Życie jak scenariusz
Chciałem dzisiaj coś napisać o nowej pani premier, ale kiedy przeglądnąłem portale, okazało się że dziennikarze i internauci wszystko już napisali na jej temat, który tym samym został wyczerpany. Szybko to poszło, bo też do pisania było niewiele. Jak to powiedział kiedyś Winston Churchill o swoim następcy na stanowisku premiera Wielkiej Brytanii – szedłem sobie przez Downing Street, gdy zajechała zupełnie pusta taksówka i wysiadł z niej pan premier Attlee.
Sięgnąłem zatem do historii, bo w tych dniach wspominamy wydarzenia związane z tragicznym Wrześniem 1939 roku. Zapraszam do przeczytania opowieści o znakomitym pisarzu, który zginął z rąk sowieckich żołdaków niemal równe siedemdziesiąt pięć lat temu. W dodatku najsłynniejszą jego powieścią jest „Kariera Nikodema Dyzmy”, która to kariera ponownie rozgrywa się na naszych oczach, Bóg jeden wie, po raz który. Odgrzebałem niedawno ten artykuł, tym bardziej mi bliski, że był to jeden z pierwszych moich tekstów które ukazały się drukiem – takich rzeczy się nie zapomina. Opublikowałem go na łamach „Przekroju” (wtedy jeszcze tego starego, dobrego, dogorywającego już wówczas „Przekroju”) we wrześniu 1999 r. Teraz trochę go przeredagowałem i uzupełniłem o szczegóły, których wtedy nie znałem. Oto on:
* * *
Siedemdziesiąt pięć lat temu, 20 września 1939 roku w pobliżu miasteczka Kuty na granicy polsko-rumuńskiej zginął jeden z najpopularniejszych pisarzy Polski międzywojennej – Tadeusz Dołęga-Mostowicz. Żył tylko czterdzieści jeden lat, ale to krótkie życie wypełniło tak wiele niezwykłych zdarzeń, że autor „Kariery Nikodema Dyzmy” i „Znachora” mógłby z powodzeniem uczynić samego siebie bohaterem którejś ze swoich poczytnych powieści.
Urodził się w 1898 r. w Okuniewie na Witebszczyźnie. Beztroskie dzieciństwo i młodość przerwał wybuch I wojny światowej. Tadeusz Mostowicz zdążył jeszcze ukończyć wileńskie gimnazjum i rozpocząć studia na kierunku prawa na Uniwersytecie w Kijowie, gdy wybuchła rewolucja lutowa, potem zaś nastąpił bolszewicki zamach stanu, zwany niegdyś „Wielką Socjalistyczną Rewolucją Październikową”. Tadeusz z wieloma rówieśnikami konspirował w Polskiej Organizacji Wojskowej. Kiedy w rodzinnym Okuniewie nastała sprawiedliwa klasowo władza sowiecka, młody, dwudziestodwuletni „białopolak” zdecydował się na ucieczkę z bolszewickiego raju i okrężną drogą, przez Finlandię, trafił do odradzającej się Polski; w sam raz, by zdążyć zaciągnąć się do armii i walczyć w wojnie polsko-bolszewickiej w 1920 r. Zdemobilizowany, w towarzystwie wielu takich jak i on ochotników, szlifował warszawskie bruki, z trudem wiążąc koniec z końcem.
Obskurny pokoik, w którym zamieszkał na Pradze z przedstawicielami dość podejrzanych profesji, znajdzie potem odzwierciedlenie w jego powieściach. Wspomnijmy choćby owo mieszkanie przy ulicy Łuckiej, w którym miał swój kąt Nikodem Dyzma, zanim los pchnął go ku wysokim sferom polityczno-towarzyskim.
Szczęście sprzyjało jednak młodemu weteranowi. Otrzymał posadę zecera i korektora w chadeckim dzienniku „Rzeczpospolita”, prowadzonym wówczas przez wybitnego polityka Wojciecha Korfantego. Wkrótce zasłynął jako „Dołęga” – autor ciętych, złośliwych felietonów, po przewrocie majowym 1926 r. coraz bardziej antypiłsudczykowskich i antysanacyjnych. Musiał nimi zaleźć zdrowo za skórę niejednemu politykowi, a także oficerom o rodowodzie legionowym. Po tych publikacjach został napadnięty, wywieziony w okolice Lasku Sękocińskiego, pobity do utraty przytomności i wrzucony do wypełnionej wodą glinianki. Uratował go jakiś chłop, który przypadkiem przejeżdżał swoim wozem nieopodal miejsca zdarzenia. Mostowicz nie doznał amnezji, jak prof. Wilczur, bohater „Znachora”, ale nabawił się choroby serca, która nękała go już do końca życia. Mimo, że atak na publicystę „Rzeczpospolitej” potępiła cała prasa, niezależnie od profilu politycznego, sprawców pobicia nigdy nie wykryto; ustalono tylko, że samochód którym uprowadzono Mostowicza był wozem służbowym… komendanta głównego Policji Państwowej, pułkownika Jagryma-Maleszewskiego.
