Takie tam… deliberacje…
Wystarczy Boziewicz
Parę dni temu współprowadziłem spotkanie w krakowskim klubie „GP” z Adamem Borowskim, bohaterem Solidarności i przewodniczącym warszawskiego klubu „GP”. Rozmowa szybko zeszła na incydent, który miał miejsce podczas ostatniej miesięcznicy w Warszawie. Przypomnę, Adam został uderzony w twarz przez lumpa z tzw. Obywateli RP, którego błyskawicznie ujął i przekazał policji. Jednak nie ten cios naprawdę zabolał naszego gościa, lecz fakt, że został zaatakowany podczas śpiewania naszego drugiego hymnu narodowego „Boże, coś Polskę”. Zastanawialiśmy się, jak reagować na prowokacje, które mają miejsce w Krakowie podczas wizyt Jarosława Kaczyńskiego na Wawelu czy podczas miesięcznic w Warszawie. Można kierować się apelem ministra Macierewicza, by „ataki nienawiści odpierać miłością”, można przestrogami prof. Żaryna, że eskalacja agresji i nienawiści może doprowadzić do rozlewu krwi. Wystarczy jednak „Polski kodeks honorowy” Władysława Boziewicza, który jasno określa „osoby zdolne do żądania i dawania satysfakcji honorowej”. A zatem tym ludziom nawet nie można dać w pysk, by zażądać satysfakcji. Nie spełniają bowiem przewidzianych kodeksem warunków.
Ryszard Kapuściński
Źródło: Gazeta Polska Codziennie