbliżają się kolejne wybory: już wkrótce samorządowe, a potem parlamentarne i prezydenckie. Wychowanym w patriotycznym duchu i przesadnej wierze w demokrację Polakom wydaje się, że akt wyborczy dokonany przez tysiące obywateli w dobrej wierze wyłaniających w kolejnych wyborach swoich przedstawicieli, gwarantuje, iż do władz wybrani zostają ludzie o szczególnych cechach charakteru. Tak jakby akt wyborczy był oczyszczającym ogniem wypalającym wszelkie zło. Niestety na razie tak nie jest. Jedynym ogniem, który może zweryfikować wybieranych ludzi może być tylko ogień naszych serc rozpalonych miłością do Ojczyzny. Tylko takie serca mogą dobrze wybrać przedstawicieli narodu, którzy kierować się będą służbą Bogu i Polsce oraz jej mieszkańcom, a nie partykularnym interesom grup trzymających władzę. Naszym obowiązkiem obecnie jest więc rozpalenie ognia miłości do Ojczyzny w możliwie największej liczbie serc.

 

 

Bolesław Bezeg – historyk, dziennikarz, felietonista Radia Opole, wydawca kwartalnika historyczno-krajoznawczego „Historia Lokalna”. Jeden z inicjatorów i koordynatorów akcji społecznej w obronie rozbudowy Elektrowni Opole.