Wynająć Orbana
Wczesnym popołudniem 15 marca 2012 na placu Kossutha, przed gmachem parlamentu w Budapeszcie, zgromadziły się ponad dwustu tysięczne tłumy. Tego dnia przypadała kolejna rocznica Powstania Węgierskiego z roku 1848. Uczestniczyłem w tym zgromadzeniu wraz z liczną kilkutysięczną delegacją Klubów Gazety Polskiej. Był to I Wielki Wyjazd na Węgry. Miał on szczególne znaczenie dla przyszłości wielkiego reformatora – premiera Viktora Orbana i jego ugrupowania Fidesz. W związku z nieprzychylną reakcją Unii Europejskiej na wprowadzone dla ratowania węgierskiej gospodarki reformy oraz nasilającymi się na początku roku 2012 protestami rodzimej lewicy, wsparcie delegacji Gazety Polskiej miało w tym momencie ogromne znaczenie. Docenił to osobiście węgierski przywódca, nawiązując w swoim wystąpieniu do tradycji polsko węgierskiej solidarności, kwitując to wypowiedzianymi po polsku słowami „za wolność naszą i waszą”.
Powołując się na deklarację wolnościową z roku 1848 Viktor Orban w sugestywny sposób nakreślił współczesną perspektywę wolności stawiając pytanie: czy Węgrzy są dziś wolni. Czy wolnym jest ten Węgier, który tonie w długach? Czy wolnym jest ten Węgier, dla którego własny dom pozostaje tylko marzeniem? Czy wolnym jest ten Węgier, który po trzykroć zastanowi się czy ma przyjąć nowe dziecko? Czy wolnym jest ten Węgier, który od lat nie znajduje pracy? Odnosząc się do realiów jakie tworzy nowa jakość Unii Europejskiej zadał ostateczne pytanie: czy przyjmiemy los kolonii, czy też wybierzemy życie węgierskie, zbudowane i zagospodarowane zgodnie z najszlachetniejszą stroną naszej tożsamości. Mówiąc o tożsamości narodowej podkreślił, że Węgry muszą bronić swej niezależności, a jako naród z tysiącletnią tradycją i zakorzeniony w Europie, zasługują na równe traktowanie. Węgrzy nigdy nie zgodzą się na bycie europejskimi obywatelami drugiej kategorii.
Takie słowa może wypowiedzieć polityk w pełni odpowiedzialny i świadomy. Polityk reprezentujący interes swego narodu, wbrew naciskom i szantażom. Jak dalece różniący w poglądach na dobro obywateli od obecnej polskiej elity sprawującej władzę, której stosunek do prób reformatorskich wyrażony został w histerycznym zawołaniu byłego ministra finansów Jacka Vincenta Rostowskiego, że „w Warszawie nie będzie Budapesztu”.
Naród węgierski miał rację, mówił Viktor Orban, gdy w roku 1848 wszczynał powstanie oraz gdy w roku 1956 przeciwstawił się sowieckiej hegemonii. Dzisiaj doskonale wiemy, że tak jak feudalizmu nie obalili lennicy, komunizmu sekretarze, tak obecnego panoszenia się spekulantów finansowych nie ukrócą biurokraci unijni i to nie oni będą ratować Europę.
Jak dzisiaj wyglądają Węgry i co się zmieniło od tamtej sławnej rocznicy. Czy naród węgierski ma i tym razem rację wybierając kurs wyznaczony przez Viktora Orbana? Przyjrzyjmy się zatem jego osiągnięciom na niwie ekonomii. Pierwszym spektakularnym sukcesem była przedterminowa spłata pożyczki udzielonej przez Międzynarodowy Fundusz Walutowy. Równolegle z pozbyciem się garbu zadłużenia postępowała likwidacja deficytu w handlu międzynarodowym oraz wzrost PKB. Stało się to możliwe dzięki inwestycjom w sektor motoryzacyjny i branżę elektroniczną. Dzięki wdrożeniu szeregu reform stworzono warunki do obniżki cen nośników energii. Dzisiaj Węgrzy płacą mniej za gaz. Największy jednak podziw na Węgrzech budzi realizacja programu zwalczania bezrobocia. Według aktualnych notowań Eurostatu, Węgry osiągnęły najszybsze tempo spadku bezrobocia wśród krajów Unii Europejskiej, a obecny wskaźnik bezrobocia na Węgrzech wynosi 7,6 %, przy 10,1 % średnim poziomie w EU. Dodać tu należy, że na Węgrzech nie istnieje problem masowej emigracji w celach zarobkowych.
Viktor Orban ma dzisiaj mocną pozycję i wraz ugrupowaniem Fidesz może samodzielnie sprawować władzę. O jego wielkiej klasie świadczy fakt, że w sytuacjach konfliktowych odwołuje się do negocjacji i konsultacji społecznych. Jest politykiem, który słucha społeczeństwa, wbrew ciągłym pomówieniom o despotyzm. Przykładem tego jest niedawne odstąpienie od wdrożenia systemu opłat za korzystanie z internetowych baz danych. Konsultacje w tej sprawie przeprowadzone zostaną w styczniu 2015.
Jak przenieść węgierski przykład na polski grunt jest zadaniem do wykonania nie tylko w perspektywie przyszłorocznych wyborów parlamentarnych ale także w obecnych wyborach samorządowych. By je wypełnić trzeba w pierwszym rzędzie pokonać strach i uwierzyć we własne możliwości, tak jak zrobili to Węgrzy. W przeciwnym razie pozostaniemy dalej lennikami byłych sekretarzy i wszelkiej maści cwaniaków politycznych, zdani na panujące układy.
Andrzej Baczewski