Wkrótce Mostowicz na dobre postanowił zostać pisarzem i na polu literatury wziąć odwet na obozie piłsudczykowskim. Pierwsza jego powieść o przewrotnym tytule ”Ostatnia brygada” ukazała się w 1929 r. Zawierała wiele aluzji do sytuacji społeczno-politycznej ówczesnej Polski, choć sam autor od polityki się odżegnywał i podkreślał, że nie należy do żadnej partii, chce bowiem zachować pełną niezależność. Historia zamożnego Polaka, powracającego z Afryki do Kraju i z niesmakiem obserwującego świat finansowych hochsztaplerów i podejrzanych układów i układzików – to pełna goryczy analiza obozu sanacyjnego. A jednak Mostowicz atakował też bardzo ostro komunistów i lewicę w ogóle.
„Ostatnia brygada” okazała się przygrywką do następnego dzieła, niestety i dziś aktualnego – „Kariery Nikodema Dyzmy”: prostaka, chama i niedouka, którego przypadkowe okoliczności obdarzają fałszywą charyzmą i windują na szczyty społeczne. Przetworzenie staropolskiego „z chłopa król” stało się zjadliwą satyrą o szerszej, ponadczasowej wymowie. Powieść, początkowo drukowana w endeckim dzienniku „ABC” w odcinkach, ukazała się w formie książkowej w roku 1931 – i odniosła oszałamiający sukces. Eseista i krytyk literacki Stefan Lichański napisał o niej: „(…) stała się pewnego rodzaju świętością narodową, której nie ośmieliła się zaatakować nawet krytyka reżimowa, z głupia frant usiłująca przywłaszczyć sobie tę powieść przy pomocy tezy, że Mostowicz ośmiesza w swej książce… przedmajową >>sejmokrację<<. Sanatorzy bali się otwartej polemiki z tak złośliwie kompromitującą reżim książką, woleli więc udawać, że nic z tej całej historii nie rozumieją”.
Kolejne dzieło, „Czeki bez pokrycia”, ukazało się pod pseudonimem. To historia posła uwikłanego w romans z kobietą, która okazuje się szpiegiem. Powieść ukazuje brutalną walkę polityczną i zdziczenie życia publicznego. Z kolei w „Prokurator Alicji Horn” wątek kryminalno-miłosny rozwija się na tle świata i półświatka politycznego i przestępczego (książka doczekała się ekranizacji z Jadwigą Smosarską w roli tytułowej). I jeszcze powieść „Bracia Dalcz i S-ka”, której bohater, dzięki oszustwom i machlojkom, osiąga pozycję finansisty dyktującego warunki w kraju i za granicą, a gdy następuje krach – wynosi z niego tyle, by dostatnio żyć.
Dla wielu krytyków do największych osiągnięć Mostowicza należą jednak powieści z 1937 r. o doktorze Murku, wykolejonym inteligencie, który bezskutecznie próbuje żyć uczciwie.
W latach trzydziestych, u szczytu sławy, Tadeusz Dołęga-Mostowicz uchodził za najbogatszego polskiego pisarza i jednego z najpopularniejszych ludzi w kraju. Nigdy jednak nie był hulaką, „królem życia”, co niejednokrotnie mu zarzucano. Przyczyna była prosta – pisząc po dwie książki rocznie nie miał na to czasu. Dziennikarz i poeta Stanisław Brucz przypisywał mu dochody 15 tysięcy złotych miesięcznie (sumę przed wojną zawrotną): „Miał piękne mieszkanie na Pięknej, bogate w akcesoria zamożności mieszczańskiej i ubogie w książki. Miał dwunastocylindrowego Buicka, w myśl swej dewizy: wolę Buicka od pomnika. Trzymał kucharza, lokaja i szofera. Ubierał się z angielska wzorem dandysów z literatury i dyplomacji: nosił jasne kawowe meloniki i ubrania w stylu 1890 r., nie wychodził na ulicę bez parasola. Pełen pogardy dla snobizmu intelektualnego, był ultrasnobem na punkcie honorów towarzyskich”.
