Tekst alternatywny

Czytam Nowaka

Czytam Nowaka

Czytam Nowaka. Potężny geniusz! – i nigdy chyba nie było tak pierwszorzędnego pisarza pierwszorzędnego. To Homer pierwszej kategorii, to Paweł Jasienica pierwszej klasy.

Pozwoliłem sobie sparafrazować słowa Witolda Gombrowicza. On pisał o Henryku Sienkiewiczu, ja natomiast jestem w połowie trzeciego tomu „Dziejów Polski” prof. Andrzeja Nowaka. Ten, długo wyczekiwany, wyposażony we wspaniałą ikonografię, wydany przez wydawnictwo „Biały Kruk” tom nosi podtytuł „1340 – 1468. Królestwo zwycięskiego orła”. Opisuje chyba najwspanialszy okres w historii naszej ojczyzny. Nie mam pod ręką „Krzyżaków” Sienkiewicza, więc nie sprawdzę, a po wikicytatach nie chce mi się grzebać, ale padało tam jakieś zdanie w rodzaju, że była wówczas w narodzie potężna wola i chęć do budowy czegoś wielkiego. No i nasi przodkowie to coś zbudowali – Polskę. A dokładniej – potężne państwo polsko-litewskie. O czym często przez Nowaka wspominani historycy litewscy (nie wszyscy, ale ci o skrajnie nacjonalistycznych poglądach), jakoś nie chcą pamiętać. Ktoś kiedyś trafnie napisał, że dla wielu Litwinów Litwa jest Litwą Mendoga i Olgierda, potem jest zdrajca Jogal, Jogalo (czyli Władysław Jagiełło), potem jakaś czarna dziura przez pół tysiąca lat i wreszcie Litwa odradza się po I wojnie światowej. My patrzymy na to inaczej.

„Każde pokolenie musi napisać historię swego narodu na nowo” – stwierdził wielki Goethe. Nie chodziło mu oczywiście o fałszowanie historii, o podmienianie dat czy nazwisk. Chodziło mu o ocenę faktów historycznych, które zawsze muszą być – i są – reinterpretowane w danym kontekście. W czasach mojej młodości klasykiem popularyzatorskiej wiedzy o historii był wspomniany Jasienica. Dziś pokolenie młodych ludzi ma prof. Nowaka, który na nowo, przystępnie, a nie w tonie suchego wykładu akademickiego przybliża pamięć o dawnych wydarzeniach, o ważnych decyzjach naszych pra-przodków.

Jasienica, mimo swoich problemów z komunistyczną władzą, inwigilacji przez SB – był przecież jakby tej władzy użyteczny: lubił Piastów, Jagiellonów nie bardzo. To dobrze rymowało się ze sloganami „powrotu Polski nad Bałtyk”, o „Ziemiach Odzyskanych” etc. Z lekcji historii w mojej podstawówce (a więc jeszcze za czasów PRL) pamiętam, jak zwracano nam, uczniom, uwagę na to, jak bardzo dzisiejsze granice Polski przypominają granice z czasów Mieszka I. Czyli – że tak powinno być. Dzisiaj otrzymujemy wspaniałą, popularyzatorską analizę fenomenu początków Unii Polski z Litwą i powstania w efekcie mocarstwa, bez którego wiedzy i zgody nic w całej Europie wydarzyć się nie mogło. Unii zawartej na prawdziwie partnerskich warunkach, dzięki czemu mogła przetrwać do końca XVIII wieku, a w praktyce jeszcze dłużej, bo w Powstaniu Styczniowym Litwini też walczyli. Dla przykładu, jednocząca państwa skandynawskie Unia Kalmarska rozleciała się, bo poszczególne kraje żarły się ustawicznie między sobą walcząc o dominację. Jakże ważne są te uwagi prof. Nowaka odnośnie Unii, zwłaszcza kiedy tę dawną porównamy z dzisiejszą…

No, ale ja tak cały czas o Unii dwóch państw, a nie zapominajmy o części pierwszej, czyli o opisie szczytowego okresu panowania Kazimierza Wielkiego. Muszę powiedzieć, że mam swój własny stosunek do tego króla. Ilekroć przychodzę do biura klubów „Gazety Polskiej” wybieram taką trasę: wysiadam z tramwaju na przystanku „Bagatela”, idę kawałek Plantami i dalej ulicą św. Anny. Po drodze mijam gmach Collegium Maius, gdzie mieści się muzeum  Uniwersytetu Jagiellońskiego, założonego (wbrew nazwie) przez ostatniego z Piastów na polskim tronie. Patrzę na pięknie odnowione godło Uniwersytetu, a odnowione przez moją koleżankę i jej ekipę. Patrzę w okna, przez które wyglądałem jako brzdąc, kiedy spędzałem tam całe godziny, gdy mój śp. Dziadek reperował siedemnastowieczne zegary czy astrolabia, które trzymał w rękach Mikołaj Kopernik. A stary, wtedy już emerytowany profesor Karol Estreicher (zachodził tam jeszcze, gdy stan zdrowia mu na to pozwalał) uczył mnie na pamięć sprośnych wierszyków Boya-Żeleńskiego, którego znał w młodości. I ja, dzięki królowi Kazimierzowi też nieco liznąłem wiedzy na tym Uniwersytecie, Nauk Przemożnych Perle, która wydała tak wspaniałych popularyzatorów historii jak prof. Andrzej Nowak. Dokończę lekturę trzeciego tomu „Dziejów Polski”, czekam na  czwarty.

Tomasz Kowalczyk

Tomasz_Kowalczyk_small