Oczywiście ze strony Brucza były to złośliwości, w dodatku idące zdecydowanie za daleko. Może przyczyną była zwyczajna zawiść, bo któż dzisiaj (prócz historyków literatury) pamięta o Stanisławie Bruczu? Książki Mostowicz czytał regularnie, snobizm towarzyski obśmiewał zjadliwie, a ze swoim luksusowym Buickiem zgłosi się we Wrześniu 1939 r. do wojska…
Po serii „czarnej prozy” zwieńczonej trylogią o doktorze Murku, autor jakby zapragnął odetchnąć i dać swoim czytelnikom ukojenie. Powieści „Znachor” i „Profesor Wilczur”, a także (mniej udane) „Ich dziecko” i „Trzy serca” to były przysłowiowe bajki dla dorosłych, wyciskające strumienie łez z oczu wrażliwych czytelniczek. Ale warto też zauważyć, że fabuła „Znachora” (wkrótce z wielkim sukcesem przeniesionego na ekran) była mocno i realistycznie osadzona w rzeczywistości ówczesnej polskiej wsi. W 1939 r. Mostowicz wydał ostatnią powieść „Pamiętnik panny Hanki” (zekranizowaną w latach sześćdziesiątych); pełną finezyjnej ironii historię o świecie wyższych sfer widzianym oczyma niemądrej, ale spostrzegawczej i wścibskiej damulki. W tym też czasie autor planował zmierzyć się z zupełnie inną tematyką, na teren której dotąd nie wkraczał, mianowicie z powieścią historyczną. Podobno w chwili wybuchu II wojny światowej miał już gotową powieść której akcja rozgrywa się w czasach Bolesława Chrobrego. Niestety, bliżej nic na jej temat nie wiadomo.
Po wybuchu wojny Tadeusz Dołęga-Mostowicz, zdeklarowany endek, wyruszył bronić swojego sanacyjnego kraju. Jako kapral rezerwy zgłosił się do wojska i w poszukiwaniu właściwej jednostki podążył „wrześniowymi drogami” na południowy wschód Polski. Tu – ze swym Buickiem – dołączył do tworzącego się oddziału majora Henryka Piątkowskiego, który miał bronić miasteczka Kuty i mostu na Czeremoszu. Zarysowała się bowiem możliwość utworzenia linii obrony na rzekach Stryj i Dniestr, z tyłami na obszarze zaprzyjaźnionej z Polską Rumunii. Miało to zapewnić Polsce przetrwanie aż do wyczekiwanej i niewątpliwie mającej nastąpić ofensywy naszych dzielnych zachodnich sojuszników, na których tak bardzo liczyliśmy…
Mostowicz, w odróżnieniu od wielu innych żołnierzy nie przekroczył rumuńskiej granicy, lecz postanowił zorganizować obronę Kut przed grasującymi w okolicy zbrojnymi bandami. Przez kilka dni zorganizowana przez niego obywatelsko-wojskowa policja czuwała nad bezpieczeństwem miejscowej ludności. Wedle takiej wersji przyjaciela pisarza, satyryka Janusza Minkiewicza, potwierdzonej ponoć przez starych mieszkańców Kut, zginął wioząc chleb dla mieszkańców miasteczka. Nie usłyszał wezwania wkraczającego do Kut zagonu Armii Czerwonej. Padł śmiertelny strzał. Podobno dowódca patrolu dowiedziawszy się, że zabity został znany polski pisarz, kazał natychmiast rozstrzelać nadgorliwego żołnierza. Podobno…
Inaczej jednak brzmi wersja ustalona przez znanego historyka Andrzeja Kunerta. 20 września pod Kuty nadciągnęły czołgi sowieckiej 10. Dywizji Strzelców. Rumuni zagrozili, że w razie podjęcia walk z sowietami wysadzą most na Czeremoszu, uniemożliwiając ewakuację polskich żołnierzy. Około godz. 11. kapral Dołęga Mostowicz wysłany został samochodem ciężarowym do Kut w celu zdobycia żywności dla oddziału. Wówczas nieoczekiwanie nadjechały sowieckie czołgi, jeden z nich wypalił w stronę ciężarówki – i tak skończył się scenariusz, który napisało życie.
Jesienią 1978 roku, po długich staraniach u władz ZSRS szczątki autora „Kariery Nikodema Dyzmy” ekshumowano i pochowano na cmentarzu Powązkowskim w Warszawie. Wtedy to ujawniono fotografię pisarza spoczywającego w otwartej trumnie. Twierdzono, że wykonana została 18 września 1939 r. W rzeczywistości tego dnia Tadeusz Dołęga-Mostowicz był jeszcze cały i zdrów.
Tomasz Kowalczyk